Łączna liczba wyświetleń

poniedziałek, 9 czerwca 2014

              466. Właściwie to nie znam osoby która była by na 100% zadowolona z pracy polityków, z sejmu, senatu, rządu… Moim zdaniem, problem tkwi nie w tym, że oni „nic nie robią”, bo coś robić muszą… Ale w zachowaniu „tych ludzi na świeczniku”. Ich kulturze, uczciwości, wiarogodności, fachowości. Jak można ufać politykowi, który robi z siebie durnia, skłóca ludzi dla własnych korzyści, oszukuje i nie wywiązuje się z obietnic. Jak można coś obiecać, obietnicy nie dotrzymać i wmawiać ludziom że nic się nie stało?
Czy to nie jest robienie z wyborców idiotów? Gdzie tu jest godność, uczciwość, jak tu można ludziom prosto w oczy patrzeć…?
Ja myślę że to właśnie oni kreują rzeczywistość wprowadzając zachowania których uczciwy człowiek się przecież powinien wstydzić. Media to podchwytują i… To co było niemożliwe, staje się codziennością, wreszcie normą...
Ludzie zaczynają to naśladować, dyrektorzy stają się tyranami, politycy pozbywają się godności, kontrahenci uczciwości. Przecież to są działania godne mafii, gangów, przestępców… Tego nie powinno się tolerować, a niestety tak u nas jest.
I co tu dużo gadać, to się pogłębia, bo ludzie się przyzwyczajają, zamykają się w swoim świecie, a resztę olewają, bo na to nie mają wpływu…
Gdzie podział się wstyd? W jaki sposób można mieć godność gdy jest się niekompetentnym na odpowiedzialnym stanowisku? Jak można być uczciwym, gdy się oszukuje, kłamie, a nawet kradnie… Jak można dalej zajmować stanowisko, gdy jest się kretynem, albo udowodniono nieuczciwość. Normalny człowiek odchodzi, przeprasza, przyjmuje odpowiedzialność, a w krajach azjatyckich popełnia samobójstwo, albo honorowe harakiri.
Normalnie rzygać mi się chce gdy patrzę na niektóre mordy z pierwszych stron gazet, co robią wodę z mózgów mniej wykształconych, mniej zamożnych, mniej rozgarniętych, chorych obywateli i żerując na ich dobrej woli oraz uczciwości.
Jest takie mądre przysłowie: „Jeszcze się taki nie urodził co by każdemu dogodził”. To prawda, ale jest też taki wredny ustrój zwany „Demokracją” który to jakoś godzi...
Jednak mam pytanie… Jak mądry, kompetentny, wrażliwy człowiek może podjąć decyzję odpowiedzialności za państwo, miasto, jakąś społeczność, gdy widzi co się dzieje. Po prostu nie podejmuje się tego…
Ja, przecież wieję jak najdalej od tego burdelu, bo w nim już nic nie da się zrobić… Byłem radnym, znam zasady w administracji panujące, ale – teraz - nic nie można zrobić… Nie ma tam miejsca na zdrowy rozsądek, a są tylko paragrafy, przepisy, wytyczne…
Biurokracja, zjada już sama swój ogon… A to co nakazuje postęp, cywilizacja, budżet, podatki, nie dotyczy ludzi bogatych, z koneksjami, ze znajomościami.
To są już cesarze, książęta, możnowładcy z miliardowymi kontami. Ja na nich mówię - Święte krowy bez czci i honoru, co myślą że majątek zabiorą do grobu…
Mam nadzieję, że jak guma, ma swoją wytrzymałość, tak i ludzie, dojdą do tego co zrobić, by „oliwa sprawiedliwa” w końcu na wierzch wypłynęła… Taki jest mój optymizm… ;-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz