Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 19 września 2013

             390. Czytam właśnie z przerwami… ;-D Nowy numer „Neuropozytywnych”. Doszedłem z czytaniem do seksualności ludzi na wózkach. Bardzo się z nimi utożsamiam. Może dlatego że wcześniej czy później i mnie to czeka… Ale teraz, nie o tym chciałem… ;-D Chodzi o partnerstwo, o wspólne życie, tak ogólnie… Nasze wspólne życie z żoną można nazwać – „Jak papużki nierozłączki”… Staramy się zawsze być razem, o wszystkim razem decydować. Jasne, że przecież ,nie zawsze jest się razem. Bywało tak, że się nie widzieliśmy i miesiącami - praca na saksach… A i teraz nie jesteśmy bez przerwy razem. Marysia pracuje przez osiem godzin, ja robię co innego. Ja ćwiczę w klubie z basenem, ona na innym ćwiczy  grupowo. Są wyjazdy integracyjne z jej pracy, są moje sanatoria. Tylko… Jest między nami jakaś wspólnota, taka głęboka więź, że czasem tej rozłąki nie odczuwamy. Ciekawe co to jest? Czy jesteśmy tymi dwiema przysłowiowymi połówkami jabłka? Na wsi tylko my chodziliśmy na spacery. Z dziećmi, za rękę, z psem na smyczy… Mamy takie same zainteresowania, poglądy, plany. Nigdy… No są czasem takie chwile odpoczynku w których musimy odpocząć od siebie, ale są to chwile… Nigdy nie pęka między mami ta więź co nas łączy. Przecież jesteśmy tak różni… Mamy inne temperamenty, dzieli nas różnica płci, zainteresowania, zdrowie, picie mleka… Ona wstaje rano, mnie energia rozsadza wieczorem. Hmmm… Jak to jest, że przez trzydzieści lat, w zdrowiu, w chorobie, w pobliżu siebie i w znacznej odległości, cały czas nadajemy na tych samych falach. To naprawdę jest coś wspaniałego, by każdą chwilę wspólnego życia spędzać razem. Czuć taką potrzebę, nie wyobrażać sobie innej opcji. Wiem z obserwacji, że to nie jest wcale takie częste… Wielką rolę odgrywa w innych związkach i rodzinach,  pieniądz, prywata i egoizm. To dlatego w parku, tak niewiele jest par w podeszłym wieku spacerujących i trzymających się, jak my, za rękę… W pewnych przypadkach jest to wychowanie i wstydzenie się publicznego okazywania uczuć, śmierć jednego z partnerów. Albo, oddalanie się od siebie podczas rodzinnych problemów, wychowywania dzieci, czy braku łączności psychicznej spowodowanej długością pożycia. Ale pewnie jest coś jeszcze, jakaś moda społeczna, która propaguje takie dziwne zachowanie w śród kochających się przecież ludzi… Dlaczego tak jest? Czy rozsiewają to media? Dlaczego ludzie tak bezkrytycznie przyjmują podrzucane im obce wzorce? To dziwne, bardzo dziwne… ;-?  Czy chodzi o to, że łatwo sterować tłumem, a trudno grupą indywidualistów. Że trudniej im zawrócić głowę reklamami, o inżynierię psychologiczną? Tak, buntuję się, bo jeszcze kilkadziesiąt lat temu żyliśmy inaczej. Nasi dziadkowie i ojcowie mieli czas dla siebie. Nie goniło się do domu z pracy, by zrobić obiad, prasowanie i wreszcie usiąść przed telewizorem i oglądać to co nam dziś media przygotowały… A gdzie w tym wszystkim rodzina, miłość, to do czego nas geny zaprogramowały? Czy to tylko wakacyjna, z góry zaplanowana rozrywka??? Widzę w tym miliardowy interes ukartowany kosztem utraty naszego indywidualizmu. Teraz pracuj i zarabiaj dla szefa. Potem idź na lancz i daj zarobić dla Mc- Donalda. Następnie oglądaj telenowele, mecze przerywane reklamami i idź do sklepu robić zakupy… Itd., itp… Czy to moja teoria spiskowa? Tak moja… Jak wpadasz w tryby systemu, to zachowujesz się jak robot. Trzeba mieć wiele sprytu i siły, by lawirować między oboma światami i nie wpaść w pułapkę „łapaczy dusz” zatrudnionych w reklamach, mediach zarabiających na naszej naiwności, słabościach, głupocie. Tak można się w tym świecie szybko wypalić, zobojętnieć, wpaść w tryby i robić dokładnie to, co podyktuje nam WIELKI BRAT… ;-/       

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz