Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 27 czerwca 2013

346.

                Polska, Stany Zjednoczone, Rosja, Ukraina, Holandia, Francja, Niemcy, Kanada, Turcja, Wielka Brytania, Czechy, Włochy, Malezja, Izrael, Norwegia, Szwecja, Dania, Indonezja, Kanada, Argentyna, Brazylia, Emiraty Arabskie, Nowa Zelandia, Australia, Singapur, Maroko, Korea Południowa, Wietnam, Japonia.… ;-D Wiecie? - Z tych krajów odwiedzają mnie ludzie na stronach mojego Bloga… Jedni częściej, inni rzadziej, ale zawsze robią mi miłą niespodziankę… Dziękuję. ;-*

wtorek, 25 czerwca 2013

                  345. Media piszą, że ludziom potrzeba chleba, a nie igrzysk… ;-D Ja napiszę trochę przekornie że G… prawda. Ludzie nie chcą chleba, ale się nażreć i napić. Chcą oglądać program w telewizorze za 5 tysięcy złotych. Mieć Porsche i wczasować się na Karaibach… Teraz to ludzie sami nie wiedzą co chcą z tych luksusów. ;-D  W sklepach pełno, domy ociekają w porównaniu z dawnymi czasami luksusowymi dobrami, a celebryci dalej swoje, jakby im się płyta zacięła… To już nie te czasy… Strawa, owszem, ale bez jaj. ;-D Ludzie chcą też i czegoś więcej. Że niektóre osoby wykorzystują ubożenie społeczeństwa i „wrednie” nakręcają spiralę niezadowolenia, to nie znaczy że tak myślą wszyscy. Na szczęście są i „normalni” ludzie w śród nas i dlatego Podlasie wiedzie prym w śród najszczęśliwszych ludzi w regionie… ;-D Czemu nie Warszawa gdzie średnia płaca jest o wiele wyższa niż u nas? Ano właśnie… Może nie chleb i igrzyska  liczą się tu drodzy prominenci, a zupełnie cos innego? Życzliwość, tolerancja, zrozumienie i zaakceptowanie swego miejsca w szeregu… ;-D

poniedziałek, 24 czerwca 2013

                344. Minęły niedawno dni miasta Białegostoku. Festiwal katarynek, pokazy orkiestr dętych, jarmark na Jana. Występ zespołu Hej na rynku, Festiwal Kultury Białoruskiej, koncert Malickiego w parku i wiele wiele innych atrakcji … Weekend urozmaicony, wesoły i pełen niespodzianek. Wystarczyło tylko wyjść z domu... Można potańczyć, pośpiewać, zjeść, popić, zrelaksować, pooglądać, albo coś kupić… ;-D
Wiecie że kilkanaście lat temu niczego podobnego u nas nie było?... Zazdrościłem Niemcom, gdy jeździłem na saksy i teraz jest tak u nas. Nawet lepsze, mniej komercyjne i więcej za darmo… ;-D Dziękuję!!! ;-*  

niedziela, 23 czerwca 2013

              343. Film produkcji niemieckiej „Nasze matki, nasi ojcowie” ten co wzbudził wiele kontrowersji w Polsce, i dlatego był wyświetlany w naszej Telewizji. Kilka słów o moich odczuciach po jego obejrzeniu…  
Może on i bardzo tendencyjnie ukazywał stosunki Polsko- Żydowskie. Może tak samo i żołnierzy AK. Jednak ja mogę zarzucić filmowi tylko brak kilku słów o początkach faszyzmu w Niemczech. Zauroczeniem w dobie międzynarodowego kryzysu Hitlerem, oraz jego jadowitą nienawiścią do Żydów i stworzeniu - Niemieckich fabryk śmierci”… To powinno być wyraźnie powiedziane na początku filmu. Reszta to wszystko prawda.  
W lesie partyzantami nie byli tylko AK- owcy, ale też i zwykli bandyci. Mój dziadek uciekał przed bandytami raz że był kułakiem, drugi raz że miał lewicowe poglądy… Wspominał prawdziwych partyzantów, którzy mieli idee, walczyli honorowo za kraj, naród, których szanował. I tych co zabijali tylko dla swoich korzyści. Najczęściej swoich sąsiadów, co ich rodzinom zaleźli kiedyś za skórę… Łazili bandami i tylko szukali zaczepki…  
Sporo słuchałem opowiadań, rozmów dziadków, rodziców i ich znajomych o tym okresie. Słyszałem  rozmowy ludzi którzy pamiętali te czasy, a którzy teraz nie żyją.  Ich słowa odebrałem właśnie w ten sposób: że w tej różnorodności nacji nie było zachowań standardowych, ogólnych.  Wszyscy mieszkali na jednej ulicy, wiosce, mieście, tak jak teraz nasi sąsiedzi. Nikt nikomu do garnka nie zaglądał. Żydzi byli lekarzami, adwokatami, kupcami i nie potrzebowali przyjaźni od Polaków. Żyli w swojej społeczności. Mówiono innymi językami, świętowano inne święta, jedzono inne potrawy. W mojej Gminie Niemcy żyli, obok Żydów, Białorusinów, Polaków. Każdy miał swoją „Niszę” U jednych kupowano dywany, u drugich dzierżawiono ziemię, a u innych kupowano jedzenie… Bywało że jedni u drugich pracowali, szanowali się, ale kłócili. Tak jak w życiu, teraz…
Wystarczyła jednak czasem jakaś iskra, by z sąsiadów zrobić wroga. Tak było, jak pamiętamy u nas, w byłej Jugosławii, na Ukrainie...
Antysemityzm… Czy dzisiejsze komentarze antyżydowskie, kawały w brukowcach, listy Narodowościowców, są przejawem, miłości Polsko- żydowskiej??? Bez jaj… Są ludzie co szanują się bez względu na pochodzenie, narodowość… Ale i tacy co szukają dziury w całym… Nie ma standardu, każdy jest inny. Żeby każdy się kochał, szanował i tolerował, nie trzeba było by religii, kodeksów, wojen i terrorystów…  
U nas teraz, może nie walczy się między sobą, ale i się i nie kocha. Panuje obojętność, dystans każdy zajmuje się sobą. Nawet ci, co zajmują się polityką, robią to raczej dla kasy… Owszem są wyjątki od reguł, tak było kiedyś i jest teraz. Dlaczego mamy uważać, że kilkadziesiąt lat temu było inaczej?
A tak wracając do filmu, bardzo mi się podobał. Jako pierwszy wojenny film zrobiony przez Niemców bardzo prawdziwie pokazywał ich niechlubną historię, a także historię ich sąsiadów i wrogów… Nie da się pokazać całej prawdy w kilkugodzinnym filmie fabularnym, trzeba jakiś wątek wybrać… ;-D 

niedziela, 16 czerwca 2013

342. Wielu chorych psioczy na firmy farmaceutyczne. Jest w tym sporo racji, ale to nie są czołowe firmy w których pieniądz uczciwy miesza się z nieuczciwym. Gorsza jest polityka i międzynarodowe kompanie, gdzie nawet nie widzimy czubka góry lodowej…
Są konsorcja które bez skrupułów wykorzystują swoją pozycję i markę do osiągania niebotycznych dochodów. Jest pewna znana  firma działająca w branży spożywczej, gdzie jej produkt kilkakrotnie przekracza rzeczywistą wartość. Nie wiem, dlaczego ludzie te produkty kupują… Pewnie to działa na zasadzie marki – Mercedes… ;-D Drogie to dobre…
Są urządzenia w których patenty, nazwa, zawierają połowę kosztów produktu. Są w tym też firmy odzieżowe. Ale to nic w porównaniu z konsorcjami działającymi w branży surowcowej i przetwórczej...
Firmy tzw. farmaceutyczne przynajmniej działają w swetrze, na której wszyscy co dzień korzystamy, (pieluszki, leki, środki do szpitali, podpaski) stąd ich wielkie obroty. Z ich wypracowanych zysków, kredytów rządowych i środków z fundacji utrzymywane są laboratoria, szpitale, przychodnie, które pracują na rzecz nowych, coraz skuteczniejszych leków. One są na pierwszej linii krytyki medialnej, bo wytwarzając tak dużą masę różnych produktów w konkurencji, prost nie są w stanie ustrzec się błędów.
Są firmy, ludzie, media, co specjalizują się wręcz na  wytykaniu tym firmom błędów.
Podobną sprawą jest polityka, tu też działają podobne mechanizmy jednak o ileż bardziej zakamuflowane. Niby jest ona kontrolowana, ale to politycy przecież ustanawiają prawo… 

… Jest takie rosyjskie przysłowie – „Cisze jedziesz, dalsze budziesz”… To tak działa branża surowcowa i przetwórcza. Niewiele społeczeństwo o nich wie, a dotyczy wszystkiego z czym się stykamy. To jest prawdziwa czarna dziura, utrzymująca wszystkie znaczące firmy, przywódców,  parlamenty, w szachu i w kieszeni. Nawet banki są ich zakładnikami. To są prawdziwe państwa w państwach… Nieliczni domyślają się jak one działają, a ci co chcą ujawnić ich machlojki są skutecznie uciszani. Tak więc moi złoci, tych których krytykujecie nie są najważniejsi bo się dają krytykować. Oni podlegają różnym paragrafom i można ich ukarać… Bójmy się tych o których jest cicho bo to oni żądzą światem… Oni ustalają wspomniane kiedyś przeze mnie w blogu - strefy wpływów…  Reszta to płotki… Milczenie jest złotem, więc pozwólcie że zamilknę. Też chcę trochę pożyć… ;-D        

środa, 12 czerwca 2013

               341. Rocznica ślubu. Trzydziesta. Kupa czasu. W sumie to z żoną tylko przez piętnaście lat nie znaliśmy się. Pięć lat szkoły, trochę wolnego od siebie i… No właśnie - trzydzieści lat razem… Gdy pobieraliśmy się, to na wesele obrączki były na zaświadczenie, buty na kartki, alkohol na przydział… ;-D Była kasa, ale w sklepach pustki, kolejki, listy. Potem przyszła gospodarka rynkowa, brak kasy i dylemat… Jak układać dalej życie?... Potem choroba, depresja, kredyty…
Ludzie mają krótką pamięć. Do dobrego szybciutko się przyzwyczajają. Narzekają teraz na jedno, na owego, na to… Ja pamiętam jak śpiewałem piosenkę „jadą wozy kolorowe na gumowych kółkach” a koledzy rozglądali się dookoła czy nikt nie podsłuchuje. Pamiętam stan wojenny, czas gdy byłem radnym, kartki, talony, węgiel za łapówki… I teraz słyszę że to ten niedobry, system winien, źle się dzieje… Na pewno nie jest tak jak być powinno, ale jest ciekawie… ;-D Można legalnie powiedzieć co się nie podoba, co jest źle i czasem jak się jest mądremu być wysłuchanym i coś zreformować…
Jeśli władze się nie podobają, można je zmienić. Tylko należy pamiętać kto, kiedy co obiecywał, umieć to udowodnić i wygarnąć w oczy. Że umiemy narzekać, to wie cały świat. Że umiemy podkładać kłody pod nogi też. Ale że w zgodzie coś budować, to nie… Za dużo mamy zdań, poglądów, pomysłów i powiem bez ogródek jedynie słusznych idei.
Zobaczcie ile się mimo to zmieniło… Tak racja, wiele zostało po staremu, na przykład koleje… Ale mamy już inny świat… Nie zawsze pieniądze, opłacalność, biznes jest czymś złym. Złym jest walka szczurów, kult pieniądza, układy. Ale reszta mi się podoba…
Jako jubilaci, mamy co jeść, trochę oszczędności, mieszkanie, samochód. Wykształciliśmy dzieci, siebie. Zobaczyliśmy trochę świata, kochamy się. Stać nas pójść do opery, kina. Jeździmy po dobrych drogach… Mimo mojej choroby, patrzymy w przyszłość z optymizmem… Kiedyś tego nie było…   
Ogólnie jest dobrze i idzie w dobrym kierunku. Trzydzieści lat razem, wiem co mówię… ;-D 

wtorek, 11 czerwca 2013

                  340. Zmieniłem operatora Internetu. Mam już zasięg znowu w całym mieszkaniu. A tak przy okazji dowiedziałem się że całą tą sieć Vi-Fi w Białymstoku to o kant łóżka rozbić. Sprawdzałem Internet w komputerze i … (lepiej nie powiem… ;-D)
A gdy spytałem kogoś kto bawił się komórką lub smartfonem to się uśmiechał i mówił – Konia z rzędem temu któremu to zadziała…
To dlatego nie widać nikogo przed teatrem, w parku, przed ratuszem w stresie darmowego Vi-Fi, z tabletem, laptopem i innym działającym na to sprzętem… ;-D 

poniedziałek, 10 czerwca 2013

                329. Gdy zginął w wypadku mój ojciec ja miałem 18 lat a on 51. Ja byłem jeszcze uczniem zawodówki, on z mego punktu widzenia starszym panem. Teraz sam mam 54 lata… ;-D
I… Nie czuję się ani starszym panem, ani (pamiętając co myślałem w szkole), młodym, acz doświadczonym człowiekiem.   
Nie ma co ukrywać, mam już z górki i nie jestem młody - bez jaj. Mam zmarszczki, wzrok nie ten, pobolewa mnie tu i ówdzie. Może nie jestem jeszcze stary, średnia wieku przekracza siedemdziesiątką, ale  młodość mam już za sobą… Hipokryzją jest ubieranie się jak młodzieniec i używanie szkolnego języka. Te lata nie wrócą...  
Jednak i mój wiek ma też wiele zalet. Nie podlegam już „fali”, mam „dar przekonywania”. Mam „bagaż doświadczeń” i sporą wiedzę. Nie dam się nabrać „na plewy”. Nie muszę uczestniczyć w walce szczurów, mam pewien dorobek, dorosłe dzieci i sporo (jako rencista) czasu.
Jednak nie jestem już młody, jak próbują mi wmawiać życzliwe i zazwyczaj już starsze osoby. Oj nie… ;-D   

piątek, 7 czerwca 2013

             328. Muszę się niestety zgodzić z zarzutami dotyczącymi sprawy - że gdy ktoś dopcha się już do stołka, rozsiądzie w swoim gabinecie traci kontakt z rzeczywistością.
No bo jak się skontaktować, wysłać m@ila i się pożalić, zwrócić na coś uwagę, opieprzyć, gdy wszystko jest ochraniane. Osobiście skontaktowanie się z posłem, graniczy z cudem, a z ministrem niemożliwe. Jak powiedzieć że źle się dzieje, coś jest nie tak, obiecał co innego, a robi co innego? No nie ma jak… Nie dopuszcza do niego ochrona, bariery, zabezpieczenia.  
Jak może spojrzeć prosto w oczy polityk recydywista, gdy zbierając głosy wyborców jest go wszędzie pełno, a gdy już zdobędzie stanowisko, zaszczyty, ma gdzieś wyborców i mówi że nie dają mu pracować i tylko krytykują…  
Tylko że według definicji, administrator państwowy jest służącym tych co go na to stanowisko wybrali. Czy coś tu nie gra, czy tylko ja jestem zgrzybiałym, idiotą który nie rozumie takiej demokracji?
Ach… Już wiem… Wszystkiemu winna krótka pamięć wyborców. Bo gdyby nie to, szybko by się z takimi gośćmi rozliczono i zapanowała normalność…
Macie szczęście panowie władza, możecie nadal robić swoje. Tłum wybacza i ma sklerozę. Jesteście bezpieczni… ;-* 

środa, 5 czerwca 2013

                 327. Jakby czas bardziej mi się skurczył… Brakuje mi teraz na wszystko czasu.
Jeszcze testuję Internet i wychodzi na to że z komputerem i routerem jest ok, tylko w mieszkaniu dzieją się jakieś czary mary. ;-D
Załatwiam kilka spraw prywatnych, mam ochotę poćwiczyć i popływać, chce mi się pobyć na dworze (zima była długa), a to trochę zajmuje czasu. Muszę coś smacznego ugotować, coś zrobić w domu. Porozmawiać z żoną, zobaczyć czy dzieci są na facebook- u i co tam u nich. No i odpocząć, bo siły już nie te… ;-D
Ot i takie to życie rencisty… ;-*

niedziela, 2 czerwca 2013

                 326. Dlaczego tak się dzieje a nie inaczej?... Dlaczego podejmując pracę dostajemy wytyczne, a nie tłumaczy się nam dlaczego i do czego one służą. Dlaczego pracodawca otacza się powolnymi, niekompetentnymi osobami, zamiast pracownikami mądrymi i doświadczonymi. Przecież pracujemy w dużych korporacjach, firmach kontaktujących się bezpośrednio z ludźmi. Dlaczego więc kierują nami ludzie o znacznie uboższej wiedzy niż my?
Ha… Odpowiedź jest prosta… Właścicielowi firmy łatwiej kieruje się ludźmi którzy wykonują bezmyślnie polecenia. Nie uważa perspektywicznie, by z ludźmi rozmawiać, wypytywać o zdanie, może propozycje. Uważa że w ten sposób okaże podwładnemu słabość. Taki tryb myślenia kreują media, kursy, ba nawet uczelnie wyższe… Czy to jest mądre?
Nie. Ale coraz bardziej popularne…
Jest jeden najważniejszy guru, o jedynie słusznych poglądach i to on ryzykuje swoimi funduszami zakładając firmę…
Hmmm… Dlaczego tak się dzieje? Dlaczego wierzymy tylko sobie, swojemu niejednokrotnie słabemu niewykształceniu i braku obycia. Dlaczego nie otaczamy się ludźmi kompetentnymi, z dorobkiem, wiedzą życiową? Czyżbyśmy się bali że nas wygryzą ze stołka?
…To czym w końcu jest ten stołek? Stołek który każdy z ambicjami bez pardonu i zahamowań może nas pozbawić? Świętością? Źródłem zaspokojenia aspiracji duchowych i finansowych bez którego nie potrafimy się obejść?
…Nie potrafimy się obejść… Więc czy to nie wydaje się wam nowo – niewolnictwem… A skoro tak, to dlaczego się bez sprzeciwu z tym godzimy? Przecież pokolenia temu ludzie się buntowali i rozmawiali między sobą jako społeczność, którą łączą problemy, potrzeby, plany… Dlaczego ta epoka się kończy? Czy już nie potrzebujemy opinii sąsiada? Nie potrzebujemy nauki i brutalnej prawdy która z tym się wiąże?
Przecież nikt z nas nie jest Alfą i Omegą. Każdy z nas ma jakieś ułomności, wady. Dlaczego się kreujemy na nadludzi, mędrców i czarodziei. Dlaczego bierzemy przykład z Hitlera, Nerona, Husajna? Czy coś w naszym umyśle nie zaczyna szwankować gdy z jednej strony się buntujemy, krytykujemy, wyśmiewamy jakiś system, a z drugiej godzimy się na ten cały chłam który ze sobą niesie?…
Dlaczego jesteśmy ludźmi gdy do czegoś dążymy, a stajemy się tyranami gdy to osiągniemy? Ten fenomen mnie ciągle zadziwia… Bo dlaczego ktoś ze słomą w butach staje się beznamiętnym panem, a ktoś od pokoleń z intuicyjną wręcz wiedzą, głupim podwładnym. Czy to aby nie dla świętego spokoju?
Tak, chyba to jest to… Jednak to trwa tylko do czasu. Nie może przecież bez przerwy rządzić mądrym - głupiec. Wiem, to wygodne, ale niepraktyczne i pozbawione sensu. Darwin przecież dowiódł, że miarą postępu jest ewolucja, a czym może uwieść nas głupota, chciwość i zakłamanie? To etap przejściowy, ale nie on, na szczęście, jest motorem postępu… ;-D A może cholera się mylę...