Zaprosiła nas Marysi rodzina na mszę po jej mamie. Już pół roku jak nie żyje…
No cóż, taka kolej rzeczy, ale jak się jest coraz starszym, to myśli się o nieuchronności
śmierci coraz częściej. Czas płynie coraz prędzej, wspomnień jest coraz więcej
i chciało by się zatrzymać czas, by poznać dalsze losy najbliższych… Ich
radości, troski. Pomóc im w najtrudniejszych chwilach, uczestniczyć w tych
radosnych. Nie jest łatwo pomyśleć, pogodzić się z tym, że nieuchronnie zbliża
się śmierć. Że nas pochłonie pustka, a bliscy wspomną nas tylko od czasu do
czasu. Zresztą tak jak i my wspominamy swoich nieżyjących bliskich… Jesteśmy
niezastąpieni, wszędzie nas pełno, chcemy rządzić, pomagać, spełniać plany,
marzenia i… Następuje nagle nic, koniec, pustka… A może nie?... Może jest raj,
piekło niebo… Może narodzimy się raz jeszcze jak mówią Buddyści? A może to
tylko przechowalnia i obudzimy się kiedyś w innym wymiarze, w innym miejscu,
innej planecie… W co mamy wierzyć?... Jest Bóg jedyny, ale jak i gdzie? Jest
Tajemnica, wiara, dogmat. Ale cały świat ma inny swój, najprawdziwszy…
Obojętnie gdzież byśmy się nie urodzili jest jakaś religia, w coś się wierzy…
Tak - albo nie, jak mówią ateiści… Być albo nie być jak napisał Szekspir... ;-D
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz