Łączna liczba wyświetleń

piątek, 28 listopada 2014

          496. Wiecie jak to miło jest powitać żonę w drzwiach gdy wraca z pracy mówiąc jej - Witaj kochanie, tęskniłem za tobą. Jak Ci minął dzień? Ugotować coś smacznego dla niej… Zobaczyć ten radosny uśmiech i błysk w oku - to bezcenne!
 Jak miło pocałować jej dłoń tak bez okazji, za to że jest. Powiedzieć kocham cię, przytulic… Cieszę się że mogę wywołać na jej twarzy te objawy zadowolenia, czasem szczęścia, spokoju, z powrotu do domu… Planować coś razem, rozmawiać, uśmiechać.
Na pewno to działa w obydwie strony. Obydwoje mamy satysfakcję że coś robimy dla siebie dobrego. To nic nie kosztuje, nie musimy się wysilać, a taki daje wspaniały efekt.
Piszę o tym, nie dlatego że chcę się chwalić, ale dlatego że można to naśladować i sprawić że życie staje się radośniejsze, sympatyczniejsze, znośniejsze.
Przecież w życiu lepiej jest się uśmiechnąć, zagadać, pożartować niż narzekając zajmować się tylko swoimi sprawami. Jesteśmy zwierzętami stadnymi, więc zachowujmy się tak, aby z nami było innym dobrze, poprawiajmy im humor, pomóżmy. Bez tego życie staje się jałowe, smutne, jednostajne i nudne, a my widziani w szarych barwach…  

czwartek, 20 listopada 2014

          495. No i nieuchronnie staliśmy się dziadkami… To było do przewidzenia od dnia wyjścia za mąż córki… Żona się kręciła wierciła tej nocy, a nawet obudziła zbudzona Czeskimi słowami we śnie. Okazało się, tym czasie córka źle się poczuła.  Z rana telefon od córki, że jest w szpitalu i rodzi. Po dziesiątej drugi telefon że urodziła dziewczynkę. Żona się przyznała, że w tym czasie w myślach powiedziała do córki - no to czas rodzić, dosyć męczenia się i do roboty… Zaczęła przeć i pomogła urodzić… Ot to taki kontakt pozazmysłowy… ;-)
Fakt faktem, zostaliśmy dziadkami ślicznej, zdrowej wnuczki… Ha!!! ;-)   


wtorek, 4 listopada 2014

              494. Inna sprawa, (nawiązując do poprzedniego tekstu), to kierowcy… Bezmyślne jołopy co mimo kilkukrotnej utraty prawa jazdy jeżdżą i w końcu mordują na drodze. Synkowie, znajomi prominentów i prokuratorów , co w nos się nam śmieją - bo mają znajomości i też robią na drogach co chcą - by w końcu odebrać komuś życie.
WORD- y i urzędnicy ustalający przepisy i wydający prawo jazdy niedouczonym debilom i tym co nie wiedzą, że pojazd może być nie tylko wspaniałym urządzeniem jak na przykład aparat rentgena, ale i bronią taką jak bomba atomowa…
Czy telefon przy uchu kierującego to nie odbezpieczony granat z opóźnionym zapłonem? A piani kierowcy? Ilu z nas jeśli nie sami jechali po „piwku” czy lampce, albo nie zwracali uwagi na kierowców w pianym widzie, czy narkomanów za kierownicą?  
Dajmy znać komu trzeba i wyeliminujmy ich z dróg…
Kolejną sprawą bardzo teraz popularną są pracodawcy. Mają bardzo dobre prawo, tylko dlaczego w wyegzekwowaniem czegokolwiek u nich zwykli pracownicy nie mają szans…? Umowy śmieciowe, na czarno, kolejni podwykonawcy i na końcu ludzie którym się nie płaci…?
Każdy wie dlaczego i kto jest winny, ale pieniądz czyni to, że nie ma odpowiedzialnych… Dlaczego nie zmienia się prawa, by do takich rzeczy nie dopuścić?
LUDZIE, LUDZISKA, CZY MACIE SUMIENIE?
Jak z taką świadomością, - że coś mogliśmy, ale nie zrobiliśmy nic – żyć…
Była tradycja w starej Japonii, że jeśli zawiedliśmy, popełniamy harakiri. Kto u nas, zresztą na całym świecie wie co to wstyd, sumienie, odpowiedzialność – prominenta, urzędnika, celebryty, pracodawcy, albo zwykłego obywatela? - 1% populacji, - 2%...?   

poniedziałek, 3 listopada 2014

           493. Czy ktoś ma spokojne i czyste sumienie, żyjąc w takim społeczeństwie gdzie można  posiadać takie coś jak - Licheń czy inne parafialne budynki i pałace miliarderów którzy lokują kasę w rajach podatkowych by nie płacić podatków… ?
Pomyślmy, jakież by były wioski dziecięce, warunki w szpitalach. Jaki sprzęt, jaka opieka gdyby ludzie potrafili się dzielić… Po co miliardy, pałace jeśli do życia wystarczy kilka pokoi… Do odpoczynku - normalne wczasy, do jeżdżenia  zwykły samochód, a do jedzenia nawet i czasem luksusowy posiłek w restauracji…
Rozumiem ciągoty człowieka do zbytku, ale bez przesady. Po co?
Ludzie zarabiają i mają na kontach po kilkaset miliardów dolarów… Ja uważam że taki człowiek nie jest normalny, że ma jakieś odchyły psychiczne… No bo jak można żyć ze świadomością że ma się tak wiele, gdy inni nie z własnej winy nie mają nic, albo stracili wszystko… Jak można mieć to wszystko w d… ? Jak można tworzyć takie przepisy umożliwiające legalność takich kominów finansowych…
Ja tego nie rozumiem i wstyd mi że żyję w takim świecie…
W czasach, gdy powstają takie instytucje i fundacje jak Wielka Orkiestra i zwykli ludzie zarabiający skromne pensje potrafią się dzielić każdym groszem, to ci co mogą naprawdę pomóc rzucają ochłap dla świętego spokoju i dalej patrzą w oczy ludziom biednym i śmieją się w oczy głupiemu motłochowi… 

niedziela, 2 listopada 2014

        492. Cześć! Wczoraj mieliśmy święto. Odbieramy  je jako święto wszystkich zmarłych, a nie jako święto Wszystkich Świętych jak to jest w zamyśle kościoła… Zresztą tak jak większość
 Spotkaliśmy wielu znajomych na cmentarzu, pogadaliśmy, zapaliliśmy znicze na wielu grobach przedwcześnie zmarłych przyjaciół… No cóż, tak to jest.
Zauważyłem, że w tych „małych społecznościach” gdzie wszyscy się znają, młodzi ludzie zaczynają odbierać to święto jako spotkanie towarzyskie tych co zmarli i tych co ich wspominają.
To dobrze że święto zaczyna przybierać „ludzką”, bo przecież takim jest, formę, zamiast tej pompatycznej celebryckiej, „jedynie słusznej i zbawiennej” ;-)
Wielu znajomych zmarło w cierpieniu, pod wpływam narkotyków, pogrążeni w nieświadomości, inni zginą w drodze na i z cmentarzy… Myślę że trzeba się cieszyć z tego że zmarli już nie cierpią i być może mają lepiej tam, gdzie opatrzność ich powołała. A ci szaleńcy pędzący w maszynach śmierci już nikogo więcej nie zabiją…
To powinno być wesołe święto jakim jest w Ameryce Południowej czy Środkowej. To przecież jest jedyna pewna granica do której każdy kiedyś dotrze i w sumie dąży… Kiedyś się śmierci bałem, teraz już tylko ewentualnego bólu… No tak to jest…
Mimo ogólnej niesprawiedliwości (zapytowywuję czasem dlaczego tacy jesteśmy?) Śmierć jest jedyną pewną sprawiedliwą rzeczą na naszym końcu podróży.