Łączna liczba wyświetleń

poniedziałek, 30 września 2013

           397. Sporo czasu w życiu ( w sumie kilka lat) spędziłem na saksach – zarobkowych wyjazdach zagranicznych. Bardzo mnie denerwowało, gdy mając czasem wolne w sobotę czy w niedzielę, zapalaliśmy telewizor a tam w komercyjnej telewizji gadające głowy… Poranki, muzyczka, komentarze i wywiady na żywo. Znaliśmy język, owszem, ale to był chłam… Wieczorem zaś jakieś telenowele, komentarze i reklamy, reklamy, reklamy… Wracaliśmy do Polski i z radością siadaliśmy przed telewizją. Nareszcie jakieś wartościowe programy, filmy, reportaże… No cóż, czasy się zmieniły, nadeszła era polskiej telewizji komercyjnej. Kurde, nie ma co oglądać… To samo co przed laty w niemieckiej telewizji… CHŁAM… Za co ci prezenterzy biorą takie pieniądze jak to jest nic nie warte… Raz na miesiąc jakiś ciekawy temat, więc nie warto w ogóle zapalać telewizora. Wieczorem… Jakiś interesujący film, reportaż, aktualne wydarzenie dopiero po 23-… W czasie największej oglądalności same denne telenowele, turnieje, talk show- y i oczywiście reklamy, reklamy, reklamy… Żeby nie kablówka, Discovery i kilkaset programów z których oglądamy trzy, nie było by co oglądać… Komercyjne telewizje są nie do oglądania, a publiczna bierze z nich przykład… Co za czasy… Wmawia się nam, że takie programy są oglądane i generują najwięcej reklam… Ja uważam, że g… prawda. Robi się oszczędną telewizję, wmawia się ludziom że to jest cool, a najgorzej że kształtuje się gusta zwykłych Kowalskich… Czy Kowalski jest zwykle półgłówkiem i idiotą i nie lubi oglądać oscarowych, wartościowych filmów, czy programów? Ludzie!!! Kiedyś telewizja kłamała, a teraz robi z nas debili… Przestańmy ją oglądać i niech w cholerę zbankrutuje… ;-D Ja chcem wrócić do „trójkowych” czasów… ;-)))  

niedziela, 29 września 2013

             396. Byliśmy wczoraj z Marysią na trzygodzinnym koncercie z okazji dni - Wschód kultury / Inny wymiar. Jedna część to był Todar i Czeremszyna. Klasa sama w sobie w dziedzinie folku. Rozsiewają na koncertach tak pozytywną energię że nie mogliśmy się oprzeć i poszliśmy by ich zobaczyć. 
„Todar i Czeremszyna”
        Aliny Orlovej wówczas nie znaliśmy. Śpiewała w drugiej części koncertu. Byłem zaskoczony i zauroczony tą młodą piosenkarką. To były naprawdę moje klimaty… Zamieszczę tu Video z jakiegoś jej koncertu… Ale to naprawdę nie to co zobaczyć ją na żywo. Byliśmy zachwyceni i poruszeni jej występem... 
 Alina Orlova. 

                 W czasie całego tego koncertu nie mogłem się do niczego przyczepić. Nasz Białostocki – BOK zaskoczył na całej linii. Reżyser dźwięku, światła obsługa sceny naprawdę profesjonalna i lepsza niż widziałem u fachowców z telewizji. Naprawdę czapki z głów. A poza tym cały ośrodek z salą kinowo - koncertową został odnowiony, już nie baliśmy się że spadnie nam na głowę kawałek sufitu… 

piątek, 27 września 2013

            395. Tak sobie myślę, że chyba naturalną potrzebą człowieka jest śpiew, taniec, czy sport. Każdy z nas podryguje nogą w rytm skocznej melodii. Każdy z nas podśpiewuje gdy jest szczęśliwy. Każdy lubi z dziećmi pograć w „nogę” czy w kometkę. Jednak chyba, tak myślę, rozleniwiliśmy się ostatnio. Wolimy poruszać nogą oglądając festiwale, z piwem w ręku oglądać mecz, zamiast samemu poćwiczyć i zaśpiewać. Brzuszki nam rosną, leń zza kołnierza wygląda, zwalamy wszystko na brak czasu. A bo to praca, dzieci, zmęczenie. Ja uważam że to gówno prawda. To leń.

Przez całe życie potrafiliśmy z żoną jakoś tak zorganizować czas, by czasem w tygodniu przytulić się, wyjść na spacer, i choćby potańczyć przed telewizorem. Uważam że wcale nie musimy oglądać wszystkich rozleniwiających programów w TV. Nasze życie należy do nas. Zamiast paść brzuchy na kanapie, zacznijmy żyć. Moim mottem jest – „Ciesz się z tego co masz a nie smuć tym co mogło by być”. "Żyj tak, aby twoim znajomym zrobiło się nudno, kiedy umrzesz.”. I „ Żyj tak, jakby każdy mijający dzień miał by być tym ostatnim”… Pomyślcie o tym… ;-*  

Na zakończanie posta się pochwalę. Moja Marysia odebrała dzisiaj dyplom magistra na uczelni. Skończyła Administrację. 5 lat, a minęło jak z bicza trzasł... ;-D





czwartek, 26 września 2013

              394. W związku ze złożonym wnioskiem o wydanie orzeczenia o stopniu niepełnosprawności skład orzekający zaliczył mnie do znacznego stopnia niepełnosprawności do października 2015r. !!! ;-D Mam ze szczęścia mętlik w głowie. Co teraz mam z tym zrobić i gdzie się udać? ;-D Dziękuję wszystkim za rady i zasady postępowania w tym orzecznictwie. To dzięki Wam i Waszym radom, mam w końcu to co się przez chorobę mi należało. Dziękuję... ;-*
PS. To chyba nie wszystko i czeka mnie jeszcze jedna komisja w KRUSIE. Ze względu na dodatek do renty... ;-/

środa, 25 września 2013

            393. (CD) Pamiętajmy też że nasza dieta jest inna niż śródziemnomorska, czy eskimoska. To co im przyroda przez  pokolenia pozmieniała w genach nie musi dotyczyć nas. Co im nie szkodzi, musi być zdrowe dla nas. My też kilkaset lat temu jedliśmy inaczej. Cukier na przykład, dostarczaliśmy w innej formie niż teraz. To dotyczy wielu składników. Pomyślmy czasem, czy wszystko co dostarczamy organizmowi, co nam smakuje, zadowala, nie jest ulepszone poprzez duże ilości chemii, jak na przykład cole czy chipsy.
Zrozumcie mnie dobrze, nie zakazuję jedzenia tych produktów, bo sam je czasem jem, ale zachowujmy mądry umiar i nie zapominajmy dostarczać organizmowi, w naturalnych składnikach, wszystko to co jest nam niezbędne do życia…       
W tym wszystkim dużą rolę odgrywa jeszcze ruch, ćwiczenia. W ustach wielu ludzi słyszę słowa - ja ciężko pracuję, w pracy dużo się ruszam, ja gimnastyki już nie potrzebuję… Nic bardziej mylnego! Popatrzcie na swą kondycję gdy przyjdzie nam popływać na wakacjach, pograć w piłkę i tenisa…. Posłuchajcie swego oddechu i serca, gdy wchodzimy na wyższe piętro to będziecie wiedzieć o czym mówię. 
To co robimy w domu, w pracy, obciąża nam inne partie mięśni. Inne już pracują gdy ćwiczymy na aerobiku, fitness, nartach, czy na wycieczce w górach. To jest zupełnie inna para kaloszy. To dlaczego nie ćwiczymy jest tylko naszym lenistwem… Od tego lenistwa przychodzą nam z wiekiem problemy z sercem, z cukrzycą, nadwagą. Na wszystko możemy znaleźć czas, ale wolimy odpocząć przy telewizorze, książce, na fotelu łóżku, bo to nas nic nie kosztuje. Nie kosztuje pieniędzy, wysiłku, samozaparcia. A jeżeli chcemy się wysilić, to idziemy ze znajomymi na piwo, grilla, ciacho… Uważam że to od tego przybywa nam sadła. Obserwuję to co dzień na ulicy. 
Jeśli idziemy do klubu poćwiczyć, to owszem, płacimy i kosztuje to czas. Ale gdy nie idziemy, też wydajemy pieniądze, na coś innego, a czas przecieka nam przez palce… To kwestia wyboru. Kwestia wyboru czy chcemy się dobrze czuć, poprawić kondycję, zdrowie, dłużej pożyć… Płacić wyższe podatki bo przybywa chorych, grubych, zaniedbanych… Proszę wybierać, ale później nie chcę słyszeć narzekań… ;-D

wtorek, 24 września 2013

            392. Na stronie „Moje SM i nie tylko” podjąłem się opisania różnych witamin, ważniejszych mikroelementów i suplementów. Sprowokowały mnie do tego wszechobecne reklamy, ludzie w aptekach wydający krocie i media nakręcające koniunkturę dla farmacji. Uważam, że człowiek zdrowo się odżywiający, jedzący dużo warzyw, owoców, różnych gatunków mięs i ryb, tego rodzaju środków w ogóle nie potrzebuje. Pomyślmy, dlaczego nasza dieta jest tak bardzo monotonna, czasem wręcz uboga. Słyszymy - ja się odchudzam i nie jem tego i tego. Ja jestem jaroszem, wegetarianinem, albo nie jem mięsa bo szkoda mi jeść zwierzątka… Nasza ludzka dieta jest genetycznie nastawiona by jeść wszystko, bo jak nie, to rzeczywiście, do życia potrzebna jest mam chemia…
Owszem, można mieć różne poglądy na jedzenie. Tylko jednocześnie trzeba wiedzieć, że zmieniając sobie dietę musimy się nastawić na wielką pracę. Nie jedząc czegoś musimy zastąpić to czymś innym, bardzo podobnym w budowie chemicznej. Musimy więc bardziej siebie obserwować, czytać, robić analizy, porównywać. Coś za coś. Chcemy żyć inaczej niż nas zaprogramowała natura, to czyńmy to mądrze… Urozmaicajmy swoje jedzenie! Jedzmy nie tylko same ziemniaki ale i kaszę, ryż, makarony. Dodajmy do nich zioła, przyprawy, warzywa. Jedzmy owoce, nabiał. Dodany do tego orzechy, miód, ziarna… Różne rodzaje mięsa, baraninę, wieprzowinę, wołowinę, drób. Mięso to nie „tylko mięso”, ale pamiętajmy że każde jest inne. Ma inną budowę, zawiera różne składniki niezbędne nam do życia. Stosujmy też dużo różnych dodatków, ale nie dużo wagowo, bo tego nie potrzebujemy. Nasz organizm zaczyna gromadzić i odkładać na zapas to, czego nie dostarczamy mu systematycznie… (CDN)       

poniedziałek, 23 września 2013

           391. Powstało wiele „para banków” dających kredyty. Reklamują ich znani ludzie, pełno ich wszędzie, otaczają nas w koło, robią nam kaszę z mózgu. W końcu myślimy że to jest naturalne by wziąć kredyt i - zrobić prezent na święta, wziąć kredyt i - pojechać na wczasy - kurczy nam się zapas gotówki - wziąć kredyt. To jest cholernie niebezpieczne dla biorącego kredyt i niezwykle intratne dla dającego. Trzeba wykazać się bardzo silną wolą, by nie wpaść w pułapkę i nie założyć samemu sobie kredytowej pętli na szyję. Czasami musimy wziąć pożyczkę, jednak musimy dokładnie wyliczyć siły na zamiary. Musimy przewidzieć różne sytuacje, wypytać o wszystko, poznać zdanie innych. W mediach tak łatwo i prosto to wygląda, a jak jest naprawdę, okazuje się gdy musimy kredyt spłacić.  Myślcie zawsze co zrobili nam „Guru” Amerykańskiej finansjery. Oni mają się dobrze, lub nie źle, to my musimy za wszystko płacić… ;-/

czwartek, 19 września 2013

             390. Czytam właśnie z przerwami… ;-D Nowy numer „Neuropozytywnych”. Doszedłem z czytaniem do seksualności ludzi na wózkach. Bardzo się z nimi utożsamiam. Może dlatego że wcześniej czy później i mnie to czeka… Ale teraz, nie o tym chciałem… ;-D Chodzi o partnerstwo, o wspólne życie, tak ogólnie… Nasze wspólne życie z żoną można nazwać – „Jak papużki nierozłączki”… Staramy się zawsze być razem, o wszystkim razem decydować. Jasne, że przecież ,nie zawsze jest się razem. Bywało tak, że się nie widzieliśmy i miesiącami - praca na saksach… A i teraz nie jesteśmy bez przerwy razem. Marysia pracuje przez osiem godzin, ja robię co innego. Ja ćwiczę w klubie z basenem, ona na innym ćwiczy  grupowo. Są wyjazdy integracyjne z jej pracy, są moje sanatoria. Tylko… Jest między nami jakaś wspólnota, taka głęboka więź, że czasem tej rozłąki nie odczuwamy. Ciekawe co to jest? Czy jesteśmy tymi dwiema przysłowiowymi połówkami jabłka? Na wsi tylko my chodziliśmy na spacery. Z dziećmi, za rękę, z psem na smyczy… Mamy takie same zainteresowania, poglądy, plany. Nigdy… No są czasem takie chwile odpoczynku w których musimy odpocząć od siebie, ale są to chwile… Nigdy nie pęka między mami ta więź co nas łączy. Przecież jesteśmy tak różni… Mamy inne temperamenty, dzieli nas różnica płci, zainteresowania, zdrowie, picie mleka… Ona wstaje rano, mnie energia rozsadza wieczorem. Hmmm… Jak to jest, że przez trzydzieści lat, w zdrowiu, w chorobie, w pobliżu siebie i w znacznej odległości, cały czas nadajemy na tych samych falach. To naprawdę jest coś wspaniałego, by każdą chwilę wspólnego życia spędzać razem. Czuć taką potrzebę, nie wyobrażać sobie innej opcji. Wiem z obserwacji, że to nie jest wcale takie częste… Wielką rolę odgrywa w innych związkach i rodzinach,  pieniądz, prywata i egoizm. To dlatego w parku, tak niewiele jest par w podeszłym wieku spacerujących i trzymających się, jak my, za rękę… W pewnych przypadkach jest to wychowanie i wstydzenie się publicznego okazywania uczuć, śmierć jednego z partnerów. Albo, oddalanie się od siebie podczas rodzinnych problemów, wychowywania dzieci, czy braku łączności psychicznej spowodowanej długością pożycia. Ale pewnie jest coś jeszcze, jakaś moda społeczna, która propaguje takie dziwne zachowanie w śród kochających się przecież ludzi… Dlaczego tak jest? Czy rozsiewają to media? Dlaczego ludzie tak bezkrytycznie przyjmują podrzucane im obce wzorce? To dziwne, bardzo dziwne… ;-?  Czy chodzi o to, że łatwo sterować tłumem, a trudno grupą indywidualistów. Że trudniej im zawrócić głowę reklamami, o inżynierię psychologiczną? Tak, buntuję się, bo jeszcze kilkadziesiąt lat temu żyliśmy inaczej. Nasi dziadkowie i ojcowie mieli czas dla siebie. Nie goniło się do domu z pracy, by zrobić obiad, prasowanie i wreszcie usiąść przed telewizorem i oglądać to co nam dziś media przygotowały… A gdzie w tym wszystkim rodzina, miłość, to do czego nas geny zaprogramowały? Czy to tylko wakacyjna, z góry zaplanowana rozrywka??? Widzę w tym miliardowy interes ukartowany kosztem utraty naszego indywidualizmu. Teraz pracuj i zarabiaj dla szefa. Potem idź na lancz i daj zarobić dla Mc- Donalda. Następnie oglądaj telenowele, mecze przerywane reklamami i idź do sklepu robić zakupy… Itd., itp… Czy to moja teoria spiskowa? Tak moja… Jak wpadasz w tryby systemu, to zachowujesz się jak robot. Trzeba mieć wiele sprytu i siły, by lawirować między oboma światami i nie wpaść w pułapkę „łapaczy dusz” zatrudnionych w reklamach, mediach zarabiających na naszej naiwności, słabościach, głupocie. Tak można się w tym świecie szybko wypalić, zobojętnieć, wpaść w tryby i robić dokładnie to, co podyktuje nam WIELKI BRAT… ;-/       

wtorek, 17 września 2013

           389. System antywirusowy Avast, przy aktualizacji programu, on Line, orzekł, że instalka, czy cała moja myszka jest oprogramowaniem szkodliwym i wyłączył mi mysz… Tak!!! bez ostrzeżenia, tylko normalnie wyłączył i już. A ja musiałem sam dojść dlaczego moja mysz przestała działać. Wściekłem się… Zobaczcie, jak to przy zwykłej aktualizacji programu przychodzącej gdzieś z dowolnego miejsca na ziemi, nasz system może coś wyłączyć w naszym komputerze bez naszej zgody… Ja wiem, że mając Internet i inne facebooki, jestem monitorowany… Godzę się na to. Ale takie coś, to już przegięcie… Zaraz jakiś „Hamerykan” będzie mi mówił, czego mam oglądać, gdzie chodzić i czyich racji słuchać… ;-/

           389. System antywirusowy Avast, przy aktualizacji programu, on Line, orzekł, że instalka, czy cała moja myszka jest oprogramowaniem szkodliwym i wyłączył mi mysz… Tak!!! bez ostrzeżenia, tylko normalnie wyłączył i już. A ja musiałem sam dojść dlaczego moja mysz przestała działać. Wściekłem się… Zobaczcie, jak to przy zwykłej aktualizacji programu przychodzącej gdzieś z dowolnego miejsca na ziemi, nasz system może coś wyłączyć w naszym komputerze bez naszej zgody… Ja wiem, że mając Internet i inne facebooki, jestem monitorowany… Godzę się na to. Ale takie coś, to już przegięcie… Zaraz jakiś „Hamerykan” będzie mi mówił, czego mam oglądać, gdzie chodzić i czyich racji słuchać… ;-/

poniedziałek, 16 września 2013

           388. Miałem kilka dni temu „załamanie zdrowia”. Piszę jak pogodynka… ;-))) Szedł mi żwirek z nerek. Byłem osłabiony i miałem temperaturę. Zdestabilizowało to na kilka dni moje życie… Musiałem leżeć, zrezygnować z rehabilitacji, przestałem pisać Bloga, czytać prasę. Zdałem sobie po raz kolejny sprawę, jak ważne jest w naszym życiu zdrowie i dobre samopoczucie… Oraz jak może z nienacka zawieść… To chyba jest na tyle ważne, bym pozostawił teraz ten temat do indywidualnych przemyśleń… Narka… ;-D

wtorek, 10 września 2013

             387. Ciekawa sprawa. Mam wielu znajomych za granicą. Odwiedzają nas często, mamy kontakt internetowy… Ale jak żyję, nikt nas nigdy nie zaprosił do siebie. Do Stanów, Kanady, Australii… Nigdy nikt nie powiedział, nawet żartem - „A moglibyście nas odwiedzić, zobaczyć jak żyjemy… Tak, ci ze wschodu często zapraszali - nie jeździliśmy bo nas nie był stać. Może się jeszcze wybierzemy. Ale ci zza oceanu jakby się bronili rękoma i nogami przed nie daj Boże zaproszeniem nas do siebie. Ba… Nawet rodzinie, która miała adres, zabraniała z kimkolwiek się nim dzielić… To chyba jest przywara wszystkich Polaków i tego ich stanu umysłu… - A nie daj Boże przyjadą i trzeba będzie im szukać pracy, zajęcia, pomóc… ;-D Chciałbym tu uroczyście oświadczyć. Nie bójcie się, nigdy nie chcieliśmy do Was przyjechać i zawracać Wam dupy… To jest za daleko i mamy jeszcze tyle godności, by o nic Was nie prosić. A tym bardziej o pracę… Znamy język, żyjemy w Europie, na co nam jest wasza laska, strach, gdy doskonale sobie radzimy sami… Mieszkacie za daleko, nawet gdybyśmy mieli chęć, czas i pieniądze by Was odwiedzić, to jest tyle wspaniałych miejsc na świecie w które w pierwszym rzędzie chcielibyśmy pojechać… ;-D Owszem zdarzyło się kiedyś że prosiliśmy Wasze rodziny o adres, ale chcieliśmy tylko napisać wam kartkę na święta… A tak kontakt się urwał, żal pozostał… I coś jeszcze… Obojętność na was, wasz los, na wszystko co Was dotyczy… Chcieliście tego, to macie… Patriotyzm, miłość do ojczyzny, więzy rodzinne… Pic na wodę… Jesteście nam, miejscom które pamiętacie, znajomym - obojętni… Za wiele czasu i wody w Wiśle się przelało, byśmy o Was pamiętali… Żegnajcie. ;-*

niedziela, 8 września 2013

            386. Pracodawcy powinni sami wiedzieć i dawać kobietom czas, oraz warunki w pracy, do rodzenia dzieci. Przecież to jest w ich interesie… To dzieci kobiet które pracują w ich firmach, zakładach pracy, fermach, będą się składały w przyszłości na ich emerytury. Rządzący skromnie skamlą, ale jakoś daje to marny efekt. Panuje u nas taka moda: Zarobić teraz, za wszelką cenę, „a po nas choćby potop”… Nie tylko pieniążki się liczą, nie tylko jachty, pałace, kolie i wakacje na Lazurowym Wybrzeżu. Otrząśnijcie się!!! Ludzie będą oceniać was po tym czym podzieliliście się z nimi. (Podatki, darowizny, pomoc) Jakiż jest pozytyw z waszego życia? Pełno jest żartów na ten temat… Ja bym się wstydził patrzeć prosto w oczy tym, którym z waszej winy się nie powiodło, których skrzywdziliście. A wy jesteście z tego dumni… Coś tu chyba nie gra… Tylko kto, lub co jest temu winne… Chciwość, ignorancja, „ach nie pomyślałem?”… Każecie się nazywać światową inteligencją, a iluż jest koło was prawdziwych, przyjaciół? Wiecie co? Jest mi was żal… Po was nawet wasz ukochany kot nie zapłacze, nie mówiąc o kimś więcej…  

Mam sporo spraw w tym tygodniu, nie zdziwcie się więc gdy będę pauzował... A tak poza tym... Czeski chłopak mojej córki kupił jej pierścionek i będzie zajście, ale o tym jeszcze ciiii.... 

piątek, 6 września 2013

               385.    Moje plany poszły w niwecz… Miałem ząb leczyć kanałowo, ale jest tak zniszczony, że trzeba by było go odbudowywać… Razem z leczeniem kanałowym koszt około dwóch tysięcy złotych, a może i więcej gdy trzeba będzie zmienić system odbudowy… Poza tym, nie ma gwarancji że się odbudowa powiedzie. Zdecydowałem, że skoro i tak w planie miałem albo usunięcie, albo leczenie - do zrobienia nowej protez ki - wyrwę gada… Szkoda, ale i tak proteza zakryje tą lukę bez problemu, kosztów nie poniosę bo na NFZ, a zaoszczędzę czas, i spooooro grosza. ;-D Tylko teraz trzeba czekać na chirurga co mi ten ząb usunie, a stracha mam takiego że ho – ho… ;-)))  

czwartek, 5 września 2013

          384. Da się, naprawdę i niepełnosprawny da radę… Tylko trzeba być na tyle mądrym, albo głupim by nie słuchać rad otoczenia, nie bać się ich osądów i robić to, co podpowiada nam instynkt lub sumienie... Ja mówię – mogę pojechać na wyprawę życia i chcę… A jak ktoś widzi tylko problemy, nie chce mu się, nie umie, to jego problem. Ja swoje życie muszę przeżyć, a jak, to zależy ode mnie. Nie będę się umartwiał tylko dlatego, że ktoś nie ma silnej woli, nie umie radzić sobie w życiu... Ja umiem, mogę doradzić, ale nie będę murzynem robiącym coś za kogoś... Wszystko można, tylko nie trzeba czekać na swoje pięć minut, ale wziąć się do roboty, od samego początku. Trzeba walczyć bo można - to nie wstyd, tylko powód do dumy. Na wózku, z kulami, z ograniczonym funduszem, ale się daje. Jest 7 lat chudych, ale do cholery, przecież nie całe życie... ;-*

środa, 4 września 2013

383.

          Mam kilku znajomych co walczą z „rakiem”. Nie wiem czy nam takie szczęście, ale leczą się i tą walkę wygrywają. Mają po kilka lat wolnych od choroby, albo nawet kilkanaście. Ja uważam, że nawet kilka miesięcy życia w komforcie, to sporo… Poza tym, ma się sporo czasu do pogodzenia się z losem, załatwić i zamknąć swoje sprawy… Moi drodzy, uważam że „rak to nie wyrok”. Można z nim wygrać. Ale jeśli zdarzy się że nie, gdy ma się potwornego pecha, to uważam że na coś trzeba wcześniej czy później umrzeć… Na przeznaczenie nie ma rady i czasem trzeba się z tym pogodzić… … Ha… Łatwo powiedzieć… ;-/

wtorek, 3 września 2013

382.

             To jest tak. Jak się coś robi, to myśli przychodzą mu różne do głowy. Ja „cupfam”, to znaczy rozdzielam tak zwane sztuczne pierze w wsypie. Poduszka się zbiła, to ja te niteczki które pozbijały się w kłaki rozdzielam. Są maszyny do tego, ale mam czas, nie śpieszy mi się, to siedzę i „cupfam”, da się… ;-D Myślę o tym, jak swego czasu na pokazie, wmówiono nam że pościel wełniana jest taka wspaniała… „Pluliśmy sporo czasu sobie w brodę” bo raty sporo nas wtedy kosztowały. Jednak z biegiem czasu, okazało się, że ani jedno słowo z tekstu wyuczonego i wygłoszonego przez  prelegentów nie było przesadzone… Wiadomo, tacy ludzie potrafią zrobić wodę z mózgu, za to im się płaci, jednak tu, mieli rację!… Pościel wełnianą którą nam sprzedali, nie oddalibyśmy już za żadne skarby świata… Raty spłaciliśmy. Na gwarancji bez mrugnięcia okiem wymienili nam wsypy gdy zgłosiliśmy taką potrzebę. Przestały nam boleć stawy, pościel jest lekka, przewiewna, i co najważniejsze nie ma sposobu by człowiek się w niej spocił. Kładziemy się do łóżka i od razu jest ciepło. Nie ma znaczenia czy to zima czy lato. U znajomych co nas goszczą i kładą pod leciutką sztuczną pościelą, pocimy się gdy przytulimy latem, a marzniemy zimą… Trzepiemy ją i raz do roku pierzemy w lanolinie. Przez dziesięć lat nic po nas nie łazi, nie kurzy się, nie pokasłujemy i jest biała. Jedynie co zauważyliśmy, to po dziesięciu latach faktura pościeli się lekko przetarła… Jesteśmy zadowoleni i następna pościel też będzie taka, no może z wełny wielbłądziej… Pościel zdała egzamin, jesteśmy usatysfakcjonowani, nie czujemy się oszukani… No może jedną wadą jej jest, że jest za droga. Mamy na oku pościel wyprodukowaną tam samo, lecz o wiele tańszą. Podzielę się z Wami wiadomościami o niej, gdy ją kupię i wypróbuję. Jednak nie będzie to za prędko, bo jeszcze ta, kilka lat nam na pewno posłuży. Jakby się ktoś pytał, taką pościel możemy z czystym sumieniem polecić…

poniedziałek, 2 września 2013

381.

        Mówi się, że młodzież niczego nie szanuje, jest roszczeniowa i myśli tylko o sobie… Widać to najbardziej po łazienkach w szkole… Ale jednak nie wszystka młodzież jest taka, jest, ale są to na szczęście wyjątki… Są szkoły gdzie się nie pali papierosów, gdyż grozi to wyrzuceniem, a nauczyciele, żeby zapalić wychodzą na dwór… Niektórym to się może wydać dziwne, ale w liceum gdzie pracuje moja żona tak jest… Zgadnijcie jak wyglądają łazienki w szkole?... Przez trzy lata, od kiedy je odnowiono, nawet plamki na kafelkach nie ma… Dziewczyny mają torebki na podpaski przy sedesach. Nie wszędzie tak jest nawet w szanujących się domach, a tu szkoła… Myślę że jak jest czysto, zadbanie, jest miła atmosfera, tak ludzka. Jak traktuje się i wymaga od siebie tyle samo co od innych, jest trochę dyscypliny, monitoring i pewne widzimisię dyrekcji, to daje właśnie takie wyniki. Głupio jest postępować wbrew innym, inaczej, bo to miłe gdy korzysta się z czystych wnętrz, sympatycznej atmosfery. A jak się chce naśladować… No, nie bardzo popularne towarzystwo, to niech idzie do innych szkół, tych z niższej półki. Tam spotka się na pewno kilku kiboli, dresiarzy, palaczy, narkomanów i chuliganów nieszanujących cudzej pracy i własności. Czekających tylko na moment by komuś nasadzić kosz na głowę… Albo gościu chcesz zdobywać wiedzę, nauczyć się czegoś i korzystać z dobrego zaplecza. Albo bawisz się, naśladujesz „niepopularne wzorce” ;-D Po to stworzono kodeksy, by je przestrzegać, tak to ten świat jest urządzony. Wybieraj… ;-*