Łączna liczba wyświetleń

piątek, 30 grudnia 2011

71.  Był taki reportaż dotyczący Korei Północnej po śmierci Kim Dzong Il-a. Chodziło o koncentracyjne obozy pracy.  Żona była zszokowana.  Ja już od dawna o tym wiedziałem. Nie chodzi mi w tym o sam fakt istnienia takich obozów. W naszej historii to przecież nic nowego.
Najbardziej szokujące jest to, że społeczność międzynarodowa przechodzi nad tym do porządku dziennego, że przestało ją to bulwersować. To tyczy się też praw człowieka w innych bliższych nam krajach.
Gdy Chiny nie były jeszcze potęgą finansową, to przy każdym spotkaniu mówiono ze muszą szybko z tym problem  się uporać. Teraz się o tym milczy.
A powód jest prozaiczny… Pieniądze…
Kasa jest teraz ważniejsza niż ludzie. I to jest smutne… ;-(
No może nie tylko w tej chwili. Ten problem istniał, istnieje i istnieć będzie. Chodzi mi tylko o zatykanie aktualnie ludziom ust czym innym - pieniędzmi… ;-(
Ja uważam że to nie jest normalne. Że są wartości inne, niematerialne. Człowiek zapomina, że oprócz tego, że ma wspólnego przodka z małpą, to od wielu tysiącleci jest już człowiekiem…
Po co powstawały prace i rozprawy filozoficzne? Po co najmądrzejsi ludzie prowadzili dysputy? Po co ludzie w ogóle myślą i się kształcą?
Po to by teraz, miliony ludzi głodowało? By mordowano całe plemiona, narody?
I Etc. I Etc… ?
To nie dotyczy teraz też tylko ludzi. To dotyczy całej planety z jej najmodniejszym teraz tematem - efektu cieplarnianego. Mówiono że Polak uczy się na błędach… nie tylko on. Ogólnie, ludzie teraz tylko na błędach się uczą…
Kto nami rządzi? Zajrzyjmy do jakiegokolwiek parlamentu. Czy oprócz cwanych lobbystów znajdziemy tam kogoś… z normalnie pracującym mózgiem? No może kilku… To naprawdę nie jest wiele…
Oj…(…) „Źle się dzieje w państwie duńskim…” (…) Oj źle… ;-/ 

czwartek, 29 grudnia 2011

70. Zakładamy rodzinę, z siły uczucia ;-D  rodzą się dzieci.
Potem one rosną, dojrzewają. Wszędzie ich pełno … ;-D Małe dzieci, grzeczne, sympatyczne, kochane. Potem uczą się, a będąc nastolatkami, buntują i powstają różne problemy. Czasem duże, a czasem niezauważalne, ale zawsze, dzieci w tym wieku są „mądrzejsze” od rodziców.  
Rodzą się konflikty pokoleniowe, lecz nie koniecznie. To zależy od mądrości rodziców, dziadków i samych zainteresowanych. Z czasem, po latach żalów, zaczyna się wszystko układać. Wszyscy zapominają złe momenty, chcą pamiętać tylko te dobre. Najczęściej się to udaje… ;-D
Gdy dzieci zostają w domu, choć uważam to za błąd, lokum nie zamiera, tęskni życiem. Ale jeśli dzieci wychodzą z domu pogłębiać swoją wiedzę, szukać dobrej pracy, zakładają rodzinę.  Dom staje się tylko siedzibą rodziców, odwiedzaną przez dzieci tylko od święta. W domu robi się pusto. Rodzice cieszą się przez pewien czas, świętym spokojem… Potem ta cisza, zaczyna im doskwierać…
Na szczęście, w tym momencie przychodzą na świat wnuki. Dzieci, pragnąc chwilki spokoju, chętnie korzystają znów z pomocy rodziców. No i tak w skrócie, kręci się w kółko, ta rodzinna spirala zdarzeń… ;-D
Czasem nam się ta spirala zaplącze, rozciągnie, spłaszczy, rozerwie… Ale na zawsze pozostanie tą rodzinną… ;-D
Przeczytajcie ten link, bo jest śmieszny, aktualny i prawdziwy... ;-D

środa, 28 grudnia 2011

69. Ktoś wsadził palce (zmienił kody) w portalu ;-D w którym piszę Bloga. Musiałem sporo czasu poświęcić, by dojść do tego miejsca w którym ten ktoś manipulował. Mniej więcej mi się udało!!! Trochę się tylko różni tło, ale to nic. Ważne że próbowałem. ;-)))
Wkleiłem kilka postów by skontrolować to, czy dobrze to zrobiłem i czy efekt jest trwały i zadowalający. No i chyba jest… ;-D  Nie jestem informatykiem, ale na tyle ile pozwala mój upór, by być już zadowolonemu ze strony, moja wiedza jest jak widać, wystarczająca. ;-D
Tak więc, bądźmy uparci, pogłębiajmy wiedzę, to nawet trudności związane z naszą – SM – chorobą, wyjdą nam z czasem na korzyść. Na początku, irytował mnie zwrot mojego syna gdy miałem problemy z komputerem – „a jak myślisz?”
Teraz wiem, że to nie było zwykłe odczep się, tylko pomyśl sam.
Właśnie, pomyśl, zastanów się, rozwiąż problem, a przy okazji i twój stan umysłu – pracując, pomalutku się poprawi. No na pewno mu nie zaszkodzi jak się trochę pogimnastykuje… ;-)))     
68.  Akcje, udziały, papiery wartościowe, obligacje, fundusze… Dlaczego to tak podnieca świat finansjery i maklerów giełdowych? Chyba dlatego, że tak jak prości ludzie robiąc zakupy i płacąc kartami, nie widzą gotówki którą obracają.
Żyją w świecie wirtualnej iluzji. Przecież nie widzą tej kupki pieniędzy z której czerpią, nie wiedzą ile odkładają, a ile mają w garści. Takimi ludźmi bardzo łatwo jest manipulować. Przykładem jest kryzys obecny i ten z lat 30-tych.
Gospodarkę nakręcają drobni ciułacze. To ich akcje skupywane są przez spekulantów, którzy nimi obracają. Wtedy to tworzy się kapitał, który aż prosi się by go zdefraudować. Są zabezpieczenia, owszem, ale są też i ludzie którzy potrafią te zabezpieczenia obejść.
Kim że jest ten Amerykanin, guru finansowy, który stworzył największą na świecie piramidę? Oszustem!… Wiedział że to jest przekręt i mimo to przez kilkadziesiąt lat oszukiwał ludzi. To on doradzał najbogatszym i brał bez skrupułów, od klasy średniej, ich dorobek życia, obiecując cuda niewidy z akcji i funduszy którymi zarządzał.
No i co? Ludzie zapatrzeni w swojego guru i wierzący mu święcie, potracili swoje majątki. Pieniądze na swoją starość, na wykształcenie dzieci, spłatę kredytów. Między innymi to on przyczynił się do obecnego kryzysu. To jego zdania słuchał świat finansjery. Słuchał zamiast patrzeć mu na ręce. To obłudnie teraz mówiąc, było bardzo nierozważne.
Mówiono swego czasu w Polsce, „Balcerowicz musi odejść” Mylono się. Dopiero teraz to widać. Po przepaści w jaką wpadła Grecja, Italia, Portugalia, Hiszpania i inne kraje po drodze. Polska się jeszcze dobrze trzyma. A mogła być pierwsza, pokazując innym jak się spada.
Tylko teraz Euro jest ratowane, a kto by ratował naszego złotego???
67.  Dostałem taki komentarz i odpowiem na niego bo myślę że trzeba… ;-)

(…) Ja zwyczajnie nie wiedziałam, że to Panu przynosi jakieś korzyści, a w reklamy z zasady nie klikam, jeśli mnie nie interesują, co jest zupełnie naturalne. Dziś natomiast (może i rzeczywiście z przekory właśnie;))) kliknęłam. Pozdrawiam i życzę wielu klikaczy :) K. K. (…)

Gdy nosiłem się z zamiarem publikowania Bloga, rzeczywiście myślałem że umieszczone reklamy na mojej stronie, przyniosą mi jakąś korzyść. Teraz wiem że nie przyniosą, bo nie mogą. Nie znajduję się w odpowiednim czasie w odpowiednim miejscu… ;-D
 
Jak zacząłem pisać, to satysfakcja z tego że ktoś czyta to co napisałem, że ktoś nad tym myśli, że komuś to pomaga, przesłoniła mi zupełnie finansowy aspekt publikacji Bloga.             
Poczułem się dowartościowany i potrzebny. Przecież to było główną przyczyną powstania w mojej głowie zamysłu tej całej idei. I ten cel został osiągnięty!!! ;-D
Chcę, zamykając „już na amen” ten temat, podziękować Wam że mnie czytacie, że mnie wspieracie. I za to odczucie, że ktoś nie powiela, dzięki tym felietonom, moich błędów… ;-D

sobota, 17 grudnia 2011

66.  Czy też  tak macie jak ja? Gdy widząc kogoś w telewizji, słysząc w radio, lub na jakimś wystąpieniu, myślicie - Co on chce osiągnąć, jaką z tego będzie ona miała korzyść? Bo obserwując ludzi i ich parcie na szkło, sama taka myśl wpada do głowy… ;-D  
Ja też pisząc Bloga myślę… Co też o mnie sądzą ludzie?
- Czy on też próbuje nami manipulować? Jaki ma plan? Pewnie chce być ewentualnie radnym i brać jego pieniądze, lub innym politykiem… ;-D  A może chce być w jakimś zarządzie? A może chce być prezesem… ;-D
Na pewno takie myśli przychodzą Wam do głowy… A wiecie dlaczego tak sądzę? Przepraszam za szczerość. To taka głupia obserwacja… Przeczytajcie i wywalcie to z głowy. Proszę… ;-D Ale chciałem to napisać… ;-*
Ktoś kiedyś na blogu dodał taki komentarz… Że nie należy prosić ludzi o klikanie w reklamy bo to odniesie odwrotny skutek. Odnosi… ;-D
Nikt, nigdy oprócz jednego kliknięcia mojego dziecka, nie kliknął by dać mi zarobić, choć to nic nie kosztuje klikającego…
Nieufność? Złośliwość? No nie wiem… Ja też na takich stronach nie klikam… Raz kliknąłem w Pajacyka, dałem grosz żebraczce. Łatwiej jest mi dać znajomemu pijakowi na piwo gdy poprosi, niż kliknąć gdzieś na darmową reklamę… Coś w tym jest… ;-D
Jest taki żart, pewnie wszyscy go znają… ;-D Kowalski ma Mercedesa, willę. Nie chce Nowak mieć dla sobie tego samego, ale życzy Kowalskiemu to wszystko stracił… ;-D
Nie mam zielonego pojęcia dlaczego. Ani mentalność, ani historyczne uwarunkowania, nie pasują mi do takiego działania. Być może to zwykła przekora… Ale jaki w tym jest sens? Bo jakiś być musi, tylko jaki… ;-D    

piątek, 16 grudnia 2011

65.  Wiecie że kierowcy, jadący na kacu jeżdżą szybciej i popełniają dwa razy więcej wykroczeń? Cztery razy częściej zjeżdżają ze swojego pasa ruchu… ;-(
(…) Największe nasilenie przypada na moment, kiedy poziom alkoholu we krwi spada do zera. Złe samopoczucie może się utrzymywać od 8 do nawet 24 godzin. Typowymi objawami występującymi w tym czasie są: ból głowy, wrażliwość na światło, nudności, irytacja, zmęczenie oraz ogólne złe samopoczucie fizyczne jak i psychiczne. - Kierowca, który odczuwa takie dolegliwości może mieć problemy z koncentracją, szybką reakcją oraz prawidłową interpretacją zagrożeń i sygnałów dawanych przez innych kierowców(…)
To jest kurde, prawda!!!  ;-(

Tak jest i ze mną. Na kacu nie tylko gorzej mi się jeździ, ale i bardziej się jazdą stresuję. Ale to nie tylko to. Jak jestem zmęczony to też mam takie same objawy jak na kacu. A do tego, wszystkie stłuczki jakie miałem to zdarzały się po długiej podróży, kiedy się rozluźniłem, w pobliżu domu.
Więc nie tylko nie należy   jeździć po pijaku, ale i wracać do domu na kacu. Ku… . I dopiero teraz mi o tym mówią… ;-)))))

czwartek, 15 grudnia 2011

64.  Kryzys panuje dookoła, a bogaci nadal się bogacą. W Stanach przed kryzysem, w rękach 20% najbogatszych było 40% majątku. Teraz aż 60%. Zdziwienie???...
A jakże. Moje też… 
Jak zawsze, tylko biedni ubożeją bardziej, a klasa średnia się kurczy. Sprzedaż dóbr luksusowych nie spada, a nawet rośnie. Dochodzą do nich nowi bogacze z Rosji, Chin.
Wiem że to tylko pozory, lecz trudno oprzeć się wrażeniu że to oni, mają nasze pieniądze…  ;-D

środa, 14 grudnia 2011

63. Zrobiłem zakupy w „Gruponie”. To jeden z takich serwisów, gdzie można kupić, po preferencyjnej cenie, pewne produkty, reklamujących się tam firm. Wiem jak to już działa. Zrobiłem przegląd samochodu i jestem zadowolony. Myślę że warto to zrobić, bo choć za płyny i materiały eksploatacyjne płaci się normalnie. Zaoszczędzamy sporo, na bardzo drogiej robociźnie. Następną próbą „Gruponu” będzie wykup, za jego pośrednictwem, taniego pobytu weekendowego dla dwóch osób. Na razie gdzieś niedaleko. Może gdzieś w Suwalskim, lub Białowieskim ośrodku. Potem mamy ochotę wybrać się do Czech, Litwę lub gdzieś niedaleko za zachodnią granicę. ;-D
   
Mam też za sobą pierwsze internetowe zakupy. Kupiłem nocną koszulę męską ze „Szlafmycą” jest OK. Fajnie wyglądam i jest, o dziwo, bardzo wygodna.  ;-)))

Ale jestem nowoczesny i Cool… Co nie?   ;-)))))))

wtorek, 13 grudnia 2011

62. Młody człowiek sumiennie pracując, ma tendencję do wpadnięcia w pracoholizm. Wiem coś na ten temat. Gdy zachorowałem i trzeba było trochę zmienić styl życia i pracy. Nie łatwo i nie szybko mogłem się dostosować do takiej sytuacji.
Młody człowiek, zatrudniając się myśli o założeniu rodziny, dzieciach, samochodzie i mieszkaniu. Jasne, że chciałby mieć to wszystko od razu. Niestety, może wpaść przy okazji w pułapkę. W pułapkę kredytową. Za kredyt kupuje, sam, z rodzicami, lub z partnerem mieszkanie i inne dobra. By to spłacić, pracuje po kilkanaście godzin dziennie.
No cóż, młody jest… są…  Jakoś to funkcjonuje…
Ale to wszystko funkcjonuje gdy jest wszystko dobrze. Jak jest zdrowie. W pracy nikt nie podstawia nóg. Nie ma zwolnień, redukcji, ograniczeń, czy przeniesień. Człowiek który bierze kredyt o tym wszystkim nie myśli. Jest pełen optymizmu. Bo ma być dobrze i już. ;-)))
Może, ale nie musi. Drogi kredyt bierze się często na hipotekę, na długie lata i spore raty… Dobrze jest pomyśleć przedtem, o zabezpieczeniu. Nie tym dla banku, tylko dla siebie. Na wypadek zwolnienia, utraty zdrowia…
Aż się serce kraja, gdy się widzi, młode pary w sytuacji bez wyjścia. Zadłużające się, ratujące siebie jak tylko mogą, a wpadające w jeszcze większe bagno…
Depresja, rozwody, choroby, samobójstwa… A wszystko wyglądało tak wspaniale…   

poniedziałek, 12 grudnia 2011

62. Są programy w telewizji których nie oglądam. Jednym z nich jest „Sprawa dla reportera” Nie oglądam ich, bo za bardzo się wczuwam w opowiadane historie i za mocno nimi denerwuję. Mówię że nie patrzę na to wszystko, dla zdrowotności. ;-)))
Reporterka, Jaworowicz, najczęściej porusza w nim tak kontrowersyjną, problematyczną i szokującą prawdę o ludziach, że, powoduje to u mnie gęsią skórkę… ;-D
Niestety, jest to teraz złym doradcą. Nie oglądając tych programów Nie mogę o nich podyskutować z mamą i na tym blogu… ;-)))

niedziela, 11 grudnia 2011

61. A skoro zaglądnąłem na „Piekielnych” to opiszę co jeszcze mnie zszokowało. Opisywał to wszystko ochroniarz. Uprzedzam, to też nie jest śmieszne…
(…)„Na pasażu handlowym otwarto nowe stoisko, które reklamowało się tym iż oferuje koktajle oraz soki przecierowe robione na miejscu ze świeżych, ekologicznych owoców i warzyw”. Jak na razie nic szokującego? Poczekajcie… ;-D
Ochroniarz podglądnął panią sprzedającą, jak kupiła (…) „zgrzewkę najtańszych jogurtów z dolnej półki w cenie coś ponad złotówkę, w dodatku z przeceny, sygnowanych nazwą marketu, które z prawdziwymi owocami miały tyle wspólnego co ja z rządem Burkina Faso, a w składzie można było znaleźć niemal całą tablicę Mendelejewa plus oczywiście jakieś stabilizatory, emulgatory i inne ustrojstwa. Pani oczywiście przelała to wszystko do pięknej misy i wystawiła karteczkę: "Koktajl ze świeżych owoców robiony na miejscu..." (…)
W głowie się nie mieści… Ja ludziom z natury wierzę, a tu?...
To już jest bezczelność wyższego rzędu. Nie zrobię takich zakupów i nie zapłacę astronomicznej ceny za podróbkę, dla takiego oszusta… 

piątek, 9 grudnia 2011

60. Czy wchodzicie czasem na stronę -  http://piekielni.pl/ ? Wiele ciekawych rzeczy można się tam dowiedzieć… ;-D Najczęściej bardzo śmiesznych lub głupich. Tym razem będzie na poważnie.
Chodzi o  Centrum Zdrowia Dziecka. Dowiedziałem się że dziećmi tak naprawdę, opiekują się tam sami rodzice. Nie mają na czym spocząć, więc radzą sobie jak mogą płacąc za różne siedziska. Hotel Szpitalny kosztuje 2x więcej niż inny tej klasy w okolicy.
Rozżalony rodzic napisał - "warunkiem wydania po leczeniu wypisu ze szpitala, jest uiszczenie opłaty za pobyt rodzica” (mniemam że w szpitalnym hoteliku) . „Szpital dzieckiem się nie opiekuje”, (no ale chyba leczy?) „ale rodzic musi zapłacić za to, że wykonywał przez szereg dni pracę pielęgniarek”.
Jakby to nie było… To trochę nie fer, ze strony szpitala i rodzice mają prawo być rozżaleni. Poza tym, jakoś święcie wierzę temu rodzicowi. Znam realia Warszawskich szpitali i przychodni. Poza tym spędziłem kilka miesięcy w szpitalu i rozmawiałem z wieloma pacjentami. Mało kto, oprócz mnie, jest ze szpitalnych usług zadowolony…  A może jestem bardziej tolerancyjny i znając realia pobłażliwy. ;-D

czwartek, 8 grudnia 2011

59.  Właściciel korporacji, chce by zysk w jego firmie był jak największy, udziałowcy też. Prezesi by im dogodzić, kombinują i zatrudniają fachowców od najróżniejszych prawnych machlojek. Dyrektorzy i kierownicy szukają oszczędności. Tną koszty i robią pracowników w balona. W przyjaznych niegdyś firmach, najczęściej rodzinnych, po przejęciach korporacyjnych praca staje się nie do wytrzymania, wyścig szczurów, zawiść, brak tolerancji i zwolnienia z byle powodu… Bo liczy się tylko zysk, mamona dla wierchuszki. ;-D
Czy tak jest? Nie?... To będzie! Coraz więcej firm lokalnych, przejmują olbrzymie międzynarodowe molochy-korporacje.

Hmm… I tak sobie myślę, czy aby ci, krytykowani bez pardonu antyglobaliści nie mają czasem racji?
Czy nie lepiej by się pracowało w firmie gdzie szef zna osobiście większość pracowników? Nie zwalnia z byle powodu, a zakłada przy firmie żłobki, przedszkola, by ludziom pracowało się spokojniej. Daje urlopy, gdy umiera matka, rodzą się dzieci. Gdy zachoruje pracownik lub jego dziecko. Wie co to zasiłek, prezent świąteczny, urlop i integracja. Wie co to jest człowieczeństwo i pewność jutra. Wie co to zarobek, ale i wie co to oszustwo. Wie co to wstyd i godność. Czy taki stosunek do pracownika to coś złego? Czy to jest oznaka słabości? Czy liczy się tylko kasa i konkurencja za wszelką cenę?

Mając te pięćdziesiąt lat, rozumiem tęsknotę moich rodziców za epoką Gierka, Socjalizmu czy Komunizmu. Wtedy naprawdę żyło się bezpieczniej, pewniej, spokojniej. Bardziej przewidywalnie. Czy epoka pewnej pracy, możliwości zaplanowania przyszłości sobie i dzieciom na pewno minęła?
Jeżeli tak, to ludziom na dłuższą metę nie da się zamydlać oczu. To kiedyś wybuchnie. A jak wybuchnie to globalnie i nie będzie co później zbierać.

Sory… Ot takie to moje „Nostradamusowe” przepowiednie na przyszłość. ;-D             

środa, 7 grudnia 2011

58. Jak to się dzieje że dobre, lecz małe firmy bankrutują? Proszę, tak wygląda jeden z wariantów: Korporacja produkująca sprzęt radiowo-telewizyjny, nazwijmy ją „P” Chce zlikwidować mniejszą, ale produkującą lepszy sprzęt konkurencję, nazwijmy ją „D” Zarówno jedna jak i druga firma kupuje podzespoły w firmie na przykład „S
Firma „P” robiąc wielkie zakupy w firmie „S” nieśmiało szepnie, że chętnie by dopłaciła do zakupów, jeśli firma „S" bo ma takie możliwości” firmie ”D” podniesie znacząco ceny. 
Dodam że firma D, nie ma znaczącego pola manewru. ;-D
Firma „S” na to idzie i podnosi firmie ”D” cenę. Firma „P” ogłasza w korporacjach sieci „M” że obniża ceny swojego sprzętu. Ludzie robią zakupy w korporacji „M” i wykupują produkty firmy „P” To co wyprodukowała firma „D” stoi na półkach, bo ma wyższą cenę. Przez kilka miesięcy firma „D” nie zarabia. Nie ma na wypłaty i bankrutuje. Korporacja „P” albo przejmuje firmę „D” i produkuje w niej swoje produkty, albo lobbuje za tym by firmę „D” pokrył kurz. ;-D
Taką samą, lub podobną i bardziej bezczelną formą przejęcia firm, mogą pochwalić się inne korporacje produkujące na przykład „środki C do domu” ;-D Lub deweloperskie, chemiczne, stalowe… I w ten oto sposób, wielkie sieci i korporacje, płacąc podatki i zatrudniając ludzi w danym kraju, oszczędza miliardy w bankach innych krajów…
Nie mogę pisać dosadniej bo pójdę siedzieć… Ale chyba wiecie o co mi chodzi. ;-D

wtorek, 6 grudnia 2011

57. Kilka lat temu zwróciłem się z prośbą do mojej wspólnoty, czy nie mógłbym zamienić mojej niewygodnej piwnicy na inną, leżącą naprzeciwko schodów. Wiedziałem że moja choroba będzie postępować i będzie mi coraz trudniej manipulować przy drzwiach do niej. Miałem jeszcze siłę i po wyrażeniu przez wspólnotę zgody, przeniosłem się…                     
 Teraz po latach, gdy sam już nie mam siły, Kazano mi opuścić piwnicę i wrócić do starej, bo mieszkańcy klatki chcą tam stawiać rowery. Sam tego jak poprzednio już zrobić nie mogłem, więc musiałem poprosić o pomoc. 
Mam pewien żal.
Bo to nie o to chodzi że musiałem się znowu przeprowadzać. Ale o fakt że najpierw coś się daje, (miałem wtedy siłę) a potem zabiera (gdy tej siły już nie ma). Każdy zna, pewne mądre przysłowie ilustrujące taką sytuację…
Było to stresujące przeżycie dla mnie. Raz że dowiodła, po raz kolejny, że nie należy ufać sąsiadom. Drugie że poczułem się podczas przeprowadzki - kaleką, niepotrzebną, chorą. Która musi zdać się na kogoś, by zrobić to co się robiło kiedyś samemu. Poczułem się niepotrzebny. I mimo tego że ustaliliśmy z rodziną, że będę pomagał to i tak wszystko robili inni. Nawet mnie nie potrzebowali. Było… jest, mi bardzo przykro.      

poniedziałek, 5 grudnia 2011

56. „Jak to jest… Co pan powie… Jak się pani czuje”
To najczęściej zadawane pytania przez reporterów po jakimś spektakularnym wypadku. Jakiejś tragedii rodzinnej. Ci ludzie w takich chwilach zachowują się jak hieny. Po prostu żerują (zarabiają pieniądze) na tragedii ludzi. Nienawidzę tego. To odrażające. Myślę że nie tylko mnie to odpycha.
Sporo filmów powstało opisujących takie przypadki. Mówią one, że to nie wina samych dziennikarzy. Oni mając takie predyspozycje, pokazują tylko to, co ludzie chcą zobaczyć i usłyszeć.
Powstaje Więc takie pytanie… Czy to nie my sami, za pośrednictwem reporterów, tak się zachowujemy? Bo jeśli tak jest naprawdę, to świat schodzi na psy… ;-D   
55.  Problem alkoholizmu istnieje i jest bardzo istotny w naszym życiu. Mój najbliższy kolega z podstawówki, miał kłopoty z alkoholem. Nie będę opisywał szczegółów bo nie wiem czy by sobie tego życzył. Jego ojciec zmarł przez alkohol, jemu też nie wiele brakowało. Udziela się teraz w AA. Najlepszego kolegi z Technikum też ten nałóg nie oszczędził. Było już w jego rodzinie bardzo źle, ale dzięki Bogu i mądrej żonie, wyszedł z tego.
Mam jeszcze wielu kolegów i wiele osób w rodzinie, których dotknął ten nałóg. Najczęściej są to uwarunkowania genetyczne-ojciec alkoholik. Dotyka on zarówno mężczyzn jak i kobiety.
Jedni sobie z nim poradzili. Jednak większość dotkniętych tym nałogiem już nie żyje. Bardzo fajni, wartościowi i wrażliwi ludzie. Szkoda. Odwiedzam i zapalę czasem świeczkę na ich grobach, powspominam... Hmm… Jeśli taki mają, bo i tak bywa...
  
 Jestem bardzo wyczulony pod względem picia alkoholu. Może czasem za bardzo. Ale mając przed oczami tak wiele osób mi bliskich, którzy walczyli z nałogiem. Wydaje mi się to normalne.
Jest pierwsza zasada, która powie nam że jest on tuż, tuż. Jeśli nie potrafimy zasnąć bez alkoholu… Jeśli przez kilka tygodni potrafisz nie wypić ani piwa, ani wina. Ani żadnych, tak zwanych drinków, to nie masz się czym przejmować… Ale jeśli musisz wypić codziennie wieczorem, to zaczynasz mieć już problem… Wiem co mówię. Sam paliłem papierosy i miałem depresję. Tak samo się człowiek zachowuje. Zapiera się i mówi że to inni mają problem, a nie on.
Z tym nałogiem to jest tak. Musisz spaść aż na dno, by zdać sobie sprawę, że problem leży po twojej stronie… Tak jest najczęściej i nic na to nie poradzisz… 

niedziela, 4 grudnia 2011

54.  Lubię jak wchodzicie na mego Bloga... ;-D  Zawsze na koniec wpisów, otwieram zakładkę – „statystyka” i patrzę ileż to dziś osób mnie odwiedziło. Nie wiem kto personalnie mnie czyta, ale wiem z jakich krajów i z jakich programów korzystają. Najmilej mi było gdy odwiedziny miałem z Malezji. Kilka odsłon… ;-*  Zaskoczyły mnie tak liczne wizyty ze wschodu. Zazwyczaj wchodzą w zakładkę „Moje opowieści” i czytają opowiadanie.
Jestem czytany w USA, Anglii, Niemczech, Czechach ;-D, Większość to moi znajomi i krewni. Jest mi ogromnie miło. ;-*   A w Australii, Danii, Holandii nawet nie wiem kto mnie czyta. Może się odezwie? Będzie mi bardzo przyjemnie poznać. ;-D   Zakładając Bloga myślałem że będą mnie czytać tylko kilku ludzi z Polski. Moi znajomi, rodzina. Chorzy na SM. dla których piszę w zakładce „Moje SM i nie tylko”  
Pisząc, liczyłem się z tym, że muszę trochę się rozreklamować, być systematyczny. Że ograniczy on moją prywatność, uszczupli wolny czas. Ale nigdy nie myślałem że da mi tyle satysfakcji.
Gdy zaczęło otwierać strony kilkadziesiąt osób dziennie, pomyślałem że to całe pisanie ma chyba sens… ;-D Zarówno ja się cieszę, gdy ktoś mnie odwiedza i czyta. Ale i ten ktoś, kto wpada na tą stronę, zaciekawiony co też nowego dziś wymyślę… ;-D   Dziękuję Wam za to bardzo … ;-*    

piątek, 2 grudnia 2011

53.  Święta Bożego Narodzenia, Sylwestra, to pora składania życzeń. Z reguły jest to lista marzeń. Każdy chce być zdrowym, szczęśliwym, bogatym i takie też życzenia otrzymuje. Nie wiem jak Wy, ale dla mnie, składanie życzeń jest czynnością stresującą. Chciałbym aby moje życzenia były zawsze oryginalne, niepowtarzalne, aktualne.
Ale gdy się jest w towarzystwie nawet tylko kilku osób, nasze życzenia stają się powtarzalne, zdawkowe, podobne do innych. Gdy już je złożę, oddycham głęboko zadowolony, że już po wszystkim.
Takie jest moje odczucie…
Składając życzenia bliskim, chciałbym im „nieba przychylić”, kolegom i przyjaciołom osłodzić życie. Życzyć im czegoś naj, naj, naj!!!
No właśnie, ale jak to wyartykułować… ;-D 
52. W sklepach wyprzedaże, tłumy ludzi czekających takich okazji. Kolejki, kłótnie, bijatyki. A nawet ofiary śmiertelne… Świat zwariował!!! Supermarkety się cieszą bo to olbrzymi zarobek….
Tyle, że zawsze mam niesmak w ustach i pytanie, czy tego wszystkiego nie można by było inaczej zorganizować? Wielkie sieci wykorzystują niezamożnych klientów do zwielokrotnienia swoich zysków, żerując na ich najniższych pierwotnych instynktach...
Człowiek odczuwa wtedy wstyd, jest zażenowany, zszokowany takim postępowaniem. Jednak w tym wszystkim uczestniczy… Uważam że to nie jest normalne…
Nigdy nie uczestniczę w takich imprezach, nawet gdybym miał siłę. Korzystam z innych form zaoszczędzenia kasy. Bardziej „człowieczych” ;-D. Bo chyba ludźmi jeszcze jesteśmy??? ;-D 

czwartek, 1 grudnia 2011

51. Grudzień to nie tylko czas zakupów i wydatków przedświątecznych. Ale też większości rocznych opłat i ubezpieczeń… Te dwie sprawy, nakładają się na siebie i grudzień staje się u nas najtrudniejszym, finansowo, miesiącem do przeżycia. Ten rok, też nie jest inny jeżeli chodzi o opłaty. Ale jak już uda nam się to wszystko poopłacać, Jesteśmy szczęśliwi że mamy to już z głowy… Aż na rok, do następnego grudnia… ;-D
Patrzymy na kryzys panujący dookoła, i doszliśmy do wniosku że jest nam, o dziwo, teraz jakby trochę lżej. Możemy już, co nieco zaplanować, opłaty nam już tak nie ciążą.  To chyba dlatego że unikaliśmy kredytów jak ognia. A pewnie i dlatego, że dzieci pomału zaczynają zarabiać i nas odciążać… ;-D