Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 2 listopada 2014

        492. Cześć! Wczoraj mieliśmy święto. Odbieramy  je jako święto wszystkich zmarłych, a nie jako święto Wszystkich Świętych jak to jest w zamyśle kościoła… Zresztą tak jak większość
 Spotkaliśmy wielu znajomych na cmentarzu, pogadaliśmy, zapaliliśmy znicze na wielu grobach przedwcześnie zmarłych przyjaciół… No cóż, tak to jest.
Zauważyłem, że w tych „małych społecznościach” gdzie wszyscy się znają, młodzi ludzie zaczynają odbierać to święto jako spotkanie towarzyskie tych co zmarli i tych co ich wspominają.
To dobrze że święto zaczyna przybierać „ludzką”, bo przecież takim jest, formę, zamiast tej pompatycznej celebryckiej, „jedynie słusznej i zbawiennej” ;-)
Wielu znajomych zmarło w cierpieniu, pod wpływam narkotyków, pogrążeni w nieświadomości, inni zginą w drodze na i z cmentarzy… Myślę że trzeba się cieszyć z tego że zmarli już nie cierpią i być może mają lepiej tam, gdzie opatrzność ich powołała. A ci szaleńcy pędzący w maszynach śmierci już nikogo więcej nie zabiją…
To powinno być wesołe święto jakim jest w Ameryce Południowej czy Środkowej. To przecież jest jedyna pewna granica do której każdy kiedyś dotrze i w sumie dąży… Kiedyś się śmierci bałem, teraz już tylko ewentualnego bólu… No tak to jest…
Mimo ogólnej niesprawiedliwości (zapytowywuję czasem dlaczego tacy jesteśmy?) Śmierć jest jedyną pewną sprawiedliwą rzeczą na naszym końcu podróży.  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz