Łączna liczba wyświetleń

piątek, 23 marca 2012

134.  Czy nie wydaje się Wam, że (OGÓLNIE! ;-D) nasze dzieci teraz więcej wymagają od swoich rodziców niż my kiedyś od swoich?
Większość moich znajomych, zaraz po szkole średniej rozpoczynała swe rodzinne życie od mieszkania na stancji. Pracowali dorabiali się, by z czasem zamieszkać w swoim mieszkaniu, jeździć swoim maluchem itd. Rodzice bardzo niewiele im wtedy pomagali. Bo nie bardzo mieli jak.
Teraz dzieci są na utrzymaniu rodziców dłużej. Naukę kończą zdobywając magistra, a to im czasem też jest za mało. Są na garnuszku rodziców, zamieszkują akademiki lub stancje, dostają od rodziców pieniążki, nic ich nie kosztuje. Moja trójka była na moim utrzymaniu o 5 lat dłużej niż ja na maminym… ;-D
Rodzice często dokładają się później do mieszkania, lub bogatsi je im nawet kupują. Potem samochód, meble i pilnowanie wnuków. Tak jakby rodzicom nie należało się nic więcej od życia tylko dalej musieli opiekować się dziećmi, wnukami i oddawać z miesięcznej emerytury sporą część na rozrywki dzieciom i zabawki wnukom.
Nie opisuję tu reguły, ale tak jest często bardzo. A to żeby im było lżej niż nam. A to że jest bezrobocie, a to że mało płacą, itd. itp. … Być może jak ma się jedno czy dwoje dzieci, jak się jest zdrowym i ma dobrze płatną pracę to zdaje egzamin… Ale jak ma się wiele dzieci?…
Cały obecny system wydaje mi się nie bardzo… ;-D
Najczęściej żyje się na garnuszku „państwa”, ledwo wiążąc koniec z końcem…

Doskonale zdaję sobie sprawę, że naturalną rzeczą jest w naszym instynkcie przedłużenie gatunku, a także wychowanie i pomoc dzieciom. Gdy los pozwoli i ma się jeszcze kilka lat życia w zdrowiu, pomagamy w wychowaniu wnuków. Tak jest zapisane w naszych genach i nic na to nie poradzimy… ;-D
Uważam jednak że nasze dzieci przeciągają już strunę. W pewnym wieku już nie bardzo nam się chce pracować jak kiedyś. Nie mamy już tyle siły by wyręczać we wszystkim dzieci. Nasi rodzice postępowali nieco inaczej. Pomagali nam z doskoku. A nasze dzieci bardzo lubią nadal siedzieć na garnuszku rodziców i mówić, jakież to są teraz trudne czasy…
Przepraszam, ale my mieliśmy jakieś skrupuły. Nie wykorzystywaliśmy aż tak swoich rodziców, a wręcz odwrotnie, chciało się im ulżyć.

Wiem wiem! Sporo ludzi ma kasę i stać jest im kupować kłady na pierwszą komunię i wycieczkę do Chin w prezencie ślubnym. Nie mówię tu o nich… Mówię tylko o tym, że nasze dzieci, obserwując tych bogatszych, niejako zmuszają nas do wzmożonego wysiłku, bo oni też tak chcą, bo inni tak mają… A ja chętnie bym odpowiedział na to - a figa… ;-D Trzydzieści lat byłeś na naszym garnuszku. To teraz my będziemy na garnuszku waszym… :-D
Ciekawe jaka by była reakcja… ;-)))
Nam się też chce pójść do teatru, pojechać na wycieczkę, pójść na basen, czy imprezę. Nie chce nam się tylko siedzieć w domu i tak jak do tej pory tylko ciężko pracować i oszczędzać…
Aby tylko dzieciom niczego nie brakło, by mieli co jeść i dobrze się ubierały. A wiecie ile to wszystko kosztuje? W moim wypadku to były trzy luksusowe samochody…
Czy mam prawo powiedzieć: Teraz wasza kolej? Uważam że mam!       
Ja dostałem wędkę, też od swoich rodziców, ale różnica była taka, że musiałem już radzić sobie sam i to niedługo po ukończeniu 20 roku życia…
Dzieci zbliżając się pod trzydziestkę i często nadal mają pstro w głowie.
Rodzina, dzieci?... Jest jeszcze czas…. Jakby co, zawsze jeszcze możemy liczyć na swoich rodziców… Możemy zawsze jeszcze wrócić do domu… ;-D Teraz chcemy jeszcze poszaleć.

Szkoda tylko że jakoś nikt nie zwraca uwagi na możliwości rodziców… ;-D

Chcielibyśmy żeby zaczęli wreszcie poważnie zarabiać. Chcielibyśmy by ułożyli sobie życie u boku partnera, pozakładali rodziny. Chcielibyśmy doczekać się wnuków.
Kurde, a oni myślą że ile oni będą żyli i że może ich dzieci będą inne? One wychowując dzieci będą dziesięć lat starsze od nas… A my już się starzejemy i mamy coraz mniej siły…

Przepraszam, trochę sprowokowałem. Pokazałem inny styl myślenia i przesadziłem w opisie. Ale czy naprawdę aż tak bardzo?…  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz