Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 20 listopada 2011

40. Miałem kiedyś wypadek w Suwałkach. Wymusiłem pierwszeństwo na skrzyżowaniu bez sygnalizacji. Nie będę się tłumaczył dlaczego tak wyszło, bo w większości nie wiem. Prędkość w sumie żadna, bo ruszałem. A stuknął mnie Litwin, więc tu i bariera językowa… ;-D
 Opowiem tylko jakie skutki miał ten wypadek na mnie jako kierowcę.
Jechałem z całą rodziną. Żona obserwowała drogę tak jak ja, bo miała prawo jazdy, a ja byłem już po diagnozie. Obydwoje nie wiemy dlaczego i jak do tego wypadku doszło. Nic nie widzieliśmy. Szok. Natychmiast pojawiła się na miejscu wypadku policja, karetka i pomoc drogowa. Nikomu nic się nie stało, oprócz rozbitego samochodu. Mego samochodu. Bo Litwin z żoną zaraz po spisaniu danych, odjechał.
Nie wiem czemu tak szybko się zmył, nieważne… ;-D
Gdy zrobiłem już samochód, przez kilka lat bałem się jeździć. Po prostu sobie nie wierzyłem. Na skrzyżowaniach, kilka razy patrzyłem w lewo i w prawo by je w końcu przejechać. Może żebym wiedział jak do niego doszło, łatwiej było by mi się z tym pogodzić. A tak…  Po prostu bałem się, bo nie wierzyłem samemu sobie. Bałem się jeździć by komuś i mojej rodzinie nie zrobić krzywdy. Bo to ja, jako kierowca powinienem wszystko przewidzieć, a tu cholera zawiodłem!!! Do tej pory jak wspominam ten wypadek ciarki przebiegają całe moje ciało.
Po tych latach od wypadku, nabrałem trochę pewności siebie. Ale dalej sobie nie ufam. Dlaczego? Bo miałem później drugą stłuczkę, w Słubicach.
Jechaliśmy bardzo wolno. I tu znowu Litwin przed nami zaczął dziwnie się zachowywać… Walnąłem w hak holowniczy poprzedzającego mnie mercedesa. Fakt, że byłem obciążony do granic rozsądku, hamulce w Polonezie różniły się od hamulców nieobciążonego osobowego mercedesa...
Ale kończąc… ;-D Mercedesowi nic, a Polonez… został w Słubicach w naprawie. Samochód ubezpieczony, nie było więc problemu.  Tylko ten bagaż i podróż z nim, pociągiem przez całą Polskę. Był stres, bo przy granicy tir za tirem. Trzy pasy ruchu na dwupasmówce i godziny czekania na przyjazd Policji… No i ta świadomość że znów zawiodłem.
Ale, jest i plus w tej całej sprawie… Zdałem egzamin, z zachowania zimnej krwi w stresowej sytuacji. W sumie powinienem być zły, spanikowany, roztargniony. Ale tak nie było. Nawet, sam się sobie dziwię. Mogłem być oparciem dla rodziny, można mi było zaufać i nie było złości ni złośliwych komentarzy. Acha… I jestem teraz ostrożnym starszym panem za kierownicą. ;-D        

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz