Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 22 kwietnia 2012


  146. Pamiętam kiedyśniejsze, dziecinne - wiosenne zabawy w kałużach. Przedwiośnie, wielkie kałuże, na ich kry, a ja w gumowcach z zapałem pływający w wiosennym słońcu na resztkach lodu. Nie będę mówił że nikt nie tylko nie wiedział gdzie wówczas byłem, ale i nikt się tym nie interesował. Takie były czasy. I czy było stosunkowo więcej wówczas wypadków… Wątpię. Tylko dzieci i rodzice byli wówczas bardziej rozgarniejsi i tolerancyjni. Urząd i policja, nie zabierała dzieci rodzicom gdy te same oddalały się od domów. Tak jak zwierzęta domowe, jak zgłodniały – wracały… ;-D Myślę że z niczym przesadzać nie wolno, za dużą kontrolę oddaje się teraz różnym urzędom, by ubezwłasnowolnić rodziców. Ale nie o tym chciałem…

Nie wiem czy dobrze zrobiono gdy w każdym miejscu robiono meliorację i regulowano rzeki. Teraz większość wraca do normy. Wielkie masy nieużytków się zalesia, rowy melioracyjne zarastają, duże odcinki rzek wracają do natury. Dlaczego? Bo już nikt się tymi obszarami nie interesuje, się po prostu nie opłaca… Chmary komarów się nad takimi terenami unoszą i ściągają ptaki które zaczęły się tu gnieździć i ryby które żywią się larwami komarów. Wsie się wyludniają, lub zamieniają w wieże miejsca agroturystyczne dla mieszczuchów.
Tak było kiedyś, koło pięćdziesiąt lat temu i podobnie dziś. Z mego punktu widzenia kółko się zamknęło.

Owszem, przyznaję, nie wszędzie tak jest. Są i tysiąc hektarowe fermy i ziemia warta krocie. Taka jest cena postępu. Ale tam gdzie ja się wychowałem, jest właśnie tak, jak opisałem. W większości… ;-D       

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz