(…) Sprawdzam próbną maturę z
języka polskiego i nie mogę przestać się dziwić. Po raz kolejny okazuje się, że
na poziomie podstawowym nie ma różnicy między uczniami dobrymi i słabymi,
między klasami humanistycznymi i matematyczno-fizycznymi. W wielu przypadkach
jeśli różnica jest, to albo bardzo mała, albo nawet na korzyść uczniów, którzy
z językiem polskim są na bakier.
Szczególnie dziwią wyniki w
czytaniu ze zrozumieniem. Uczeń, który z przedmiotu uzyskuje oceny na poziomie
dopuszczający-dostateczny (nie czyta lektur, nie rozwija się, nie pracuje nad
swoim językiem), otrzymuje z testu tyle samo punktów, co osoba, która na świadectwie
z języka polskiego ma tłustą piątkę. Różnice pojawią się dopiero na poziomie
rozszerzonym, a właściwie pojawiłyby się, gdyby uczniowie słabsi z języka
polskiego i z klas matematyczno-fizycznych w ogóle podchodzili do tego poziomu.
Ponieważ jednak nie podchodzą, możemy się łudzić, że nie daliby rady.
Jak wytłumaczyć ten brak różnic?
Nie wiem, ale mam wrażenie, że testy zostały tak wystandaryzowane, aby nie
sprawdzały wiedzy, tylko inteligencję. I to tę inteligencję środka, czyli
przeciętność, typowość, bycie średnim. Jeśli ktoś odbiega od przeciętnej -
na plus bądź na minus - dostaje w łeb. Wyniki próbnej matury będą wielkim
zaskoczeniem dla wszystkich. Słabi dowiedzą się, że wcale nie są tacy słabi, a
mocni - że wcale nie są tacy mocni. Jedynie średniacy mogą być
zadowoleni - bowiem tylko w ich przypadku próbna matura nie kłamie. (…)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz