Łączna liczba wyświetleń

wtorek, 20 maja 2014

                    462. Czy to czasem nie jest samolubstwo i pójście na łatwiznę...?
 Człowiek kocha, świata nie widzi, pobiera się i... Wkracza w codzienność, rutynę, problemy, choroby, zachciewajki...
Mówi - a ja pierniczę mam dość... Mam dość problemów, znajdę kogoś innego...
Tylko tu mam pytanie?... Czy to była prawdziwa miłość, czy hormony, chuć, zaślepienie...? Jeśli tak, to po co do cholery w ogóle się pobierać??? Po co płodzić potomków? One to dopiero są samymi problemami i wydatkami… - Nie ma czasu na to co nam sprawiało radochę, nie stać nas na to i tamto...
Jeszcze raz pytam... Czy pobieramy się z miłości? Czy świadomie płodzimy dzieci i na dobre i złe żyjemy razem je wychowując? Czy jesteśmy samolubami i dbamy tylko by nam było OK...?
Ładna dupa, dobrze mi z nią, a niech będzie, chajtnę się jak jej zależy... - No i Bagno!!! To wszystko jest nie tak...
Ja myślę że musi być prawdziwa miłość, odpowiedzialność, (sakrament - na dobre i na złe). Partnerstwo, tolerancja i jeszcze raz prawdziwa miłość i mądrość. Inaczej nie ma sensu w ogóle się wiązać i kochać bez zabezpieczenia...
To jest punkt widzenia człowieka który wiele widział, czuł, przeżył i jest zadowolony, bo może spojrzeć uczciwie każdemu w oczy...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz