Łączna liczba wyświetleń

środa, 30 listopada 2011

50.  Przed laty, gdy firma Renault wydała na świat Scenika, ;-D Wybraliśmy się do salonu obejrzeć to cudo. ;-D Oglądaliśmy się za tym modelem, podczas naszych zarobkowych wyjazdów do Niemiec. ;-D Bardzo nam się podobał. Był jakby szyty na naszą miarę.
W salonie, jeszcze z dziećmi, usiedliśmy do samochodu i zaczęliśmy marzyć - jakby to było dobrze być właścicielem właśnie takiego Auta.
Taki samochód w ówczesnych czasach był finansowo poza naszym zasięgiem. A nawet poza zasięgiem większości Polaków. Fiat, w najlepszym razie Polonez, takie  były nasze możliwości… ;-D
Teraz gdy o tym myślimy, będąc właścicielami używanego Renault Scenic, Uśmiechamy się i przypominamy sobie te chwile, gdy był on tylko marzeniem…
A teraz… ;-D 
Uważam że trzeba marzyć… Czasem marzenia się spełniają, choć w danej chwili, wydają się nierealne… ;-D

poniedziałek, 28 listopada 2011

49. Wielu ludzi, nawet tych zamożnych, ubiera się teraz w „Ciucholandach”. Nasza rodzina nie jest inna. Gdyby nie one, należało by zapomnieć o ubraniach dobrej jakości, markowych, nowych, lub prawie nowych.
Zajdźmy do sklepów czy butików, ile kosztują teraz dobre, czy ładne ciuchy. Dla mnie majątek. Poza zasięgiem biednego rencisty. ;-D Dla takich jak ja, alternatywą są tylko ciucholandy lub jarmarczno-rynkowe zakupy. Dlatego zamiast jak lump, wyglądam zadbanie, czysto i schludnie. Po prostu ładnie.
A moja żona, po prostu bosko. Dzieci też. ;-D Tak się powinno wyglądać, no bo czym się różnimy od sąsiadów za miedzy, MAJĄTKIEM ;-))))))
48.  Jeśli chodzi o sytuację w całej Europie, to czort go wie do czego doprowadzi ten cały kryzys. Do tej pory, (historycznie biorąc) najlepszym sposobem na pokonanie tej cholery była zawsze wojna. Więc czy wkrótce należy się jej spodziewać?
Ja bym powiedział że niestety ale tak. Jak ona teraz będzie wyglądać, to nie wiem. Ale na pewno nie tak jak kiedyś, gdy walczono na noże, pistolety, armaty i gdy najczęściej była tylko na jednym kontynencie… ;-D
Teraz gdy do niej dojdzie, na pewno nas zaskoczy. Tylko jak? Na pewno nie pozytywnie… ;-(
Żeby do wojny nie doszło, potrzeba bardzo wiele dobrej woli, mądrości i zdolności do kompromisu. Wystarczy jeden uparciuch lub idiota, a wszystko potoczy się lawinowo… ;-D 

sobota, 26 listopada 2011

47.  Wszystko drożeje, paliwo, jedzenie, ubranie. Wiele rzeczy kosztuje u nas teraz drożej niż na zachodzie… To było do przewidzenia, gdy wkroczyliśmy do strefy wolnego handlu.
A gdy zaczniemy zarabiać w Euro, będzie jeszcze gorzej, Mówię gorzej, bo nasze zarobki, renty, emerytury są i pewnie będą nie wiele wyższe niż teraz. Pocieszeniem dla nas może być fakt że inne kraje mają jeszcze gorzej… Ale czy należy się z tego cieszyć?

Jeżeli o mnie chodzi, to mam pytanie. Jaka jest sprawiedliwość, w rewaloryzacji i procentowej podwyżce rent i emerytur? Jest renta 500 zł i 5000 zł. Podwyżka od lat procentowa i kto dostaje po D… ;-D Sprawiedliwie to powinno być kwotowo. Nie uważacie? Rozpiętość jest tak znaczna, jak zarobki w całym sektorze gospodarki… A niektórym pieniędzy z renty brakuje na życie…
Boję się w ogóle wspominać o zasiłkach… Dla rodzin, dla chorych, dla ubogich. Nie rozumiem też, dlaczego tak jest, że według tych samych przepisów, w jednej gminie się one należą a w innej już nie. Poza tym co to za kwoty…?
 Czy renta poniżej tysiąca złotych nie wydaje się Wam śmieszna? Bo gdy patrzę na tych wypasionych parlamentarzystów to wydaje mi się że nie wiedzą o czym mowa. ;-D
46.   Rosja, to wielki, piękny kraj. Kraj wspaniałych ludzi...
Ale Rosja to także kraj mafii, gangów, łapówek. Nowobogactwa i skrajnej nędzy.
Moja dusza wyrywa się by tam pojechać i zobaczyć jak jest naprawdę. Ale rozsądek mi mówi - nie dasz rady…
            Żeby pojechać w regiony gdzie są cudowne zabytki, niespotykana przyroda, gościnni ludzie. To trzeba pokonać drogi i urzędy. Gdzie, słyszałem, rządzą ludzie nie zawsze chętni do pomocy i nie-bezinteresowni. Boję się że trafię na łapówkowicza, gościa z mafii, matoła i moja wymarzona podróż zamieni się w horror.
Słyszałem też, że są tam i ludzie wrodzy. Co o nas myślą „Szlachta, Pany, czy Głupije Polaczki”. Nie zawsze to jest przesadą w stosunku do nas… ;-D
Ale ja jestem już za stary na takie coś i nawet, jeśli to tylko propaganda i mity, myślę, że już nie czas dla mnie na takie ryzyko… ;-D

A może by pojechać na Bali, Malediwy, czy do Tajlandii? Mniejsze ryzyko i nerwy, a przeżycia podobne. A koszta i finanse? Może się jeszcze zarobi, wygra w Lotto? ;-D A jak nie, to i pomarzyć „Dobra rzecz”. ;-D
A poza tym, jest jeszcze Grupon i  Gdynia, Wrocław, Zakopane… ;-D 

piątek, 25 listopada 2011

45. Gdybym teraz był młody i zdrowy. Pewnie zaraz po szkole, wyjechałbym na kilka, kilkanaście lat z kraju. Pracował bym w różnych państwach i przy okazji zwiedzałbym świat.
Są na to różne sposoby. Fajnym sposobem byłby międzynarodowy wolontariat. Pomagał bym ludziom w różnych krajach, za darmo mieszkał, jadł i zwiedzał ciekawe miejsca. Po jakimś czasie, zmieniłbym region, być może popracował i zarobiwszy trochę grosza, pojechałbym w inne nieznane, a polecane mi zakątki ziemi.
Gdybym się zakochał w szkole, tak jak było teraz, namówiłbym na taką podróż i moje kochanie… ;-D No bo tak właściwie, czym jest teraz życie? Uczysz się, pracujesz, a i tak, większość z tego co zarobisz, oddajesz na różnego rodzaju podatki i żyjesz w standaryzowanym społeczeństwie. Robisz to samo i tak samo jak inni. Czy czasami nie stajemy się robotami? Reklamy, telenowele, czasopisma, newsy. Zwierzęta mają życie ciekawsze od naszego…
Teraz ja jestem po pięćdziesiątce, chory i niepełnosprawny. Nie żałuję w swoim życiu niczego co zrobiłem i czego nie zrobiłem. Takie były czasy. Ale gdybym żył teraz, czasach  bez granic i wielu różnych możliwościach… Plunął bym na tą „zasraną globalną cywilizację” i zaszywał się w miejscach gdzie życie płynie jak kiedyś. Dopóki jeszcze takie miejsca istnieją…  ;-D

czwartek, 24 listopada 2011

44. Wiecie co…  Jakby to ode mnie zależało, zmieniłbym w ogóle system ubezpieczenia zdrowotnego. Oddzielił bym tą całą kasę od jakiegokolwiek wpływu na nią naszego Rządu.
Jedną, była by Kasa Państwowa z gwarantowanym pakietem zdrowotnym. Nazwałbym ją dla ubogich. Należało by się pacjentowi wszystko, ale mogły by być kolejki do specjalisty, sale kilkuosobowe w szpitalach, tańsze zamienniki leków. Pieczę miało by nad tym Państwo i były by one instytucjami budżetowymi. Opłacali by te składki i pracodawcy i pracownicy.
Jeżeli ktoś chciałby się dodatkowo opodatkować i płacić większe miesięczne składki, to miałby lekarza specjalistę i zabiegi, na które nie czekałby latami, tylko najwyżej kilka tygodni. Leki też by miał z górnej półki. Dobre sanatoria, wygodne szpitale.
Bardzo lubię konkurencję, więc wskazane, by były Kasy i Państwowe i Prywatne. Im więcej tym lepiej. Pacjent miałby wybór. Tak samo było by z opłacanymi składkami jak w wariancie pierwszym.  
Dla ludzi bogatych, proponowałbym i składki i wizyty prywatne w elitarnych szpitalach i przychodniach. Jak ktoś ma pieniądze to i tak nie czeka u lekarza przed gabinetem, tylko umawia się telefonicznie na wizytę nie patrząc na koszta. To samo dla bogatych jest ze szpitalami, zabiegami i rehabilitacją.

Z kasami było by tak jak z ubezpieczycielami i bankami. Były by one zrzeszone i ubezpieczone i musiały by płacić składki na ewentualność niewypłacalności i bankructwa. Przecież różne bywają sytuacje… Podobny układ proponował bym  w systemie składek rentowych i emerytalnych.
Bo jak na razie, to budżet Państwa czerpie z ZUS-u i podobnych instytucji jak ze skarbonki. Nikt nie ma na to wpływu i nie ma się komu poskarżyć.
Pieniądze z naszych składek przepadają, nie mogąc być dziedziczone. Nawet gdy opłacamy składki latami i umieramy następnego dnia po uzyskaniu emerytury.  
Nie uważacie, że taki system byłby bardziej czytelny i sprawiedliwy?  
Masz małe pieniądze, jeździsz - maluchem, większe – pasatem, masz miliony jeździsz Rollsem. Jak taki jest świat, to i taki powinien być system ubezpieczeniowo-zdrowotno-rentowy… ;-D
Co Wy na to?  Bo ja wolałbym sam oszczędzać i odkładać pieniądze na czarną godzinę. Ciekawe ile bym nazbierał, gdybym dostawał dwa razy więcej pieniędzy na  wypłatę, nie musząc oddawać ciężko zarobionych pieniędzy na ZUS-y, KRUS-y i inne tam NFZ-ty? ;-D 
43. Chodzimy często z żoną na spacery do parku. Obserwujemy ptaszki, rośliny. Oddychamy świeżym Białostockim powietrzem. ;-D
I było by wszystko w porządku, gdyby nie to moje zboczenie zawodowe. Patrzę na drzewa, krzewy, kwiaty. I mówię… Ooo, trzeba już opryskać ten krzew przeciw mszycom… Ta drzewo ma zarazę… Ojejku, zapomniałem jak się nazywa ten kwiat. Już najwyższy czas opatulić bukszpany… ;-D
Podobnie jest, jak widzę w sklepie pomidor w plamy, pieczarkę czy jabłko…
Hmm, tak to już jest, „ Jak Jaś czegoś się nauczy, to śpi i mruczy… „ ;-D   

środa, 23 listopada 2011

42. Tak się zastanawiam, czy od czasów mego uczęszczana do szkół, zmienił się język uczniów, czyli tak zwana „Polszczyzna uczniowska”
Na pewno tak.
Zmieniła się gwara. Wiele zapożyczeń mamy teraz z języka stosowanego „w rozmowach z komputerem”. Jest wiele skrótów myślowych stosowanych w SMS -ach i GG. Inaczej się rozmawia, bo i czasy się zmieniły.
Zmienił się on pewnie na tyle, na ile różni się nasz język, od języka naszych rodziców. Myślę że tak było zawsze. Tyle że jest być może jeszcze mniej poprawnej polszczyzny - nowomowa tworzonych wyrazów, a być może więcej wulgaryzmów. Tyle że akurat wulgarnego języka nie jestem pewien.
Bo są środowiska gdzie używało się  i używa go wiele i chętnie. Co drugie słowo oddzielane jest przerywnikiem na K. i CH. Ale są także i to częściej niż się myśli, środowiska gdzie używany jest z rzadka i okazjonalnie. Wulgarny język słychać często bo zwracamy na niego uwagę. Ale moim zdaniem nie używa się go częściej niż kiedyś. To jakim językiem się posługujemy, zależy od rodziny w której się wychowujemy. Od środowiska w jakim mieszkamy. Szkoły do której przyszło nam chodzić, autobusu do którego przyszło nam wsiąść… ;-D
Ja, akurat wiele rozmawiam z młodymi ludźmi, żona jest portierem w liceum i nie uważamy żeby język którym się posługiwaliśmy znacznie się różnił od dzisiejszego. Wiem że to zależy od tolerancji, wieku, środowiska. Tak było jest i będzie.
U ludzi, tak jak i u zwierząt, wiele zależy od instynktu. Nie należy niektórym ludziom pyskować, patrzeć w oczy. Czy rzucać się w oczy w niektórych dzielnicach. Są naprawdę różne środowiska i należy się umieć w nich zachować. Ot i tyle. Jest takie przysłowie - „Zapomniał wół jak cielęciem był?” Ja pamiętam, gdzie się urodziłem, gdzie chodziłem do szkoły, w jakim internacie mieszkałem i gdzie teraz mieszkam. Dzieci są takie, jakimi my byliśmy kiedyś. A że ktoś awansował lub się zdegradował? Przeniósł w inne miejsce? To jego problem, C'est  La Vie,  Dumać nada, dumać… ;-D 

wtorek, 22 listopada 2011

41. Budzę się z rana, spoglądam przez okno i wita mnie piękny słoneczny, poranek. Wstając muskają mnie w biegu usta kochanej osoby. Dzisiaj taż ciebie kocham… ;-D
Pijąc kawę żartujemy interpretując przysłowie, kawa z rana jak śmietana. Uśmiechamy się do siebie. Wychodząc z domu radośni, przekazujemy innym nasz pozytywny nastrój. W sklepie, w przychodni, pracy. Swoimi żartami i optymizmem, wprawiamy w pozytywny nastrój kasjerki, siostry lub szefa. Jakoś tak jest, że oddajemy innym swoją pozytywną energię.
Często jednak oddajemy ludziom tą i złą, nawet nie tą z domu gdy nie mamy humoru, gdy coś nam dolega. Ale tą podarowaną w autobusie od chama co o mało nas nie przewrócił i nie przeprosił. Od nieuprzejmej sekretarki, która myśli że pozjadała wszystkie rozumy, a nas traktuje jak śmiecia. Itp. Itd.           
Jakby było fajnie, gdybyśmy i my i inni ludzie, budzili się w świetnym humorze, uśmiechali do siebie i przekazywali dalej pozytywną energię… Hmm… A może by tak dziś spróbować? Będę dziś miły dla wszystkich, nawet dla tej nieuprzejmej sprzedawczyni ze sklepu. A co niech ma… Może da się i ona zarazić... ;-D

niedziela, 20 listopada 2011

40. Miałem kiedyś wypadek w Suwałkach. Wymusiłem pierwszeństwo na skrzyżowaniu bez sygnalizacji. Nie będę się tłumaczył dlaczego tak wyszło, bo w większości nie wiem. Prędkość w sumie żadna, bo ruszałem. A stuknął mnie Litwin, więc tu i bariera językowa… ;-D
 Opowiem tylko jakie skutki miał ten wypadek na mnie jako kierowcę.
Jechałem z całą rodziną. Żona obserwowała drogę tak jak ja, bo miała prawo jazdy, a ja byłem już po diagnozie. Obydwoje nie wiemy dlaczego i jak do tego wypadku doszło. Nic nie widzieliśmy. Szok. Natychmiast pojawiła się na miejscu wypadku policja, karetka i pomoc drogowa. Nikomu nic się nie stało, oprócz rozbitego samochodu. Mego samochodu. Bo Litwin z żoną zaraz po spisaniu danych, odjechał.
Nie wiem czemu tak szybko się zmył, nieważne… ;-D
Gdy zrobiłem już samochód, przez kilka lat bałem się jeździć. Po prostu sobie nie wierzyłem. Na skrzyżowaniach, kilka razy patrzyłem w lewo i w prawo by je w końcu przejechać. Może żebym wiedział jak do niego doszło, łatwiej było by mi się z tym pogodzić. A tak…  Po prostu bałem się, bo nie wierzyłem samemu sobie. Bałem się jeździć by komuś i mojej rodzinie nie zrobić krzywdy. Bo to ja, jako kierowca powinienem wszystko przewidzieć, a tu cholera zawiodłem!!! Do tej pory jak wspominam ten wypadek ciarki przebiegają całe moje ciało.
Po tych latach od wypadku, nabrałem trochę pewności siebie. Ale dalej sobie nie ufam. Dlaczego? Bo miałem później drugą stłuczkę, w Słubicach.
Jechaliśmy bardzo wolno. I tu znowu Litwin przed nami zaczął dziwnie się zachowywać… Walnąłem w hak holowniczy poprzedzającego mnie mercedesa. Fakt, że byłem obciążony do granic rozsądku, hamulce w Polonezie różniły się od hamulców nieobciążonego osobowego mercedesa...
Ale kończąc… ;-D Mercedesowi nic, a Polonez… został w Słubicach w naprawie. Samochód ubezpieczony, nie było więc problemu.  Tylko ten bagaż i podróż z nim, pociągiem przez całą Polskę. Był stres, bo przy granicy tir za tirem. Trzy pasy ruchu na dwupasmówce i godziny czekania na przyjazd Policji… No i ta świadomość że znów zawiodłem.
Ale, jest i plus w tej całej sprawie… Zdałem egzamin, z zachowania zimnej krwi w stresowej sytuacji. W sumie powinienem być zły, spanikowany, roztargniony. Ale tak nie było. Nawet, sam się sobie dziwię. Mogłem być oparciem dla rodziny, można mi było zaufać i nie było złości ni złośliwych komentarzy. Acha… I jestem teraz ostrożnym starszym panem za kierownicą. ;-D        

piątek, 18 listopada 2011

39. Młodzi łącząc się i tworząc rodzinę, powinni się wspomagać w codziennym życiu i w wychowywaniu dzieci. Nie myśleć tylko o swoich potrzebach, ale przede wszystkim o potrzebach najbliższych. Rodzina to jest obowiązek i od tego jacy jesteśmy, i im więcej pracy włożymy w ten związek, tym bardziej będzie dla nas satysfakcjonujący i szczęśliwy.
        Ślub, wesele. Tydzień przygotowań, dzień zabawy, dwa dni sprzątania… To impreza dla znajomych, przyjaciół i bliskich. Więź rodzinna powstaje nie w chwili radości i zabawy, ale później, gdy pojawiają się kłopoty i problemy. Wtedy razem, pokonując przeciwności losu, dochodzimy do tego, że miłość, poświęcenie, partnerstwo, liczy się przede wszystkim. Jest tym co daje nam zadowolenie i szczęście. Potrafimy się prawdziwie cieszyć, gdy wszyscy są szczęśliwi i smucić razem gdy mamy problemy.
A pieniądze? W tym wszystkim nie są najważniejsze. Dochodzenie do bezpieczeństwa finansowego razem, w zgodzie, w sumie daje wszystkim o wiele więcej satysfakcji.

Tylko że prawda, czasem jest przewrotna i jest tak, że mając trochę kasy, jest nam też o wiele łatwiej.
Życzę Wam więc na odchodne, dobrej, pewnej i satysfakcjonującej pracy, dającej stabilizację i harmonię w Waszym związku. ;-D

czwartek, 17 listopada 2011

38. Kryzys panuje na świecie, a oni biorą kredyty by inwestować w drogi… Tak mówią „sceptycy”, komentujący poczynania naszych „Podlaskich Rządzących”. Z jednej strony mają rację, bo jako opozycjoniści muszą krytykować by przetrwać... ;-D
Należało by raczej zwracać uwagę na niebezpieczeństwo przeinwestowania Podlasia w tym czasie i branie za dużych kredytów. Dokładne wyliczenie sum i zwracanie uwagi na ryzyko takich działań. Rzeczowa dyskusja, czy w tym momencie, są takie działania wskazane…
Jednak u nas tak się nie postępuje. Lepiej krytykować i robić tajemnicze miny. Wytykać błędy, bez kompetentnej analizy kosztów.
No cóż, taką opozycję mamy jaką wybraliśmy...  To są zwykli ludzie, którym zamamiło się zarobienie trochę grosza przy znanych politykach. Od wyliczeń są przecież naukowcy! ;-D
Jednak naukowcom, za takie analizy trzeba zapłacić. Samorządowcy na takich analizach się opierają bo mają na to fundusze. Opozycyjna partia ich nie ma, a zwykli jej członkowie z własnej kieszeni mają płacić? Lepiej krytykować. Bo  przecież oni mają ambicje, a kto ich tam wie, czy są, czy nie są laikami?

Nie zwracam więc uwagi na takich pieniaczy. Wolę posłużyć się swoimi doświadczeniami, zdobywanymi przez lata i intuicją życiową wielu poprzednich ustrojów. Bo to co postanowili zrobić urzędnicy, jaki planują teraz budżet i jakie inwestycje prowadzić na kredyt.
Uważam za mało ryzykowne.
Nie wierzę w to, że lepiej cicho siedzieć i ryzykownych decyzji nie podejmować, w chwili, gdy jeszcze tak wielkie kwoty płyną do naszego regionu ze strefy Euro. Trzeba je wykorzystywać. Robić co się da. Gonić zachód, bo to jest teraz dobry moment.
Zwłaszcza, że jeśli zajdzie taka potrzeba, wystarczy na rok, dwa wszystko wstrzymać by znowu być na plusie. No ciutkę przesadziłem, ale tylko ciutkę. Wierzcie mi. Te inwestycje są tego warte. Jestem pewien, że tak zostaną ocenione kiedyś, przez nasze dzieci. 

Warszawa jest zakorkowana, bo wiele inwestycji jest obecnie prowadzonych. Bierzmy TERAZ z niej przykład, a nie z czasów kiedy szukano tylko haków na każdego i nic nie powstawało. No, powstało… Muzeum Powstania Warszawskiego… No, pewien plus, ale gdzie obwodnice, drogi rowerowe, szkoły, Centra Nauki takie jak „Kopernik”?… ;-D
Coś na teraz, nie dla moherowego, lecz dla naszego i przyszłego pokolenia… Czy ono się nie liczy? Kto będzie zarabiał na nasze emerytury jak nie oni. Czy to logiczne? Pomyśleliście o tym? ;-)))

środa, 16 listopada 2011

37.  Co do tematu wpływu efektu cieplarnianego na naszą planetę, to mam mieszane uczucia. No bo tak. Niby pogoda dziś czasem nas zaskakuje, lodowce topnieją. Ale i kiedyś, za czasów mego dzieciństwa, była bardzo podobna pogoda do dzisiejszej.

Pamiętam straszną, czarną chmurę huraganu co zwiała nam dach z pieczarkarni. Kilkukrotne oberwanie chmury, kiedy woda ciekała zewsząd strumieniami i zalała kopalnię gliny z koparką. A raz pamiętam, taką wichurę, która u sąsiadów powyrywała z korzeniami wielkie stare drzewa.
Z kolei, u ciotki, na Dojlidach, po przejściu trąby powietrznej trzeba było remontować dom.
Słupy wysokiego napięcia pogięło tak, jak nieznośne dziecko zabawki.
U dziadków, Supraśl wylewała co roku. Tak samo jak Narew. Teraz media mówią o tym zjawisku powódź. Nikt niczego nie budował na tych zalewowych terenach.
Po kilkunastu latach spokoju, zapomniano jednak, że na te tereny często wkraczała woda i zaczęto budować na nich całe osiedla. Uważam że to głupota i że ktoś zbił niezłą kasę na tym interesie.
   
Burze bywały często takie, że grzmot następował po grzmocie. Bardzo często piorun uderzał w komin lub wyrobownię w cegielni, koło domu. Raz podczas stawiania werandy, pamiętam że burza była rano, po południu i wieczorem. Było wtedy upalnie i parno. Będąc u dziadków podczas żniw, pamiętam taki upał, że godzinami z braćmi ciotecznymi nie wychodziliśmy z rzeki.                                    
Także i zimy, były wtedy mroźne i śnieżne. Takie że trudno z rana było wyjść z domu, bo śnieg leżał powyżej klamki. Drogę odśnieżały nie tylko spychacze, ale wielkie Stalince i pługi wirnikowe. Pamiętam, te głębokie kaniony ze śniegu, którymi chodziło się do szkoły… ;-D
Bywało czasem tak zimno że trzeba było twarz obwiązywać szalikiem, by sobie czegoś nie odmrozić i szkoły pozamykane z powodu mrozu i śniegu na wiele dni.

Ja bym poczekał jeszcze z wszczynaniem paniki. Klimat jest nieobliczalny i na przestrzeni wieków, tak się już zdarzało. Nikt nie mówił wtedy o efekcie cieplarnianym… Ja bym się skłaniał raczej do tego że to są anomalie pogodowe, występujące i powtarzające się co kilkaset lat.

Jednak i ja pamiętam o tym, że państwa rozwijające się i bardzo rozwinięte, uwalniają do atmosfery wiele substancji szkodliwych. Nie tylko mam na myśli  wielkie huty i fabryki. Ale olbrzymie fermy rolnicze. A tamy i ingerencję w przepływy wielkich rzek? Wiele nieodwracalnych szkód zostało tak wyrządzonych. Trzeba to koniecznie kontrolować, bo to one wpływają bezpośrednio na klimat i nasze najbliższe otoczenie.
Gdy mamy wątpliwości, co do efektów powstawania takich właśnie budowli i przedsięwzięć, należy wszczynać alarm i bić głośno w dzwony!!!
Pamiętajmy jednak i o tym, że wulkany, trzęsienia ziemi, wybuchy na słońcu i inne rzeczy wpływają na klimat panujący na ziemi. Nie wszystkim mediom i naukowcom należy wierzyć, bo bywa często i tak, że zachęceni olbrzymimi profitami, mówią to, co wielkim koncernom jest na rękę.
C'est la vie, jak mówią Francuzi… ;-D  Jeszcze trochę pożyjemy na tym łez padole, ja Wam to mówię… ;-)))     

wtorek, 15 listopada 2011

36.  Gdy byłem w szkole podstawowej, z której mam nawet dosyć sympatyczne wspomnienia, pamiętam pewne zdarzenie. Jeden ze znajomych kończył 30 lat, a ja nie miałem jeszcze 14. Powiedziałem wtedy do kolegi. „Ojej! ale On jest już stary…” ;-D
Gdy byłem, też w tym samym wieku, usłyszałem z ust staruszki gdy komentowała wiek 60-cio latka. On jest przecież młody, w sile wieku… ;-D
Hm… Teraz ja jestem po 50-siątce. ;-)))
 
Jak będąc nastolatkiem, miałem mieszane odczucia, to teraz mam jeszcze większy mętlik w głowie. Wiele przeżyłem, mam duży i bogaty bagaż doświadczeń i uważam się ani za młodego, ani za starego. ;-D
Z punktu widzenia dzisiejszego ucznia jestem starym kaleką. Z punktu widzenia staruszki mam jeszcze całe życie przed sobą. A jaki jest mój punkt widzenia? Bez ściemy, naprawdę… ;-D

Czuję się psychicznie jakbym miał 30-dzieści lat. Rozmawiając z rówieśnikami, wspominamy to wszystko co było kiedyś, tak jakby zdarzyło się to niedawno. Z jednej strony, - strony tego co było kiedyś, czas stanął w miejscu. Z drugiej, patrząc na zmiany, brak czasu, wyścig w pracy, zabieganie. Myślę że zegarek oszalał, że goni jak wariat.
Może gdybym był zdrowy, czół się silny, sprawny, to inaczej patrzył bym na pewne sprawy. Jednak gdy byłem już sparaliżowany, słaby, prawie ślepy i niepewny jutra… Patrząc na życie przez pryzmat swoich przeżyć… Myślę że za poważnie podchodzimy do życia. Za bardzo staliśmy się konsumpcyjni. Powinniśmy być bardziej wyluzowani, traktować wszystko z dystansem…
Takie życie jak w tej chwili za bardzo nas wykańcza, za szybko się starzejemy, za często chorujemy. Za duże mamy rozbieżności w zarobkach. Jest za dużo niesprawiedliwości.
  
Gdybym teraz zaczął chorować, to nie miał bym szans na zakwalifikowanie się do „programu” Nie był bym już leczony, bo jestem za stary. Niektórzy twierdzą nawet, że nie należy wymieniać stawu biodrowego, kolanowego starszym ludziom bo to wyrzucanie pieniędzy w błoto. To kosztuje masę pieniędzy. No bo oszczędności, Kasa Chorych, Podatki, Ubezpieczenia… Hmm…

Reasumując… z punktu widzenia niepełnosprawnego i obolałego…
Jak rodzice wypluwają wnętrzności, żałują na wszystko czasu i pieniędzy, by dzieci wykształcić na lekarzy, prawników, polityków, to wszystko jest w porządku. Ale jak rodzic zachoruje po pięćdziesiątce, siedemdziesiątce, to trzeba się zastanowić nad eutanazją… Bo to już za dużo państwo, dziecko kosztuje… Hmm…

Skończyłem 50 lat. Jestem nieuleczalnie chory. Potrzebuję czasem już pomocy, odpoczynku. Czy nie za wcześnie jest mi jeszcze na wysłuchiwanie… „Wieczne odpoczywanie racz mu dać Panie…”
Pytam Pana, panie młody człowieku u władzy, i Pana, panie reporterze. Tak, tak Ciebie… :-D
Czy może masz zaplanowane ile będziesz żył? Czy zaplanowany, być może, masz wypadek? A może także masz zaplanowane zdrowie do dziewięćdziesiątki i lekką śmierć? ;-D 
35. Piszę Bloga dopiero miesiąc. Jestem zaskoczony, bo zaglądając na statystykii i ilość wyświetleń, do których mam wgląd cały czas . To muszę stwierdzić, że mój Blog dociera do ludzi z całego świata. Od razu, czytano mnie w Czechach i Anglii, nie wspomnę o Polsce. Ale to byli moi bliscy i znajomi. Myślałem że tak pozostanie. ;-D Później wpadłem na pomysł, by dać adres swojego Bloga, SM-owcom z Białegostoku, oraz trochę się rozreklamować na innych portalach. Pomyślałem: - ciekawe jak to funkcjonuje wirtualnie. A co… ;-D
No i się rozkręciło. Nawet kilkadziesiąt odwiedzin dziennie. ;-))) Stany, Niemcy, Holandia. Ale że zacznę być czytany w Rosji i to na taką skalę, nigdy nie przyszło by mi do głowy.
Wiem, że to przecież najbliżsi nasi sąsiedzi zza miedzy. Że w moich żyłach płynie i trochę krwi Białoruskiej. Że sporo mojej rodziny jest za wschodnią granicą – Łotwa, Ukraina. Przez żonę Litwa… Że to są wspaniałe narody…
Ale przyznam szczerze, Zapomniałem o nich pisząc Bloga! Więc kajam się i powiem szczerze, Wybaczcie i dziękuję. ;-*
Bo to jest jak ze zbieraniem znaczków, ma się wielką frajdę gdy ktoś podaruje znaczek na przykład z Ameryki Południowej. Nie myśli się, że można być posiadaczem znaczka z tak daleka, bo tam, nikogo z przyjaciół się przecież nie ma… A jednak się ma… ;-D
Jeszcze raz, wszystkim dziękuję, niezależnie od kierunku świata. I jeżeli mój Blog, komuś pomógł, rozweselił, zastanowił. Naprawdę jestem szczęśliwy… ;-*
Dla Nich obiecuję, że będę pisał dalej. Mam  jeszcze sporo pomysłów, przeżyć i odczuć. A jeżeli zobaczę jeszcze Wasze komentarze pod tekstem, będę szczęśliwy… ;-D 

niedziela, 13 listopada 2011

34.  Gęsina się udała!!! Nadzienie mego pomysłu, wszystkim smakowało. Była to mieszanina pokrojonych w kostkę owoców. Kwaśnych jabłek gruszek, mandarynek, ananasa, brzoskwiń. Sklejonych w całość za pomocą borówek i tartej bułki. Takie nadzienie jest już sprawdzone i mogę je polecać. A więc do następnego razu… ;-D
Teraz chcę wypróbować pieczobego indyka i nadzienie z kaszy gryczanej i grzybów, tylko jak to by wszystko skleić. ;-)))
  Pisząc, że listopad jest obfitującym w różne okazje, jubileusze i imieniny, należy wspomnieć także, że i czerwiec jest też takim samym miesiącem w naszej rodzinie. Cały miesiąc świętowania, tylko z innych okazji. No i menu jest inne, bardziej wiosenne. ;-D
Pozostałe rocznice, imieniny i Dni, na przykład Kobiet ;-D Są rozbite już po miesiącach wiosennych i nie są tak uroczyście obchodzone. Pewnie z oszczędności… ;-)))    

czwartek, 10 listopada 2011

33. Gęsina na świętego Marcina!!! Wskrzeszenie dawnej tradycji? Jestem jak najbardziej za!!! Zwłaszcza, że my mamy wielkie święto tego dnia… ;-D !!!  
11-ego listopada, nie dość, że od pewnego czasu jest świętem państwowym. To jest nim także, wspaniałe, niezależnie w którą stronę zawieje wiatr historii, nasze tradycyjne rodzinne święto…

Gęsina, kojarzyła się zawsze w naszej rodzinie, z suto zastawionym stołem i wielkim świętem, tak jak indyczyna. Nadzwyczaj rzadko była na naszym stole. To był drób Bożonarodzeniowy, zazwyczaj jedzony kiedyś na spotkaniach rodzinnych, za życia Stryjka i Stryjenki. Ach, wspaniałe dziecięco-młodzieńcze lata… ;-D
Media koniecznie chcą wskrzesić zapomnianą tradycję. Chociaż jej nie pamiętam, chcę się do niej dostosować. Kupiłem gęś i włożyłem do marynaty, będzie z nadzieniem, pieczona w piekarniku. W życiu jej nie robiłem, ale spróbuję… Musi wyjść!!! ;-D
Być może reaktywuję jeszcze Świątecznego, Bożonarodzeniowego indyka? Tylko musi być wtedy kilkanaście osób przy stole, bo kto to wszystko pozjada… ;-D
Fajnie by było mieć duży dom, z wielkim stołem. A przy nim nasze dorosłe dzieci ze swoimi dziećmi. Piękny obrazek. Ach… ;-D  Co nie?… 

środa, 9 listopada 2011

32.  Nie uważacie że fajnie jest zobaczyć kogoś znajomego w telewizji? Zawsze to się człowiek tak trochę dowartościowuje… ;-D
Nasza znajoma pracuje w lokalnej telewizji publicznej i czasem prowadzi Obiektyw. Jest córką naszego byłego sąsiada ze wsi. Obserwowałem jej dorastanie. Kształcenie, studia. Te a nie inne, bo od dziecka wiedziała co będzie robić. Awans i pracę u boku Tamary Sołoniewicz. Jej karierę dziennikarską na ekranie. 
A przecież jak była w szkole średniej, pilnowała nasze dzieci, gdy załatwialiśmy jakieś sprawy urzędowe „na mieście”.  Zawsze była mądrą, śliczną i odpowiedzialną dziewczynką. Mówią, że kamery nie pokazują prawdziwego obrazu postaci na ekranie telewizora… To prawda, nadal jest szczupła i delikatnej budowy, a na ekranie pokazują kawał baby… ;-D
Pozdrawiamy ją i jej rodzinę serdecznie. Powodzenia… ;-*

poniedziałek, 7 listopada 2011

31. Czy myślicie czasami o śmierci? Mi się to zdarzyło kilka razy, najczęściej po czyimś pogrzebie… ;-D
Ja, jestem wierzący, tak jak większość ludzi na świecie. Wierzę w Boga, ale, niekoniecznie takiego, o jakim mówią księża. Jestem trochę bardziej otwarty i uważam że tym samym Bogiem jest Bóg Jezuicki, Chrześcijański i Islamski… Uważam też, że wiara w reinkarnację, jest bardzo przyjemna, ale jakoś nie mogę się do niej dostroić. ;-D  
A to szkoda, bo to rozwiązało by mój odwieczny dylemat: Jaki jest sens rodzenia się i umierania? Jeżeli przyjął bym ateistyczną wizję świata, to przecież istnienie, uczenie się, cała ewolucja jest bez sensu. No bo po co chodzić do szkoły, tworzyć dzieła, uczyć się pisać, jeśli nieodwracalna i najważniejsza jest kopulacja, jedzenie, sikanie i śmierć? ;-D  A poza tym, ciało skremować czy pogrzebać?
Wiara w Raj, Czyściec, Piekło, wydaje mi się w dzisiejszych czasach i przy obecnym stanie wiedzy archaiczna i dziecinna. Bardziej odpowiadało by mi to, że „Dusza” po śmierci wędruje do drugiego wymiaru, Tajemniczego, Nieodkrytego, Niewyobrażalnego. ;-D
Gdy o swoich rozterkach powiedziałem dla księdza podczas spowiedzi, (była to chyba wczesna szkoła podstawowa), powiedział że cierpię na schizofrenię.
Chyba się z nim zgodzę. To też jest choroba mózgu, na którą teraz cierpię.  ;-)))

niedziela, 6 listopada 2011

            30. Nie wiem co niektórzy Polacy mają przeciwko dwujęzycznym znakom drogowym. Jeśli w regionie jest wielu ludzi uważających się za mniejszość narodową, a „Unia” nakazuje stawiać znaki, nie mam nic przeciwko temu. Mało tego cieszę się z tego. W pobliżu granicy na przykład z Czechami czy Niemcami widziałem wiele takich znaków. Zarówno z jednej jak i z drugiej strony granicy. Dla mnie to jest pewien folklor, mówiący że wkraczamy w strefę gdzie ludzie porozumiewają się w dwóch językach. Zarówno w domach, rozmawiają w ojczystym języku, jak i w urzędach. Tak im jest łatwiej, zwłaszcza starszemu pokoleniu. Młodzi, mimo że są zintegrowani z państwem w którym mieszkają, też mają ułatwiony dostęp do wiedzy o swoich korzeniach.  
Polityka jest taka jaka jest, granice też nie bywają stałe, więc uważam że w naszym społeczeństwie i tych czasach, nie należy kultywować przesądów i przesiedlać ludzi. Erę Stalinizmu i wielkich przesiedleń powojennych należy odłożyć do lamusa. Czasy się zmieniają, ksenofobia już nie powinna temu towarzyszyć. Nie chciałbym, by utrzymywane były na siłę Stowarzyszenia Wypędzonych. To nie tak... Ludzi nie powinny dzielić granice. Powinny ich łączyć szacunek, wspólność historyczna, ekonomia, oraz przyjaźń i miłość.
Pamiętam gdy przekraczałem, jeszcze przed laty, granicę między NRD, a RFN… Nigdy w życiu tak się nie bałem. Nie chciałbym tego jeszcze raz przerabiać! Mówię Wam, to co kiedyś było, nie miało nic wspólnego z pojęciem - Kontakty Międzyludzkie. Za nieodpowiednie słowa szło się w najlepszym razie do więzienia. Zobaczcie jak może kilkunastu polityków, skłócić narody. Przykładem może być dawna Jugosławia… A to są nasze czasy, czasy współczesne…    
Mam taką nadzieję, a wręcz marzenie, by moje dzieci nie musiały żyć w takim społeczeństwie gdzie na co dzień są łamane prawa człowieka do szczęścia i samostanowienia o swoim losie.

piątek, 4 listopada 2011

            29. Kochani! Podobno nie możecie dodać komentarzy na moim Blogu.
Otóż ogłaszam wszem i wobec że można to uczynić!!!  ;-)
Oto instrukcja:
1). Trzeba kliknąć przycisk na dole pod tekstem Bloga napis np.: 2 komentarze.
2). Potem pojawi się strona: Prześlij komentarz. I okienko w którym możecie umieścić Wasz tekst.
3). Pod nim jest okno: Komentarz jako: Wybierz profil.   
4). Rozwinie się zakładka z kilkoma profilami do wyboru.  
    Najprościej wybrać Anonimowy (na końcu) i się podpisać pod komentarzem.
    Jak ktoś ma konto wymienione w zakładce, to wystarczy się zalogować i wysłać.
   Ale to wyższa szkoła jazdy i trzeba mieć konto, więc polecam ten sposób. ;-D
5). Aby umieścić komentarz pod Blogiem należy kliknąć w przycisk: Zamieść komentarz.
     I to już wszystko. Komentarz dodany.
            Jak możecie to kliknijcie w okienko reklamy, to sprawdzę czy i jak działa ta funkcja. ;-)))
Mam nadzieję że u Was to  już zadziała i komentarze sypną się jak ulęgałki ;-D
Jak nie to dajcie znać, będę jakoś te problemy związywał. Papa ;-*

wtorek, 1 listopada 2011

28. Piszę Bloga!!!

Nawet jestem czytany!!! Mam zakładkę statystyki i tam mogę sprawdzić z którego kraju jestem podglądany, jaką przeglądarką i za pomocy jakiego programu otwierany jest mój Blog.
Nie mam komentarzy...;-(  
Nie wiem jak to mam odebrać. ;-D To znaczy że  wszyscy się ze mną zgadzają? Napiszcie coś, pokłóćcie. Tylko nie za dużo bo skasuję… ;-D
Aaaaa… Nudzę się… ;-)))

Dzięki że wpadacie na mego Bloga. To dla mnie wiele znaczy.
Nie… Nie to, że klikając włącza się licznik i profity z reklam się sypią na moją głowę… ;-))) W sumie fajnie by było też… ;-D Ale tych reklam musi być dziesiątki, a i kliknięć na nie tysiące, bym zarobił na jeden bochenek chleba. ;-D
Jakbyście chcieli obsypać mnie złotem, ;-D to nie mam nic przeciwko temu… ;-)))
Tylko wiedzcie, że na koncie mam zero ;-D  
           
Piszę tego Bloga, bym mógł ewentualnie kogoś rozweselić, pocieszyć, pomóc. Może nawiązać kontakt, podyskutować. Chcę zarazem sprawdzić się, co jestem wart, dowartościować... No i też jestem bardzo ciekawy jak to wszystko działa… ;-D
Cieszę się że żyję w takich ciekawych czasach… No i że mam tak wielu przyjaciół.  ;-*