Łączna liczba wyświetleń

wtorek, 26 lutego 2013

                     284. Słyszałem że w Finlandii, a także Islandii, dzieci są dobrem wspólnym, i nie są rodziców. Tak zapisane jest w umowach, paragrafach, kodeksach tych krajów… Wystarczy głośniej pierdnąć, narazić się sąsiadom, dać klapsa, a dziecka już nie zobaczysz…
            Masz postępować tak jak nakazane. Jak robią wszyscy. Statystycznie… Wszyscy idą w jednym zaprzęgu, dostają swój chomont i do przodu. Ku wspólnemu dobru. Czy to czegoś aby nam nie przypomina?
Dobrze… Mają wspaniałe zdobycze socjalne, zarabiają dobrze. Ale i oni popadli w pułapkę przepisów. Wystarczy że coś się przydarzy i zaraz tworzony jest nowy paragraf, kodeks. No bez jaj…
Małpy, psy, ryby, dzieci, mają więcej praw niż ludzie. Czy tylko ja uważam że coś tu nie gra?...
Napisałem to, a propos, tego co się dzieje w Polskiej opiece społecznej. Tego że w patologicznych rodzinach dzieje się źle. Że nie widzi się ciąży, alkoholu, śmierci dzieci - (beczki śmierci, domowa kremacja), dziadków i całymi miesiącami pobieranie na nich renty itp. itd.
Tam takie rzeczy są nie do pomyślenia, ale czy to już jest satysfakcjonująco? Ludzie się buntują… U nas takie rzeczy się zdarzają, ale lepiej by było, gdyby każdy każdemu zaglądał do garnka, łóżka, do portmonetki… Chcieliśmy wolności i swobody, ale czy na pewno o taką wolność chodzi?   

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz