Łączna liczba wyświetleń

poniedziałek, 23 czerwca 2014

               471. Anomalie pogodowe - jako broń pogodowa wojsk Chińskich, Rosyjskich, Amerykańskich, a „wmawia"  ludziom efekt cieplarniany i przyzwyczaja do anomalii pogodowych (opady, susze) itp. 

           Mogę w to uwierzyć i jest bardzo prawdopodobne, że wojsko wykorzystuje pogodę jako broń. Wiele anomalii pogodowych układa się w logiczną całość, gdy założymy w nią ingerencję wojska.
Inaczej jak efekt cieplarniany - logicznie słuszny - ale za szybko postępujący.
Takie eksperymenty wojskowe, wraz na przykład - z wycinaniem puszczy w Brazylii, zmienianiem biegu rzek, rolnictwem i tym wszystkim co go wspomaga i eksperymentami, tworzy klimat na planecie.
Oglądałem program w telewizji mówiący i przedstawiający dowody na poparcie tych tez i zaczęło mi się wszystko układać w logiczną całość. Zasiewanie przez wojskowych chór przy pomocy jodku srebra, ingerencja w pogodę podczas działań wojennych. olbrzymie hektarowe stacje radiowe stworzone tylko do unoszenia warstwy jonosfery i zmieniania biegu prądów strumieniowych tworzących pogodę naszej planety. Takich rzeczy normalnie się nie tworzy bo do niczego nie są nam potrzebne, no chyba że do celów wojennych.
Te wszystkie eksperymenty zaczęto robić po drugiej wojnie światowej i wypróbowywać na przykład w Wietnamie, Iranie, Afganistanie… Zdjęcia satelitarne pokazują, że te niezwykle tajne, ogrodzone drutami kolczastymi i kordonami wojska systemy istnieją w wielu krajach. W Stanach są trzy, w Rosji i Chinach po kilka. Do czego służą te wytwarzające miliony watów budowle wymierzone w chmury? Naukowcy starają się to wytłumaczyć… I tłumaczą a ich wyjaśnienia unoszą włosy na głowie…
Ja w to wierzę, bo to wszystko jest logiczne. Ten kraj zdobywa władzę, jest silny gospodarczo, który panuje nad pogodą, a aktualnie dzieją się w „chmurach” dziwne rzeczy i tu widzę problem, a nie w dymie z kominów…

piątek, 20 czerwca 2014

             470. …Był taki program w lokalnej telewizji, o pewnym uznanym twórcy z małej wsi na Podlasiu. Będąc dzieckiem czytał poezję, interesował się malarstwem i sam zaczął uprawiać tą dziedzinę sztuki. Zauważył, że ludzie zaczynają go traktować niepoważnie, jak dziwoląga. Spytał mamy dlaczego? Jeśli ja jestem nienormalny, to kto nim jest?
Mama dała mu za przykład jednego sąsiada, rodzinę drugiego… Jeden bił żonę dla zasady prawie codziennie, znęcał się psychicznie nad nią i dziećmi, ale rodzina była we wsi szanowana i zamożna. Inny sąsiad kilka razy w tygodniu się upijał, Wszystko było na głowie żony i dorastających dzieci. Ale tu też rodzina była szanowana, pracowita i mimo wszystko radząca sobie ze wszystkim w życiu…
No tak, tyle że wszyscy byli niewykształceni, zachowywali się jak wszyscy dookoła, nie znali nic co by ich wyróżniało i słuchali tego co ludzie im opowiedzą.
Jego interesowały inne rzeczy. Oryginalnie myślał, układał to sobie w głowie, uczył i się kształcił. W końcu pomyślał - mam gdzieś taką „normalność”, gdzie tacy ludzie stanowią normę, a na jego patrzą jak na dziwoląga. Przestał się tym przejmować.
Został uznanym w Polsce i zagranicą twórcą, zarabia sporo, rozwija…
A wieś podupada, starzeje, zarasta, znika.
Co jest normą, a co nie? To co mamy dookoła?
Czy człowiek ma kryć swoje zainteresowania, marzenia, plany? Swoją oryginalność, zamiłowania, inność? Przecież każdy jest inny, więc w czym rzecz?
By wygłaszał formułki wyuczone w szkole, wypełniał testy, wygłaszał tylko to co jest normą, a resztę tematów zamiatał pod dywan? Przecież tak już się nie da… Najwyższy czas to sobie uświadomić. To co jest normą dla jednego człowieka, społeczności, nic nie znaczy dla drugiej… Sory, ale takie myślenie to patologia…Zacznijmy doceniać i szanować  to co mamy, a nie wytykać palcami i śmiać się z pełnowartościowej "inności" - innych.

wtorek, 17 czerwca 2014

             469. Bardzo się cieszę i jestem usatysfakcjonowany, bo odwiedzin na stronie z SM – em było ponad dwadzieścia tysięcy, a na pozostałych stronach drugie tyle. ;-*
Tajlandia, Makau, Brazylia, Wenezuela, Nigeria, Malezja, Islandia, o Austrii, Francji, Litwie, Kanadzie, USA, itd., nie wspomnę, bo to codzienność… To są tylko te ostatnie kliknięcia, a były one już z całego świata… ;-* Czuję się tak, jak kiedyś zbierając znaczki pocztowe, a miałem je z ponad pięćdziesięciu krajów i zbierałem je w czasie komuny i kryzysu… ;-)
… Wypada na to, że ktoś zagląda tu codziennie i wielu co najmniej raz w tygodniu...
Dziękuję. ;-*
Czuję się potrzebny, dowartościowany, a poza tym zmiany w mózgu nie postępują jak myślałem…

niedziela, 15 czerwca 2014

                468. Otwierając biznes, będąc pracodawcą, chcemy by pracowali u nas ludzie kompetentni, oddani pracy, co by powielali nasze wzorce i mieli podobne zdanie do naszego.
Robimy castingi, zapraszamy na rozmowy kwalifikacyjne, przeglądamy CV, listy motywujące. Jesteśmy pewni, że zatrudniamy odpowiednich ludzi, na odpowiednie stanowiska. Obrastamy w piórka, gdy interes przynosi zyski, zastanawiamy się nad przyczynami gdy następuje stagnacja.
Jesteśmy pewni, gdy popadamy w kryzys, że przyczyną są pracownicy. Zaczynamy na nich oszczędzać, mniej płacić, zwiększać wymagania, czas pracy…
Nie zastanawiamy się czy wymagania są słuszne, sprawiedliwe, liczy się tylko cel do którego dążymy, bo to my jesteśmy szefami…
Ja chyba zostałem wychowany w innych czasach, czytałem inne lektury, obracałem w innych kręgach, bo zauważam coś dziwnego…
- Im człowiek jest bardziej związany z firmą, jest traktowany sprawiedliwie, dostaje godziwe wynagrodzenie, urlop, premie i nagrody za nadgodziny. Jeśli za wprowadzanie nowości podwyższające zyski jest doceniany, to w firmie panuje rodzinna atmosfera, pracuje się wydajniej i samoistnie podwyższane są standardy względem siebie.
Pracownik, jak każdy człowiek, ma swoje problemy, zainteresowania, potrzebuje dowartościowania i pewności jutra. Ma on swoją rodzinę, czasem ktoś zachoruje, źle się uczy. Jest niegrzeczny, albo jest nieprzeciętnie zdolny potrzebujący większej gotówki i więcej czasu do rozwoju. Tak jak w każdej komórce rodzinnej… Jednak ma też i swój rozum.
Widzi jak robi mu się wodę z mózgu, nakłania do walki szczurów, namawia do rozwoju firmy kosztem jego zdrowia, czasu poświęcanego rodzinie. Tak się dzieje w wielu dużych zagranicznych firmach.  
Pracowałem u wielu pracodawców. Jednak największą  korzyść ze mnie mieli, gdy i oni dawali coś od siebie. Podchodzili po ludzku, okazywali zrozumienie, wymagali, ale i premiowali moje wysiłki. Gdy zachorowałem, dostałem cały pakiet socjalny. Dzieci na święta dostawały paczki. Zapraszany byłem na festyny, imprezy integracyjne, dni otwarte, a czasem na zwykłe pogaduszki.
Wtedy czułem się dowartościowany i dawałem bardzo wiele firmie. Teraz widzę, że coraz mniej jest szefów, firm, które potrafią słuchać swoich pracowników. Dla których liczą się tylko zyski, a pracownika traktuje się jak rzecz, którą można wymienić jak części w maszynie… Ludzkie uczucia przestają się liczyć, a zaczyna dominować pogarda. Pracownika wykorzystuje się do granic możliwości a potem zwalnia, zatrudniając drugiego, świeżego. Zapomina się o jego potrzebach, kredytach, rodzinie, czy zadowoleniu, zdrowiu i odpoczynku. Pracodawcy zapominają że gdyby nie pracownicy, firma by nie mogła funkcjonować. Ogólne zezwierzęcenie obyczajów wchodzi do norm dnia codziennego w pracy...
To mi się bardzo nie podoba, bo słyszane są takie opinie, że w tych samych konsorcjach na tych samych stanowiskach w innych krajach, dostaje się inną wypłatę, ma się więcej wolnego, stres jest mniejszy i wymogi znacznie niższe. Ciekawe dlaczego?... 
           467. Zarówno podczas czasów stalinowskich i wojennych wywożono i mordowano setki i tysiące ludzi w imię idei, wprowadzania ustroju, zastraszania… Takie cos w odpowiednich warunkach jest niestety i dziś możliwe…
Ale nie o tym chciałem w tym momencie mówić… Chodzi o to, że pamięć jest adekwatna co do ilości tych zdarzeń, ilości ofiar których to dotyczyło i do tego w jakim okresie czasu i z jakiego powodu takie coś mogło się zdarzyć…
W czasie wojny istniała lewicowa machina partyjna, hitlerowcy oraz ich poplecznicy i partyzantka z lewej strony, prawej strony oraz bandy mordujące dla zysku i zemsty …
Ci pierwsi wywozili, mordowali, pacyfikowali, tworzyli obozy koncentracyjne o tym się pamięta i mówi przy każdej okazji...
Rzadko, bardzo rzadko mówi się o drugiej, mniej licznej grupie która likwidowała wrogów po jednej osobie, po kilka po kryjomu, po partyzancku... Przychodzili najczęściej nocą po cichu, wyprowadzali najwyżej po kilka osób do lasu i mordowali. Często ich bliscy nie wiedzieli kto, za co i dlaczego…
W innych rejonach, bezpieczniejszych, nie kryto się z tym robiono publiczne egzekucje. Zarówno jako żołnierze wyklęci, lewicowi watażkowie, jak i zwykli bandyci...
Kto teraz „rozbierze”, gdy świadków już nie ma, a pamięć podsuwa czasem zgoła odmienne historie… Bandy zmieszały się z partyzantami, uczciwi patrioci z kolaborantami i odwrotnie. Załatwiano swoje prywatne sprawy,  nieporozumienia rodzinne, wykorzystywano czasy i zaistniałą sytuację dla swoich idei, prywaty, ambicji…
Z ich rąk też zginęło bardzo wiele osób, ale o tych ofiarach pamięta najczęściej już tylko rodzina. Obraz zostaje zatarty, zapomniany, nieprawdziwy… Wielu ludzi nie ma grobów, pomniki stawiane są nie tym co powinni je mieć, a pamięć zależna jest od tego o czym większość chce pamiętać… Ja o tym jeszcze wiem z opowieści dziadków, rodziców, moja pamięć jest żywa. Jednak czasem „w kieszeni scyzoryk mi się otwiera” gdy słyszę o bohaterstwie, kiedy naprawdę było zupełnie inaczej… Jednak co może kilka osób znających prawdę, gdy „autobusami ze stolicy” przywozi się „Narodowych patriotów”, w celu odsłonięcia kolejnego pomnika człowieka który na niego nie zasługuje?  

poniedziałek, 9 czerwca 2014

              466. Właściwie to nie znam osoby która była by na 100% zadowolona z pracy polityków, z sejmu, senatu, rządu… Moim zdaniem, problem tkwi nie w tym, że oni „nic nie robią”, bo coś robić muszą… Ale w zachowaniu „tych ludzi na świeczniku”. Ich kulturze, uczciwości, wiarogodności, fachowości. Jak można ufać politykowi, który robi z siebie durnia, skłóca ludzi dla własnych korzyści, oszukuje i nie wywiązuje się z obietnic. Jak można coś obiecać, obietnicy nie dotrzymać i wmawiać ludziom że nic się nie stało?
Czy to nie jest robienie z wyborców idiotów? Gdzie tu jest godność, uczciwość, jak tu można ludziom prosto w oczy patrzeć…?
Ja myślę że to właśnie oni kreują rzeczywistość wprowadzając zachowania których uczciwy człowiek się przecież powinien wstydzić. Media to podchwytują i… To co było niemożliwe, staje się codziennością, wreszcie normą...
Ludzie zaczynają to naśladować, dyrektorzy stają się tyranami, politycy pozbywają się godności, kontrahenci uczciwości. Przecież to są działania godne mafii, gangów, przestępców… Tego nie powinno się tolerować, a niestety tak u nas jest.
I co tu dużo gadać, to się pogłębia, bo ludzie się przyzwyczajają, zamykają się w swoim świecie, a resztę olewają, bo na to nie mają wpływu…
Gdzie podział się wstyd? W jaki sposób można mieć godność gdy jest się niekompetentnym na odpowiedzialnym stanowisku? Jak można być uczciwym, gdy się oszukuje, kłamie, a nawet kradnie… Jak można dalej zajmować stanowisko, gdy jest się kretynem, albo udowodniono nieuczciwość. Normalny człowiek odchodzi, przeprasza, przyjmuje odpowiedzialność, a w krajach azjatyckich popełnia samobójstwo, albo honorowe harakiri.
Normalnie rzygać mi się chce gdy patrzę na niektóre mordy z pierwszych stron gazet, co robią wodę z mózgów mniej wykształconych, mniej zamożnych, mniej rozgarniętych, chorych obywateli i żerując na ich dobrej woli oraz uczciwości.
Jest takie mądre przysłowie: „Jeszcze się taki nie urodził co by każdemu dogodził”. To prawda, ale jest też taki wredny ustrój zwany „Demokracją” który to jakoś godzi...
Jednak mam pytanie… Jak mądry, kompetentny, wrażliwy człowiek może podjąć decyzję odpowiedzialności za państwo, miasto, jakąś społeczność, gdy widzi co się dzieje. Po prostu nie podejmuje się tego…
Ja, przecież wieję jak najdalej od tego burdelu, bo w nim już nic nie da się zrobić… Byłem radnym, znam zasady w administracji panujące, ale – teraz - nic nie można zrobić… Nie ma tam miejsca na zdrowy rozsądek, a są tylko paragrafy, przepisy, wytyczne…
Biurokracja, zjada już sama swój ogon… A to co nakazuje postęp, cywilizacja, budżet, podatki, nie dotyczy ludzi bogatych, z koneksjami, ze znajomościami.
To są już cesarze, książęta, możnowładcy z miliardowymi kontami. Ja na nich mówię - Święte krowy bez czci i honoru, co myślą że majątek zabiorą do grobu…
Mam nadzieję, że jak guma, ma swoją wytrzymałość, tak i ludzie, dojdą do tego co zrobić, by „oliwa sprawiedliwa” w końcu na wierzch wypłynęła… Taki jest mój optymizm… ;-)

wtorek, 3 czerwca 2014

                465. Moi drodzy. Jest taka pewna teoria stworzona przez obecnych naukowców, która mi się bardzo podoba – „Przestajemy grać na gitarze, brydża, jeździć rowerem nie dlatego że się starzejemy. Tylko starzejemy się, bo przestajemy grać na gitarze, brydża, jeździć rowerem…
Mimo że „rozmieniłem -siątkę”, choruję, jestem niepełnosprawny, to ćwicząc w klubie fitness, pływając, pracując, pisząc Bloga, nie odczuwam tego…
Słowa – „W sercu ciągle maj” są jak najbardziej aktualne. A słowa „Jak skończyłeś pięćdziesiątkę i nic cię nie boli to znaczy umarłeś”zamiast słów „Radość o poranku” – tracą sens…   
Moja mama dochodząca osiemdziesiątki kobieta, chodzi na gimnastykę, jeździ rowerem, opala się, jest pełna radości życia i jest bardzo aktywna zarówno fizycznie jak i psychicznie.
Jeszcze raz napiszę dla pamięci te słowa, dla osób w sile wieku, z nadwagą, nieprzestrzegających higienicznego sposobu życia…
Nie dlatego dostajecie zadyszki na schodach, boicie wsiąść na rower, unikacie i boicie się dyskusji z młodym pokoleniem - bo się starzejecie…
Ale się starzejecie - bo przestajecie być aktywni, osiadacie na laurach i przestaje się wam cokolwiek chcieć, oprócz oglądania telewizji, robót na drutach i popijania piwa... 
No i leniwiejemy rośnie brzuszek i jest nam ciężko, co powoduje że nie chce nam się ruszać i koło się zamyka uniemożliwiając aktywne długie życie. Umieramy na zawał, wylew, czy od cukrzycy i...
Pomyślcie o tym… ;-) 

poniedziałek, 2 czerwca 2014

             464. …Właśnie powstała Białostocka Komunikacja Rowerowa - BiKeR. Nie przeszła ona bez echa w mieście. W pierwszych godzinach po otwarciu wzbudziła duże zainteresowanie. Przy każdym punkcie stało kilku zainteresowanych i uczyło się korzystania z wypożyczalni.
Mi się to podoba. To coś nowego, ułatwia życie i daje satysfakcję - bo coś jest znów na plus… Ja z tego nie skorzystam, bo potrzebuję trójkołowca na moje zawroty, ale to świetny pomysł, wielu ludzi na to czekało i skorzysta.  Cieszę się że żyję w takich normalnych czasach, ale czasem jest mi wstyd za innych, co nie mogą zrozumieć tego co powstaje, bo żyją w innym, starym, zepsutym i dawno nieaktualnym świecie.