Łączna liczba wyświetleń

środa, 8 lutego 2012

101.  Cz II.
Wtedy poznałem środowisko ludzi bezkompromisowych, mających konflikt z prawem, wulgarnych. Ale też i tych co podają pomocną dłoń, nie licząc na wdzięczność. Trudno jest mi pisać o tym nie naruszając swojej i ich prywatności.  W każdym bądź razie to był najpiękniejszy, obfitujący w najróżniejsze doświadczenia okres w moim życiu.
Potem już był i stan wojenny, życie w rodzinie, prowadzanie gospodarstwa. Potem spadek dochodów i szukanie pracy w mieście i za granicą. Zdobyłem wtedy wielkie doświadczenie, dowartościowałem się i poznałem ludzi o najróżniejszych wartościach, światopoglądach, wiarach i narodowościach.  Poznałem ludzi wulgarnych o złotym sercu i o miłych z pozoru charakterach, co okazywali się najgorszymi świniami i „swołoczami”…
Dostaliśmy wtedy z żoną wiele „kopniaków tyłek” od takich ludzi, ale też i od losu. Choroba, diagnoza, depresja… W tym okresie zobaczyliśmy na kogo możemy liczyć i kto jest z nami tylko „na dobre”  ;-D
Mniej więcej w tym okresie poznaliśmy wspaniałych ludzi, co nas wspierali nie tylko duchowo, ale i  dali szansę zarobku, w chwili, gdy tego najbardziej potrzebowaliśmy. Wtedy to poznaliśmy prawdziwą „wartość” osób „duchownych” i piękną duszę ludzi z pozoru szorstkich, prostackich i grubiańskich.
Może to wtedy zrozumiałem, że nie liczy się to co się chce pokazać innym - blichtr, kultura, elokwencja, wykształcenie. Ale to co leży w środku, nieciekawych z pozoru ludzi. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz