Łączna liczba wyświetleń

piątek, 24 lutego 2012

114. Niedawno, wiele kontrowersji w śród środków masowego przekazu, wzbudziła książka amerykańskich psychologów, dotycząca, jak to mówią celebryci, „tresury dzieci”. ;-D            W naszym kraju jest zabronione używanie kar cielesnych, zarówno przez rodziców, jak i w szkole.
Będąc już starszym gościem, nie świętym, w dzieciństwie… ;-))) Uważam, że te kilka klapsów które dostałem w życiu od rodziców, wpłynęły na mnie korzystnie. Te kilka uderzeń w tyłek na W-F-ie też mi nie zaszkodziło…
…A w średniej szkole, to te kilka „policzków” od wychowawczyni, wreszcie pozwoliło jej do mnie dotrzeć i zauważyć swoje błędy. Za to wszystko teraz im bardzo dziękuję…

Dzieci w naszej rodzinie wychowywane były też tak jak sobie zasłużyły… Czasami były krnąbrne i cwane. Badające na ile sobie mogą pozwolić.
Na ile pozwolą im rodzice, dopóki ich „krew nie zaleje”… ;-D
W mniej więcej trzecim roku życia dzieci zaczynają być niegrzeczne, trudno się z nimi dogadać. Myślę że to właśnie jest „badanie rodziców, na ile im pozwolą”…
My najpierw zwracaliśmy im uwagę, tłumaczyliśmy… Potem, podnosiliśmy głos, mówiliśmy by nie przeciągali struny. Jak to nie zadziałało, (a we wczesnym okresie tego buntu najczęściej nie działało), dostawało klapsa w tyłek… Później wystarczyło dojść do „przeciągniętej struny” by dziecko dało sobie spokój. Te kilka klapsów, dla trojga dzieci przez tyle lat, myślę że dobrze im zrobiło. Zdyscyplinowało. Gdy dorastali już lania nie dostawali. Bo jeszcze oddadzą… ;-D Żartuję…
Nasz średni syn, nigdy żadnego klapsa nie dostał, nie było takiej potrzeby. Za to najmłodszy, to był kawał cholery. Klaps na niego nie działał, więc nie zwracaliśmy na jego humory uwagi. Jęczał godzinę, to jęczał. bo gdy się do niego podchodziło to krzyczał jeszcze mocniej. Sąsiedzi dopóki nas nie odwiedzili myśleli że go obdzieramy ze skóry… ;-D A potem, gdy poznali całą tą sytuację od podszewki, kiwali ze zrozumieniem i współczuciem głowami i mówili, „a no tak wyrośnie z tego, wyrośnie”… ;-))) (Mieszkaliśmy na kolonii)
Tylko raz czekaliśmy na jego padnięcie i wierzganie nogami. To było pewne, jak dwa razy dwa że do tego dojdzie. Wiedząc że nie zareaguje na inne bodźce dostał w tyłek. Uciekł na kilka chwil do drugiego pokoju i od tego momentu nigdy się to nie powtórzyło. Zaskoczyła go nasza wspólna, szybka reakcja. 
Włączyło mu się wtedy chyba myślenie… ;-D
Nasze dzieci, widząc co teraz najmłodsi wyprawiają, mówią że, nie wyobrażają sobie takiego bezstresowego wychowania. To doszło do jakiejś parodii. Z niektórych dzieci porobiły się prawdziwi domowi terroryści…
Jeśli potrzeba, aż takiej interwencji „Niani z telewizji”, to niech ci rodzice zastanowią się nad sobą… Czy to czasem nie oni powinni dostać od obcych klapsa. Takiego pod pręgierzem. Publicznego… Wychowanie bezstresowe, różni się przecież „trochę” od zezwolenia, by to dziecko rządziło rodzicami, sąsiadami, całą ulicą. Szkołą i sklepem…             Trzeba to w czas zrozumieć. Nigdy, jak świat światem dziecko nie rządziło dorosłymi. Coś tu jest nie tak… Musimy zareagować tak jak w autobusie, czy na przystanku…
To nie jest normalne, co teraz normą się staje… Za to trzeba będzie kiedyś odpokutować. Byle by nie byli to wówczas postronni ludzie, tacy jak ja i Ty.  ;-D 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz