Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 21 kwietnia 2013

                 310. Poruszyłem niedawno w rozmowie towarzyskiej, temat naszego samopoczucia, w tłumie ludzi którym gorzej się powodzi niż nam. Gdy widzimy że ktoś choruje ciężej od nas. Gdy widzimy że ktoś jest uboższy, mieszka w gorszej dzielnicy, ma gorszą pracę…
Nie uważacie że wówczas lepiej się czujemy? Możemy wtedy pomóc, współczuć, swobodniej wyrazić siebie. Gdy jest odwrotnie, czujemy się źle, jesteśmy stremowaniu, zaszczuci, zastanawiamy się nad tym co myślą o nas- ci zdrowsi- lepiej usytuowani…
Gdy wyjeżdżamy do kraju bogatego, staramy się nie wyróżniać z tłumu, a do biednego? Od razu widać naszą wyższość. Zaczynamy pouczać, różnimy się strojem, wiedzą, mówimy w jakich warunkach na co dzień mieszkamy… Chyba bardzo lubimy okazywać swoją wyższość nad innymi?
 Jednak czy z punktu widzenia, na przykład obcokrajowca, gdy zamykamy się w czterech ścianach, w pracy spędzamy po kilkanaście godzin bez urlopów, jest nam dobrze w dystansie do innych. Czy nie widzą nas w krzywym zwierciadle i w sumie to oni nam współczują?

Czy nie bardziej jest uczciwie gdy rozmawiając z naszym sąsiadem wiemy co u niego słychać? Wymieniamy się wiadomościami, kosiarkami grillami? Witamy się i pozdrawiamy na naszym osiedlu obcych, by czuli się lepiej, by czuli że są zaakceptowani. Bo przecież są tacy jak my… Czasem, powiem krótko, widzę że zamiast ich przytulić, wolimy ich kopnąć, lub olać…
Jednak sami na ich miejscu chcielibyśmy, by nas traktowało z szacunkiem, radością, zrozumieniem.
Skąd taka dysproporcja w myśleniu? Czy dlatego czujemy się w pracy wykorzystywani, samotni i zastraszani, bo robimy to samo z naszymi bliskimi? Czy to jest taka moda? Taki styl życia? Przyzwyczajenie?
CDN…        

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz