Łączna liczba wyświetleń

piątek, 28 września 2012

                         210.  A gdyby zapanowała u nas pajdokracja i matriarchat, zamiast tej patriarchalnej demokracji? A gdyby tak obecni odchodzili od koryta, w chwili gdy poczują że są śmieszni, że sobie nie radzą, że są bohaterami różnych afer? A gdyby tak…
            Ależ ta siła władzy, pieniądza jest pociągająca. Jak od niej szybko można się uzależnić. Jakże jest korupcjogenna, układotwórcza, wręcz mafijna. Jak ci co weszli na szczyty władzy, łatwo zmieniają poglądy, łatwo wybielają siebie i siebie nawzajem.
            Zobaczcie, my już się do tego wszystkiego przyzwyczailiśmy…
Wmówiono nam że to jest normalne, poprawne i zaczęliśmy to akceptować…  Zaobserwowaliście to?
            Mediami też sterują pazerni ludzie, im też na rękę jest bezprawie i pokazywanie takich zachowań jakie są im wygodne. Ortodoksyjni Muzułmanie, Katolicy, Żydzi i takie diabełki z PIS- u i PO… Jakże łatwo jest kogoś zgnoić albo postawić na piedestale. Wystarczy tylko mieć warunki ku temu i brak zahamowań…
            Zaczynam tego wszystkiego mieć dość. A gdyby tak wynieść się na jakąś bezludną wyspę…  A gdyby tak…  

czwartek, 27 września 2012

            209.  Czytając te posty, pewnie wygląda na to że mam sporo kasy, jesteśmy wyniośli, bo chwalę się tym i tym, że byliśmy tu i tu. Ale to nie tak... Po prostu po diagnozie przewartościowaliśmy swoje życie. Oszczędzamy na jednym, by były pieniądze na coś drugiego. Kwestia wyboru… ;-D
Chcemy pokazać że można żyć inaczej. Że to co zdrowemu wydaje się niezbędne, choremu jest zbyteczne. Trudno w to uwierzyć, ale to prawda. Dobrze by było gdyby każdy umiał przewartościowywać czasem swe płytkie życie, bez widma choroby, wypadku, czy innego nieszczęścia.
Popatrzmy na złośliwości, jakie sobie sprawiają zdaje się inteligentni ludzie, którym dobro publiczne powinno byś najważniejsze. Partie – PO, PiS, SLD i inne. Im najbardziej jest potrzebna zmiana systemu wartości i przewartościowanie tego co dotychczas osiągnęli. Czy oni tego nie widzą, że są niejednokrotnie, tacy płytcy, śmieszni i głupi?  ;-/     

środa, 26 września 2012

              208.  W środku nie było bogato, ale delikatnie i pastelowo. Było lekko, przestronnie i nowocześnie. Hol był cały we szkle. Sala ciemna, u góry czarna usłana gwiazdami świateł i podświetlonymi rzeźbami. Widownia zielono – czerwona. Nie luksusowa i pluszowa jak inne. Scena, no cóż, wielka… ;-D
            Gdy wychodziliśmy, natknęliśmy się na naszą sąsiadkę z Lesanki. Jest redaktorem w lokalnej telewizji i zaprosiła nas na wywiad dotyczący Opery. Zgodziliśmy się. A że musieliśmy sporo czekać rozmawialiśmy długo na różne tematy, bo dawnośmy się nie widzieli. Sam wywiad był krótki, ale cóż, zobaczyliśmy siebie później w telewizji… W mediach, każdy ma i zna swoje miejsce. Mówi się to, co zostało ustalone, najczęściej nie ma miejsca na improwizację. Ciężki kawałek chleba, ambicje często muszą czekać na dogodny czas i miejsce, no i ta nie zawsze zrozumiana kołomyja… ;-D

wtorek, 25 września 2012

             207.  Nie było słonecznie i upalnie, ale nie musiało. W środku było przyjemnie i ciepło. Wiele się mówiło o tym że gmach opery aż kipi nowoczesnością, elektroniką, techniką… Jednak tego po prostu nie widać… Obejrzeliśmy cały budynek i ot, opera jak opera…
Dopiero program w telewizji, który obejrzeliśmy po powrocie, nam to dopiero ukazał… Studio wizualne, kamery, klimatyzatory, całe sterowanie najnowocześniejsze w kraju. Bajery, komputery, elektronika i najważniejszy, ten jeden element – zespół który razem tworzy ten budynek. Artyści i asystenci, mechanicy i elektrycy, muzycy i wspaniałe instrumenty. Aż się chce zobaczyć jak to wszystko zda egzamin na scenie.
Na szczęście zobaczymy… Mam już prezent na urodziny, razem z żoną pójdziemy na Straszny Dwór – Moniuszki w listopadzie. ;-D    Cdn.  
Scena.
Widownia.
Dekoracja do Strasznego Dworu.
To stało na obrotowej scenie i się kręciło. ;-D
Jeszcze pozagradzane i pusto...
Niesiołowski, Alberto i inni związani z tą operą ludzie, mają takie oto szklano-betonowe kolumny... ;-D
No wielkie to wszystko i świeże. Ja byłem dumny... ;-D 

206.  Minął dzień otwarty w Podlaskiej Operze i Filharmonii. Jakie wrażenia? Ano pozytywne. Piękny nowoczesny gmach, którego galowe otwarcie będzie za tydzień. Obsadzony jest pnączami trawą, krzewami, które jak go obrosną schowają go w tle naszego zielonego miasta.
Mówią że będzie drogi w utrzymaniu, że podatnicy tego nie wytrzymają… Bzdura, ja jestem dumny że powstała. Tak jak z wielu muzeów, teatrów i szkół w naszym regionie… Nie można żałować podatków na te instytucje bo będziemy żyli na pustyni… Szarzy, ubodzy i zgorzkniali… Bo inni mają a my nie. Złe rządy, źli ludzie, kiepski los…
Bóg, Honor, Ojczyzna, przeszłość, tragedie i pomniki. Owszem pamiętać o tym mogę, ale żyć w cieniu tego – NIGDY.
Piękny budynek, utytułowany projekt. Jest czego nam zazdrościć. Wiele jeszcze w mieście nam brakuje, ale to co jest przyćmiewa inne miasta. Że nie wielkie, że nie monumentalne, bo i miasto nie jest aglomeracją. Jeśli tak nadal będzie się Podlasie rozwijać, to i mieszkańcy będą dalej wiedli prym jako najszczęśliwsi w kraju, tak jak do tej pory… ;-D
Nie kasa jest ludziom tu najpotrzebniejsza, lecz stabilizacja, pewność jutra, wiara w rozwój i spokojne spędzanie wolnego czasu… ;-D Inne rzeczy zostawmy władzom. To oni, chcąc się utrzymać u koryta, muszą to nam zapewnić. Cdn.
 Wejście na dach Opery. W sumie od piwnic aż po dach to kilkanaście pięter... 
 Mały amfiteatr przy Operze.
 A tak wygląda dach.
 Duży i nowoczesny gmach. W przyszłości ma cały zginąć przykryty zielenią.
Widok w kierunku wejścia głównego.

czwartek, 20 września 2012


            205.   Przypuśćmy że zakładam firmę, dokładnie tak, jak tego chce rząd. Bo to i zatrudnienie i dobry wpływ na gospodarkę i takie tam pierdoły…
Dokładnie wiem co mnie interesuje, jaką firmę mam teoretycznie założyć, jednak najczęściej człowiek nie wie jak się do tego zabrać - gdzie się udać i co załatwiać.
No niby ma w ręku jakieś wytyczne z urzędu. Trzeba najpierw się udać tu, załatwić to, dostać tamto. Ale wiadomo teoria i praktyka to zupełnie inne sprawy… Tu tkwi pierwszy problem…
Przypuśćmy że pokonałem ten pierwszy schodek. Następny to jest siedziba, narzędzia pracy, pracownicy, sprzęt, rozeznanie rynku.
Potem przychodzi ZUS, Urząd Skarbowy, może Urząd Sanitarny, Handlowy, Straż pożarna?  itp…  Strach się bać… Ja potrzebuję założyć małą firmę, taką do 10 osób i okazuje się - podczas zbierania wszystkich dokumentów że potrzebuję księgowej, kierowcy, kierownika administracyjnego bo się po prostu na tym wszystkim nie znam… Brak mi jest na wszystko czasu. Cierpi rodzina, ja mam rozstrój nerwowy, tworzy się koło mnie pusta przestrzeń.
Koledzy, znajomi, rodzina, mnie unikają. Jedni zazdroszczą, inni się usuwają. Pozostają ci co widzą dla siebie w firmie jakieś korzyści. Tylko że to już nie są przyjaciele!…
A gdy zakładasz firmę i ukradną ci komputer, samochód? Okazuje się, że potrzebna ochrona… Masz tyle pieniędzy ile zaoszczędziłeś, zaczyna ich braknąć. Bierzesz kredyt, dofinansowanie? Wszystkie te sprawy są obwarowane różnymi przepisami, na pewno nie przyjazne dla ciebie. A korupcja?…  
No i co? Masz już dość? Ty chcesz tylko lepiej zarabiać, a okazuje się że masz pod nogami same kłody…
Podziwiam tych ludzi co mają firmy, w każdej chwili może przyjść jakaś kontrola i dla własnego widzi mi się ją zamknąć. A jeśli nazwie cię złodziejem, wiadomość pójdzie w świat i po pół roku okaże się że to ty jesteś w porządku i skrzywdzono cię? Czy ktoś za to odpowie? No… Bankructwo i nie tylko. Najczęściej oznacza to śmierć biznesmena, może nie tyle dosłowna co psychiczna.
Rząd chce byśmy zakładali firmy. Miech zmieni najpierw rzeczywistość… Bo ja, jakem Janusz, bardzo się obawiam, że to tylko tak ładnie wygląda z zewnątrz...

sobota, 15 września 2012

             204.   Muszę się pochwalić!!! Mimo że moje urodzinki dopiero w listopadzie, to już dostałem prezent od żony. ;-* W te wielkie święto, moje i naszego wspaniałego kraju, idziemy do nowo powstałej, jeszcze nie otwartej (28-30 września otwarcie), Opery i Filharmonii Podlaskiej. Idziemy na „Straszny Dwór” Stanisława Moniuszki. Byliśmy w filharmonii, operetce,  ale w prawdziwej operze na prawdziwym spektaklu jeszcze nigdy… Cieszę się z tego prezentu jak dziecko… ;-D
Za tydzień w niedzielę, wybieramy się, koło południa, na dzień otwarty tejże opery. Podobno ma sporo najnowszych bajerów, sceny ruchome, zapadnie itp. Też już się cieszymy na tą wizytę. Może jesteśmy trochę dziwni, ale takie imprezy nas cieszą... Koncerty, noce muzeów, spektakle po prostu nas pociągają. Polityka, przepychanki między religiami, telenowelki – owszem, niekiedy zainteresują - przecież nie żyjemy na księżycu… Wiemy o tym, ale to po prostu olewamy… ;-D  



wtorek, 11 września 2012

            203.   Ktoś gdzieś napisał:
Żyjemy w kraju, gdzie rowerzystę sadzamy do więzienia za wypicie piwa, uczciwego obywatela uważamy za pierdołę, a kradzież milionów złotych uważamy za zaradność…
            Jest w tym wiele prawdy i coś w tym wszystkim kłuje… "Mogło by być tak pięknie a wychodzi jak zwykle"…
Tylko z czyjej to niby winy?… ;-D 

niedziela, 9 września 2012

           202.   Wiem jakie będzie moje następne postanowienie Noworoczne. Będę powtarzał wiadomości z kursu angielskiego, na który chodziłem niedawno. To jest starter, więc podstawa, warta przypomnienia...  A może będzie mi kiedyś potrzebny, kto to wie? A jak nie, to co to szkodzi trochę się podszkolić, pół godziny dziennie można sobie wygospodarować, a jaka satysfakcja gdy się odpowie na pytanie obcokrajowcowi jego językiem… 
          Wiem to, bo mówię także po Niemiecku i Rosyjsku. Czasem oglądam dla przypomnienia języka, jakiś program telewizyjny, film z tego kraju. Pomaga, ale dobrze jest pogadać z kimś na żywo, a już najlepiej na przykład z Niemcem po Angielsku, Hiszpanem po Niemiecku, Czechem po Rosyjsku… Bo przykładowo z Anglikiem ze Szkocji, czy Niemcem z Bawarii, to może być problem, zwłaszcza gdy pozostanie on przy swojej gwarze... ;-D     

czwartek, 6 września 2012

                        201. Jest taka grupa ludzi co uważa - Nie ważne jakim był człowiekiem, jak traktował ludzi i czy musiał wszystkich „winnych” zabijać... Ważne że należał do żołnierzy wyklętych, ludzi lasu albo do AK…
Albo...Nie ważne jakim był człowiekiem, ważne że był w partii, ORMO, czy milicji. Musiał byś pachołkiem sowieckim i na pewno nie patriotą…

Wrzucanie wszystkich do jednego worka, nie prowadzi do zabliźnienia ran, a tylko je rozdrapuje… Co dzisiejszy dwudziestolatek może wiedzieć o człowieku żyjącym podczas i po wojnie… Czy wie więcej niż siedemdziesięciolatkowie czy starsi ludzie, co pamiętają te czasy i tych ludzi znając ich osobiście? Jeśli oni przez te lata, lata socjalizmu i lata dzisiejsze nie chcieli stawić komuś pomników, to chyba wiedzą dlaczego…
Ludzie są różni, jedni są poczciwi, lub powiewają jak chorągiewka na wietrze. Inni są chciwi na zaszczyty i władzę. Są ludzie uczciwi, co się nie zastanawiają za dużo i pracują gdzie jest miejsce, no bo jakoś te życie trzeba przeżyć…
Są tacy co wiedzą z góry jak mają żyć, mają z góry ustalone poglądy. Są tacy których to nie obchodzi. Są swołocze i ludzie dobrzy, zarówno „z jednej i drugiej strony”. Uważajmy więc by przez swoją niewiedzę, niedoświadczenie i niedouczenie, nie skrzywdzić ani tych ani tych.  
Bo łatwo w tej chwili znaleźć kogoś kto chce dla własnej korzyści odwrócić historię tak, by działała na jego korzyść. Ludzie starsi nie chcą, nie mogą, albo zwyczajnie nie potrafią poruszać się w dzisiejszym świecie mediów i nie wiedzą że ktoś w Internecie chce zrobić karierę ponad głowami innych wykorzystując dawne czasy do siania zamętu i nienawiści.
Obserwujmy więc polityków, bo to oni są najbardziej podatni na takie lub inne sugestie. Nie zapominajmy tego jak działali i co mówili pięć- dziesięć lat temu, gdy byli sami przy władzy.
Jak ktoś to wie i patrzy im na ręce, zaobserwuje jak to wszystko działa… „I straszno się robi i durno na duszy”  ;-D  

środa, 5 września 2012

              200. Coraz więcej firm oferuje nam odwróconą hipotekę. (Chodzi tu najprościej mówiąc, o ludzi starszych co za miesięczną rentę zrzekają się praw do swego mieszkania po śmierci.) Takiej działalności nie regulują w Polsce żadne przepisy. Klienci nie mają żadnych gwarancji na to, że wszystko będzie tak pięknie jak w reklamie…
            Uważam że to dobry pomysł, dający obopólną korzyść stronom i sprawdzony na zachodzie.
Tyle tylko… Że znając nasze realia, zaraz będą oszuści i już pojawiają się pierwsi, co mogą nam ukraść oszczędności całego życia… 

niedziela, 2 września 2012

                199.  Wiele się słyszy wokoło, że oberwano pracownikom pensje, zakład zbankrutował, bezrobocie itp.… Pewnie to jest im teraz koniec świata, ale ja uważam że to jest kłopot, ale nie żaden problem. Jeśli żyje się oszczędnie, z głową i umie przewidywać…
My jako pięcioosobowa rodzina żyliśmy z ponad tysiąca złotych dochodu stałego, plus zasiłek, stypendium, dodatek, praca w Niemczech. A spłacaliśmy kredyty, raty za mieszkanie, debety.
Jak się rodziły nasze dzieci, to jakoś wszystko było takie naturalne. Miłość, ślub, dzieci, ich wychowanie, nasza praca. Nic wielkiego. Prawa przyrody i wszystko. Wszystko w granicach rozsądku. Norma, tak ma być i już…
Przecież i ja chorowałem, i my traciliśmy pracę i znajdowaliśmy inną. Mama nam pomagała jak mogła, lecz mogła niewiele bo pracowała. Wpadała często, ale bez przesady. Podnosiliśmy się szybko, sami, szukaliśmy zajęcia w kraju i zagranicą. My sami bo to było przecież nasze życie…
Zawsze brakowało pieniędzy i zawsze jakoś je znajdywaliśmy. Były chrzciny, pierwsza komunia, egzaminy. Babcia była, cieszyła się wnukami, smuciła ich i naszymi troskami… Jednak było rozgraniczenie: na życie babci i nasze.
Teraz gdy słyszę, że dziadkowie muszą pomóc - Nie spać w nocy, brać kredyty przez lata i je z problemami spłacać, pracując ponad siły dla młodych, pięknych zdrowych dzieci… To coś mi tu nie gra… Nie mieści mi się to w głowie…
W tej chwili myślę, że najlepszą pomocą dla naszych dzieci jest to, że nie muszą się o nas troszczyć. Odwiedzać w szpitalach, kupować leków, umawiać z lekarzami, gotować nam posiłków…
Bo nawet, gdyby dzieci straciły pracę, to dzieci powinny wiedzieć, że ich już starsi rodzice, mają też już i swoje kłopoty, potrzeby, które jak nie zaspokoją teraz, to odbiją się kiedyś na ich zdrowiu. Mają marzenia które też chcieli by przed śmiercią spełnić… Dzieci muszą nauczyć się dawać sobie radę, tak jak i my radziliśmy sobie w ich wieku. Trzeba wiedzieć już w końcu, w jakim momencie tą pępowinę należy przeciąć…
Jak ja bym chciał mieć przed laty,
aż takie problemy jakie niektórzy mają teraz…  

sobota, 1 września 2012

            198.  Czy świat po przyjściu wnuka / wnuczki, wywraca się nam o 180stopni? Nie mamy jeszcze wnuków, stąd te rozterki. Może na wyrost. ;-D
Wiadomo, że człowiek się cieszy, czeka przyjścia na świat potomka. Wiadomo też że trzeba pomóc matce, przynajmniej w pierwszych dniach po urodzeniu. Przecież to nasza krew… To mi się wydaje jasne, tak było po połogu i u nas...
Ja jako chory, patrzę w tej chwili, z punktu widzenia tego jedynie aspektu:
- Czy pojawienie się wnuka wpłynie na moje teraźniejsze widzenie świata i zacznę rozpieszczać dziecię kupowaniem zabawek jakie sobie zapragnie? Czy będę pytał co zje, jeśli mam tylko rosół, a wiem że odpowie że chce pizzę, frytki, colę i chipsy? Czy będę mówił że jest śliczne, mądre, wspaniałe, jeśli w rzeczywistości będzie miał „odstające uszy” i będzie rozstawiał rodziców po kątach? Czy to wpłynie na moje wydatki w „aptece”?
Oglądam filmy, obserwuję ludzi w parku i czasem szlag mnie bierze… Mówią - jaki słodki, jaki wesoły, śliczny bobas, a te dziecko jest jak najbardziej normalne, tak jak setki innych dookoła, takie jak były moje dzieci... Czasem dla mnie wydają się nawet wredne…  
Świeże babcie mówią - od razu chce się pomagać, jak gotuję dla dwóch to ugotuję dla pięciu, pomogę bo rynek pracy taki chwiejny a młodzi potrzebują pieniędzy…
 Kiedy to widzę i o tym słyszę to się zastanawiam, czy i ja taki będę? Mówią mi że tak - ale teraz to mi się nijak wierzyć w to nie chce… ;-D