Łączna liczba wyświetleń
wtorek, 18 grudnia 2012
poniedziałek, 17 grudnia 2012
253. Wielu
ludzi ma sporą emeryturę. Dwa tysiące i więcej. Ja chory mam 800 zł renty. 20
lat pracowałem i płaciłem składki dopóki zachorowałem. Chciałbym by renty
rewaloryzowano kwotowo, a nie procentowo. Z mojego punktu widzenia było by
sprawiedliwiej… A tak, to znowu biedni dostają do renty grosze, a ci z dużą
emeryturą - setki złotych..
Lobby
zamożnych emerytów-rencistów widać trzyma się mocno… ;-D
Ach… To
nie tylko decydentom trzeba tą nierówność tłumaczyć. Tym co mają duże emerytury
też... Tak to już jest, jak ktoś coś ma w garści, to nie popuści... ;-D
... No i
punkt widzenia znów zależy od punktu siedzenia... ;-D
środa, 12 grudnia 2012
wtorek, 11 grudnia 2012
251
Pisałem już o tym - a tu wypowiedź fachowca, mego kuzyna Darka Chętkowskiego z
jego Bloga…
(…) Sprawdzam próbną maturę z
języka polskiego i nie mogę przestać się dziwić. Po raz kolejny okazuje się, że
na poziomie podstawowym nie ma różnicy między uczniami dobrymi i słabymi,
między klasami humanistycznymi i matematyczno-fizycznymi. W wielu przypadkach
jeśli różnica jest, to albo bardzo mała, albo nawet na korzyść uczniów, którzy
z językiem polskim są na bakier.
Szczególnie dziwią wyniki w
czytaniu ze zrozumieniem. Uczeń, który z przedmiotu uzyskuje oceny na poziomie
dopuszczający-dostateczny (nie czyta lektur, nie rozwija się, nie pracuje nad
swoim językiem), otrzymuje z testu tyle samo punktów, co osoba, która na świadectwie
z języka polskiego ma tłustą piątkę. Różnice pojawią się dopiero na poziomie
rozszerzonym, a właściwie pojawiłyby się, gdyby uczniowie słabsi z języka
polskiego i z klas matematyczno-fizycznych w ogóle podchodzili do tego poziomu.
Ponieważ jednak nie podchodzą, możemy się łudzić, że nie daliby rady.
Jak wytłumaczyć ten brak różnic?
Nie wiem, ale mam wrażenie, że testy zostały tak wystandaryzowane, aby nie
sprawdzały wiedzy, tylko inteligencję. I to tę inteligencję środka, czyli
przeciętność, typowość, bycie średnim. Jeśli ktoś odbiega od przeciętnej -
na plus bądź na minus - dostaje w łeb. Wyniki próbnej matury będą wielkim
zaskoczeniem dla wszystkich. Słabi dowiedzą się, że wcale nie są tacy słabi, a
mocni - że wcale nie są tacy mocni. Jedynie średniacy mogą być
zadowoleni - bowiem tylko w ich przypadku próbna matura nie kłamie. (…)
poniedziałek, 10 grudnia 2012
250 Film „Pokłosie”
Pasikowskiego… No cóż, pokazuje nam jakie jest życie… ;-D
Jest około 80 %
ludzi normalnych, o niewzruszonych prospołecznych poglądach. Bo gdzieś, z kimś,
trzeba żyć, jakiś kontakt utrzymywać… ;-D
No i 20% ludzi
tych na NIE. Tych o jedynie słusznych poglądach. Teraz to tych, od Rydzyka, Młodzieży
Wszechpolskiej, Kiboli, Prezesa… Tych co nie lubią Ruskich, Niemców, Żydów,
Komuchów, gości z innych klubów, niepełnosprawnych, tych czarnych i z TVN…
Czy tylko tak
jest w Polsce? Absolutnie nie…
Mój dziadek
uciekał do lasu przed bandami bo miał inne poglądy. W Niemczech też tak było,
we Francji, Rosji też. Więc to nic nowego.
Ze Stuhrem i
filmem w którym zagrał, oraz poglądami internautów na ten temat, też jestem
oswojony. Nie spodziewałem się innego zachowania. Nie spodziewałem się też, że nie
będzie podjudzania. Tak wygląda ta nasza cała cywilizacja. Nigdzie nie ma
grzecznych kibiców, polityków, większości i mniejszości narodowych.
Nigdzie nie ma
tylko grzecznych Żydów, Muzułmanów, Chrześcijan. W Rządach też nie ma tylko
pogodnych ludzi. Celebryci to też tylko ludzie.
Człowiek nigdy
nie może popatrzyć innemu prosto w oczy, bo może dostać pięścią w nos. Nie może
się czymś odróżniać, bo może dosięgnąć go kopniak w ucho. Nie może wyrażać
publicznie niepopularnych poglądów, „Bo nie!!!”
A jak ty wlazłeś
między wrony, to podpalaj stodoły z ludźmi, bo ciebie z nimi spalą. Bij bo
ciebie pobiją. Krzycz tak jak inni, bo
będziesz miał wrogów do końca życia…
Że prywatnie się
z tym nie godzisz, to nic, w tłumie ci wszystko ujdzie. Że później będziesz
robił sobie wyrzuty… Przyzwyczajaj się, bo tak to już jest… Nikt nie twierdzi
że świat w którym żyjesz jest piękny, bo nigdy w historii tak nie było...
Jeden skulony, z
podwiniętym ogonem, przymykając oko na niesprawiedliwość, przeżywa swe życie w
miarę szczęśliwie. Inny nie godząc się z takim stanem, jest wykluczany ze
środowiska, wyśmiewany, szykanowany…
Czy zdarza się
inaczej? Owszem, ale rzadko. Trzeba umieć przechytrzyć tłum…
Albo się z tym pogodzimy,
albo…
piątek, 7 grudnia 2012
249 Co sobie może
myśleć mieszkający na wsi rolnik, gdy słyszy. – Ach, jak tak można, zabić kurę,
indyka prosiaka, cielaka? To przecież morderstwo, maltretowanie, samo zło. Za ten
czyn, ktoś musi odpowiedzieć, musi być jakaś kara… ;-D
Z drugiej strony
słychać… A jedzenie lubisz?... Smaczny jest rosół z kury która biega po polu? Smaczna
słoninka i mięsko ze świnki smalonej na podwórku słomą? Jakim prawem można
zabronić rytualnego uboju zwierząt ludziom innych nacji, gdy od tysiącleci tak nakazuje
im ich religia?
To tak jakby –hostie-
wypiekały piekarnie obok bułek, chipsów i paluszków. Mięso świńskie serwować muzułmanom,
a krowie hindusom…
Chcemy jeść
naturalne, ekologiczne, świeże, pachnące produkty. Wielkie ubojnie, zakłady mięsne,
specjalistyczne firmy mające zapisany zysk „w nazwie”, tego nam nie dadzą. Ich
odbiorcy to supermarkety, sieciówki, dyskonty… Jak najtaniej, jak najwięcej, szybko i ładnie…
Czy to się śmiać
już złego, czy płakać? Chcesz żeby zwierzęta ubijała wyspecjalizowana firma, to
pożegnaj się z naturalnym, tanim ekologicznym jedzeniem. Biznes to biznes.
To jest chore, a
ta choroba się nazywa schizofrenia, psychoza.
Jak inni tak robią
to i my, świńskim pędem, ogon do góry i szybko w ich ślady… U nich to zadziałało,
politycznie się sprawdziło, to i u nas się przyjmie. Będą na nas przychylniej
patrzeć…
A że inny
region, inna kultura, inne obyczaje?...
… Przesądy,
najważniejsze są przecież dotacje,
fundusze, dopłaty…
Jednym ciśnie
się na usta piosenka „Many, many, many” i filozoficzny dogmat „Państwo jest
najważniejsze”.
Drudzy nucą „Gdzie
te prywatki” i marzą by jak dawniej, Państwo dało w końcu odetchnąć rodzinie i
jednostce, i nie wtrącało się do wszystkiego… ;-D
czwartek, 6 grudnia 2012
248 Kiedyś, gdy
byłem jeszcze kawalerem, zraziła mnie do siebie pewna dziewczyna. Powiedziała
że nigdy do ręki nie weźmie surowego mięsa, albo ryby. Na pytanie, jak więc sobie
wyobraża zrobienie mielonego, czy oskrobanie ryby, zaczęła się pultać i
wspominać coś o rękawiczkach, łyżce itp. Uśmiechnąłem się więc i popatrzyłem z
politowaniem… Wniosek był jeden - to nie jest dobry materiał na żonę dla mnie…
;-D
niedziela, 2 grudnia 2012
piątek, 30 listopada 2012
246
Jak tu przeżyć grudzień, gdy trzeba z dwóch tysięcy dochodu, zapłacić
ubezpieczenia samochodu i mieszkania, zrobić przegląd auta… Wyprawić święta,
pokupować prezenty, przyjąć gości? Pozapłacać rachunki, czynsze, abonamenty…
Jakie
to by było szczęście gdyby tak mieć z tysiąc złotych więcej… A tak znowu debet,
nowy kredyt, nowe zaległości…
… Jakoś się
sobie poradzi, jak zwykle.
Z jednej kupki
przełoży się do drugiej. Zaoszczędzi w styczniu, może jakiś zwrot podatku…
Będzie dobrze. Inni mają jeszcze ciężej… ;-D
czwartek, 29 listopada 2012
245. Nauczyciel ma w jednym roku
zdolne dzieci, w innym, trochę opóźnione. W jednym ma kilku dzieci biznesmenów,
w drugim trochę ułomnych, potrzebujących integracji W jeszcze innym znalazło
się w klasie kilku uczni z patologicznych rodzin. Jak więc można obiektywnie oceniać
pracę nauczyciela, kiedy warunki pracy są coraz to inne…
Jak można ocenić ucznia poprzez
testy. Owszem, można dowiedzieć się czy uczeń zna, albo nie zna odpowiedzi na
zadane pytanie. Ale nic więcej…
Czy jest inteligentny, czy tylko
udaje? Czy ma wiedzę, a może ściągnął? Czy buntuje się udając kogoś innego, czy
jest geniuszem?… Kółko, krzyżyk, tabelka, punkty…
Jak można poznać ucznia, gdy go
się nawet nie widziało na oczy i jest się w komisji oddalonej o setki
kilometrów od jego szkoły…
Jak się pisze wypracowania,
rozwiązuje zadania to można poznać czy ktoś się starał. Czy ktoś poprawiał,
wahał się, kreślił…
Czy rzeczywiście szukał
odpowiedzi, a może już ją znał? Czy jego błędy można złożyć na karb stresu? A
może jego wiedza była rzeczywiście poniżej normy. Przecież taka ocena płynie na
całe życie ucznia - wybór szkoły, zawodu, przyszłości…
W szkołach coraz więcej jest
testów. Czy taki test da prawidłową odpowiedź? Moda to, czy wygoda? A jak
wygoda to komu? A gdzie w tym wszystkim jest obiektywizm? Spojrzenie na indywidualizm
ucznia, ekscentryczność, zainteresowania?
Czy nauczyciel to wyrobnik,
robotnik, a może biznesmen? Strażnik finansów które idą za uczniem?
…A może to obdzielanie ziaren od plew, oraz powołanie,
wychowywanie i służba? …
Za dużo w tym wszystkim
przepisów, wytycznych, paragrafów. Człowiek w tym wszystkim ginie… Uważam że
edukacja zbłądziła i idzie po bezdrożach.
Uważam tak jako rodzic,
obserwator i były uczeń… ;-D
środa, 28 listopada 2012
244. Miłość… Małżeństwo… Rodzina…
Jak to jest, gdy
ktoś zakłada rodzinę bez miłości, z tak zwanego rozsądku?... Czy to tak można?
Jak wygląda takie życie? Możliwe, że da się kilka lat w takim związku
wytrzymać, ale dłużej? W dzisiejszych czasach? Tak się chyba długo nie da…
Żeby związek
trzymały tylko pieniądze? Bo przecież rozsądek, rozwaga, bezpieczeństwo. To
przecież związek oparty o te ruchome piaski...
Dom, szacunek
sąsiadów, zarobki, praca… To przecież za mało, by związek był trwały… Tak rodzą
się rozwody, tragedie, niezadowolenie, żale...
To nie na tym
polega życie…
Obraz wypaczony
przez media, czasopisma, filmy, nie może przecież być wzorem do naśladowania.
To jest małpowanie cudzych wzorców. Czyżbyśmy się już wyrzekali pomału swoich
ideałów, swego toku myślenia, inteligencji?
Można pojechać
na Bahamy… Ale też nie mniej radości, daje rowerowa wycieczka pod namiot nad
rzekę… Zamiast kupna złotych spinek, można podarować potrzebującemu kredki czy
tornister… Ileż daje radości i satysfakcji taka postawa…
Po co jest nam potrzebny
kolejny dom, czwarty samochód, duży jacht, brylanty… Bo tak było w filmie? Bo
sąsiad to ma? A może przy swojej firmie lepiej wybuduj przedszkole swoim
pracownikom… Zafunduj paczki świąteczne, wyjazd integracyjny…
Przecież nie
zbiedniejesz. I tak masz kasy bez liku… I tak to zostawisz, spadkobiercom, bo
do grobu tego przecież nie zabierzesz… Jaki obraz zostawisz po sobie przyszłym
pokoleniom… Sknerusa i egoisty? Czy tego chcesz? A może jesteś tak
zafascynowany swoim iluzorycznym, budowanym przez lata na potrzeby sąsiadów
obrazem, że wczułeś się rolę i myślisz że to prawdziwe życie?…
Jak tak, to
współczuję… Mimo bogactwa jesteś nędzarzem… ;-D
poniedziałek, 26 listopada 2012
243. Oglądamy film,
Ania z Zielonego wzgórza… Który to już raz? Trzeci? Czwarty?... ;-D Ta seria
jest najsympatyczniejsza…
Mokre oczy? To
nic, właśnie taki jest ten film… Ja siedzę na wersalce, Marysia leży z głową na
moich kolanach. Szczęśliwy obrazek?… Nie wiem, w każdym bądź razie u nas
częsty…
Myślimy, że tak jest
wszędzie. Mylimy się? A co stoi na przeszkodzie by tak było i u Was? U nas też
nie zawsze było różowo… Ale znowu jest… ;-*
242. Marysia
prasuje, a ja przygotowuję w kuchni jedzenie. Mamy pokój połączony z kuchnią,
dzieli je tylko stół z krzesłami. Jesteśmy więc, jak to najczęściej bywa - razem…
Potem zawożę ją
na wykłady, a sam biorę się do pieczenia żeberek. Kroję sałatkę, przyprawiam i
zalewam jogurtem. Miała być sałata, ale sałaty już nie ma - niedziela. To nic,
będzie ogórek ze szczypiorem.
A potem przywożę
Marysię z wykładów, jemy pachnące żeberka w miodzie, sałatkę, no i wszystko
popijamy winkiem, wszak kolejny egzamin zaliczony, jest co oblewać…
Podsumowujący
cytat z jednego z postów…
(…) Jasiu, ja nie wiem skąd Ty bierzesz inspirację na swoje tematy postów,
ale mam wrażenie że z dupy. (…) Wiem że trochę wyjęte z kontekstu… No i
strona i portal nie ten… Ale zawsze przykro… …Staram się, nie zawsze wychodzi,
ale… ;-/ …
Moi
znajomi przestali utrzymywać ze mną kontakt, bo piszę Bloga… Może to taka norma???
Nie, nie biorę do głowy. Przecież
ćwiczę umysł…
Powyższy
wpis, raczej nie świadczy o mojej inteligencji tylko???… … Chyba?… ;-D
niedziela, 25 listopada 2012
piątek, 23 listopada 2012
240. Na
siłowni zapytano mnie jakie mięśnie ćwiczę, gdy… Staram się podnosić nogę do
góry „obciążoną” gumą rehabilitacyjną…
…???
Odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
Nie ćwiczę jakiegoś konkretnego mięśnia. Ale ćwiczę, by móc, w jakikolwiek sposób
w ogóle, jak najdłużej jeszcze chodzić…
Mogłem tak odpowiedzieć bez
skrępowania, bo ćwiczą tam, oprócz wspaniałych zdrowych ludzi, też i osoby po
wylewach, wypadkach, operacjach. Na wózkach i na kulach…
Myślę że nie jest źle, gdy w
jednym klubie ćwiczą ludzie młodzi i starzy. Chorzy i niepełnosprawni. Ci co
ćwiczą boks, siatkówkę, kulturystykę… Czy normalnie odchudzający się i trzymający
w ryzach swoją kondycję…
Myślę że dobrze jest czasem się
zastanowić… Gdy jest się zdrowym, silnym, odnoszącym sukcesy sportowcem… Że nic
nie jest dane nam od Pana Boga na stałe...
W każdej chwili możemy wpaść pod
samochód, mieć wypadek, wylew, czy zachorować… Taka chwila zadumy, jeszcze
nigdy, nikomu nie zaszkodziła… Wasz SM- owiec… ;-*
środa, 21 listopada 2012
239. Eutanazja…
Jakże często takie myśli przychodzą ludziom obłożnie chorym… To łatwe. Zastrzyk
na przykład z insuliny i Pa, pa…
Sam miałem takie myśli swego czasu…
A
potem, gdy się zdrowie polepszyło, spłaciło kredyty, pojechało na wycieczkę
marzeń… Przyszły już inne myśli.
Życie jest piękne, jakże fajnie jest
spełniać marzenia, mieć plany…
Jak
dobrze że przetrwałem, że żyję… ;-D
Rozumiem tą panią... Mimo że
uważam za słuszne, prawo do godnego odejścia ze świata. Uważam że akurat ona
wspomina o tym w tej chwili za wcześnie… Nie wyczerpała wszystkich dostępnych
dla niej środków i leków… Twierdzę że wpadła w depresję.
Mi się udało wyjść z tego stanu i
się nie daję, ćwiczę… Dla rodziny, dla siebie, dla realizacji własnych marzeń i
planów. Twierdzę, że w tej chwili nie jestem dla nikogo ciężarem i mam dla kogo
żyć.
Ta pani się poddała... To nic, że
ma wkoło siebie wielu życzliwych ludzi. Jest po prostu samotna. Bez celu w
życiu i z depresją.
"To coś" każdy człowiek ma w sobie - i zdrowy i
chory.
Człowiek musi być kochany, potrzebny,
mieć jakiś cel w życiu, bo inaczej traci wiarę w sens życia i się wypala...
Czy to wiara w Boga, czy chęć
doczekania wnuka, doczekania leku. Czy poczucie że się jest potrzebnym i
kochanym... Człowiek musi mieć wiarę…
To nie pompy, to nie tabletek w
tej chwili potrzebuje ta pani, ale prawdziwego przyjaciela, co wywoła w niej
potrzebę życia.
Ja takiego przyjaciela miałem,
dla niego się nie poddałem, zaczęłam walkę z SM-em, polepszyło mi się i
psychicznie i fizycznie.
Miałem szczęście... ;-*
poniedziałek, 19 listopada 2012
238. Podlasie, to
jest od wieków Polską „B”. Zaścianek, biedna prowincja wielkiego świata…
Że to są
„Kresy”, że tu się „Śledzikuje”. Są dziwne potrawy, systemy wartości… A czy
ktoś wie ile set-tysięcy ludzi z tych terenów przed pierwszą wojną światową
uciekała furmankami przed Niemcami na wschód zostawiając wszystko co miała… A
tam, na wschodzie to co? Czekano na nich z otwartymi rękami? Był głód, chłód,
robactwo i śmierć w drodze…
A za Stalina, to
skąd najwięcej ludzi wywieziono na Sybir, skąd zamknięto w łagrach, skąd
wywieziono, wymordowano i pochowano Bóg wie gdzie?
To wszystko się
odbiło na mentalności wschodniej części Polski… Dlatego tacy jesteśmy… W
miejscowości w której się wychowałem przed wojną większość stanowili Niemcy,
potem byli prawosławni - albo jak chcą niektórzy Białorusini i Ukraińcy. Potem
byli Żydzi i na końcu Polacy… Obok też mieliśmy Tatarów…
Czy już wiecie
dlaczego się różnimy od innych? Bo zawsze mieliśmy jakiś bat nad karkiem…
Jestem dumny że
pochodzę z Podlasia… Ten region ma fascynującą historię… Mam żal, że reszta
Polski traktuje ten region z pobłażaniem, przymrużeniem oka, jako coś
prymitywnego i zaściankowego…
Przyjedźcie i
poznajcie historię tego regionu osobiście. Poznajcie Kruszyniany i Podlaskich
Tatarów. Bohoniki, Sokółkę… Białystok. Przeżyjecie szok. Cywilizacja z całą jej
wrzawą i miejsca gdzie nie zobaczycie ani błędnej duszy… Tykocin i pielgrzymki
Żydów z całego świata… Ciechanowiec z muzeum wsi i Ziemię Łomżyńską.
Przepiękną rzekę Biebrzę, Narew, Bug i tratwy,
kajaki. Szuwary, głębie i niezapomniana regionalna kuchnia. Wystarczy tylko
zboczyć z utartych szlaków…
A jak ktoś
tęskni za festynami, festiwalami, turystami niech wpadnie do Augustowa,
Gołdapi, Suwałk, Mrągowa, Wigier… Olecka, Ełku, Pisza… Oj nie wymienię przecież
wszystkich…
Dzięki Unijnym
pieniądzom, są to już zupełnie inne miasta, jakimi były dwadzieścia lat temu… Wpadnijcie,
wyróbcie sobie zdanie i nie zapominajcie że historia ciężko doświadczyła ten
region…
Były tu i wojska
Potopu Szwedzkiego, przemaszerował Napoleon. Turcy też mieli oko na tą ziemię
nie mówiąc o Ruskich… Ile tu zniknęło dworków, pałacyków… Kościołów, Cerkwi,
Bożnic… Jakaż szkoda…
Historia… Iluż
„Bandytów” zrehabilitowano i postawiono im pomniki… A z iloma postąpiono
odwrotnie… Tu nie ma biało, albo czarno… Tu należy pamiętać że historia wciąż
żyje. Tu żyją narody - ludzie którzy doświadczyli wielu krzywd od siebie
nawzajem… Teraz żyjemy w zgodzie i chcemy by tak pozostało…
Są Górale,
Kaszubi, Ślązacy… Którzy mają swoją historię, gwarę… My mamy swoją… Wszyscy
razem tworzymy Polskę.. Pamiętajmy o tym, gdy spotkamy na swojej ulicy sąsiada
ze wschodu, z zachodu, z gór… ;-D
237. - Tak
się często zastanawiam… Dlaczego emigrujący do bogatych krajów zachodu ludzie
wschodu żyją w gettach… Berlińscy-Turcy, Londyńscy-Żydzi, Amerykańscy-Latynosi…
Emigrują za chlebem, dla lepszego życia, zarobku, bo nie zgadzają się z
systemem w ich kraju i…
Mieszkają znowu
w podobnym miejscu z którego uciekli…
Nie asymilują
się, a wręcz buntują, przeciwko systemowi który ich łaskawie przyjął na swoje
łono… Wiadomo, że społeczeństwo w tych krajach jest hermetyczne, nieufne… Ale
tak szczerze… Widząc taki stan wokół siebie, wcale się temu nie dziwię… Dziwię się tym dziwakom, co chcąc zmienić swoje życie, nie zmieniają nic... ;-D
czwartek, 15 listopada 2012
236. Wygląd
ucznia. Jego pochodzenie, zasobność portfela rodziców. Już na starcie przesądza
o jego dalszym edukacyjnym sukcesie.
Nauczyciel
po tych pozorach, ocenia jego iloraz inteligencji, potencjał intelektualny. Nie
zadaje już często sobie trudu, sprawdzenia jego rzeczywistej wiedzy - kierując się stereotypami…
Nauczyciele, choć powinni
podchodzić do uczniów indywidualnie, to wciąż padają ofiarą schematycznego
myślenia.
Zrobiono na przykład takie
doświadczenie: Tych samych uczniów ucharakteryzowano, przebrano i pokazano
grupie nauczycieli. Ci co byli ubrani schludnie, czysto, mieli krótką fryzurę,
nie mieli takich ekstrawagancji ja na przykład kolczyki. Byli oceniani bardzo
pozytywnie. Uważano że są zdolni, nie będą przysparzać kłopotów wychowawczych,
poważniej patrzą na świat, są pracowici…
Jednak ci sami uczniowie ubrani w glany, z długimi włosami i kolczykiem w uchu,
byli odbierani już przez nich o wiele negatywnej, a wręcz ze strachem. O czym
to świadczy?
Czyżby nauczyciele nie lubili
indywidualistów, innego myślenia, spojrzenia na świat, wiedzę, pracę, poczucie szczęścia?
Nie powiem że nauczycieli nie
rozumiem. Ale każdy wiek ma swoje przecież prawa… Moje dzieci też miały długie włosy,
chodzili w glanach, się buntowali. Ja jako rodzic to rozumiałem, korygowałem te
zachowania, tłumaczyłem, dyskutowałem…
Wyrośli na mieszczących się w normie
ludzi… Czyżby wykształconych pedagogów przerastało to, co każdy rodzic wie
intuicyjnie? ;-D
środa, 14 listopada 2012
235. Z zainteresowaniem obejrzałem reportaż o
życiu małych ludzi. To w brew różnym opiniom całkiem spora społeczność… Choroba
ich spowodowana jest złą budową genów, czyli ich mutacją.
Pod koniec
programu, mimowolnie powstało pytanie: Czy to można leczyć, czy można coś
zrobić by żyło się im wygodniej. A może nie pozwalać by mali ludzie się w ogóle
rodzili…
Jeśli badanie prenatalne,
ujawniło by, że ktoś urodziłby się karłem, to można by przecież temu zapobiec
poprzez aborcję…
Nie było by wstydu,
zarówno rodziców, co i samych karłów, w szkole, w pracy… Bo przecież Oni są inni,
niepełnosprawni…
Zadałem sobie
pytanie… Jak by postąpili ludzie bogaci... Jak postąpili by ludzie chorzy i
niepełnosprawni… A jak sami ludzie mali?
Ludzie zdrowi
patrzą na nich czasem z pogardą, litością, dokuczają im, nie traktują poważnie.
A to są przecież tacy sami ludzie jak my, tylko dwa razy bardziej muszą się
starać by ich zaakceptowano i doceniono. Prowadzą firmy, mają rodziny, płacą
podatki… Czy człowieka czarnego należy wybielać? Człowieka na wózku eliminować
ze społeczeństwa?
Czy w ogóle należy
zadawać takie pytania…
Owszem, jak się
da i ten ktoś wyrazi na to zgodę, to należy pomóc. Ale dyskryminować z tak
błahego powodu – że jest inny…
Punkt widzenia
jak zwykle zależy od punktu siedzenia. Od bogactwa, zdrowia, urody. Jeśli ktoś
traktuje siebie normalnie, zaakceptował siebie takiego jaki jest, jakim się
urodził. To czy na siłę musimy stwarzać instytuty, tworzyć leki, by przyznać że
to sami zdrowi ludzie nie potrafią z tym faktem sobie poradzić?
Ludzie
niepełnosprawni, mali, świetnie sobie sami z tym radzą. Tylko ludzie w pełni
sił wymyślają jakieś bariery, niedogodności. W meblu można skrócić nóżki, dodać
kółka, przedłużyć pedał. Jeśli ktoś siebie zaakceptował - mówi że takim go
stworzył Bóg, to gdzie leży problem? …
czwartek, 8 listopada 2012
234. Dzieci bacznie obserwują swoich rodziców… Pamiętacie
stare pryki jak to było? ;-D
Co innego nam
mówiono, starano się wpajać, a co innego wynikało z zachowania rodziców… Ach jak
nas to raziło? Jak się buntowaliśmy? Próbowaliśmy wytykać niekonsekwentne
postępowanie swoim starym, co tworzyło ciężką atmosferę w domu…
A Teraz (potem)
gdy sami się dorobiliśmy gradki dzieci? Zauważyliście że nic się nie zmieniło?
Jesteśmy pod stałym, bystrym, krytycznym okiem naszych pociech. Jakże chętnie też
wytykają nam błędy i niekonsekwentne zachowanie…
To tak samo jak
my kiedyś swoim rodzicom… ;-D
Owszem myślimy
że jesteśmy lepsi, wprowadzamy inne zasady, prawa dla naszych dzieci. To że jak
nauczyciel nie ma racji to też ma rację. Że każdy dureń ma swój rozum itp. Ale
to nie tak… ;-D Czy sami godzimy się jak ktoś nie ma racji? Czy nie komentujemy
głupoty innych? Czy nie śmiejemy się z innych, twierdząc że jesteśmy o niebo od
nich lepsi?...
Ranimy bliską
osobę, niesprawiedliwie osądzamy drugą, wybielamy swoje zachowanie… To nie jest
niezauważone przez nasze dzieci. To działa przecież też na ich psychikę,
wychowanie i późniejsze zachowanie…
Pośpiech,
niecierpliwość, zadufanie, niefrasobliwość, to najczęstsze nasze błędy
wychowawcze. Za mało rozmawiamy, tłumaczymy, dajemy poprawny przykład, nie
jesteśmy autorytetami dla swoich dzieci.
A jak w śród
spotkań z kolegami ze szkoły, podwórka, wioski, wspominamy nasze ówczesne
zachowanie, poglądy, wybryki - podsłuchają
nas nasze dzieci? To co one sobie o nas myślą?… A no myślą, kochani myślą…
Śmieją się z nas skrycie, tak jak i my czyniliśmy w ich wieku…
Pamiętajmy o tym
krytykując nasze dorastające pociechy. My nie jesteśmy przecież od nich lepsi.
Tak to już jest niestety, że wiek nam odbiera pamięć, tolerancję, dystans… A
oni są przecież tylko naszym wiernym odbiciem…
środa, 7 listopada 2012
233. Jaki jest mój stereotyp Żyda?...
Czarna postać w
długim płaszczu i kapeluszu. Z długimi pejsami i jarmułką na głowie. Modląca
nawet w samolocie, z pogardą patrząca na goja, bo to przecież on i jego wiara
jest jedynie słuszna. To jest osoba, która nie szanuje zdania swojej małżonki.
Która bawi się, tańczy i modli się tylko w męskim gronie…
Tak zostałem
nauczony przez nauczyciela w szkole. Tak został przedstawiony mi Żyd przez
księdza na lekcji religii…
To było
kilkadziesiąt lat temu. Jednak czy ktoś zadbał bym zmienił swoje zdanie o
Żydach? Nadal muszę patrzeć na Żydów jak na wybryk natury, jako coś złego,
czyli uważać za dobre że nie ma ich teraz na naszych ulicach…
Czy jak czytam
artykuły w gazetach mówiące że żydostwo się pałęta w rządzie, leczy za duże
pieniądze ludzi, broni ich w sądach za grube miliony? Że Żydzi mają media,
miliardy i wytwórnie filmowe… Że krążą listy z nazwiskami Żydów mających wpływ
na losy Polaków… Że są grupy ludzi co ich nie trawią, nienawidzą, prześladują…
To czy mam to
wszystko traktować poważnie i się z tym zgadzać?
Nie lubi się też
ogólnie u nas Niemców, Ruskich, śmieje się z Czechów…
Rosjan znam
osobiście kilkunastu, Niemców nie wiele mniej, Czechów także… I o zgrozo nie
zgadzam się z tymi osądami… Czy tak samo jest z Żydami?
Nie miałem z
takimi z pejsami, jarmułkami, kiwającymi się w modlitwie - żadnego do tej pory
doczynienia… Wiem że są, że moi znajomi i rodzina ich spotkała w Londynie,
Stanach…
Mówią że sami
się nie chcą asymilować, że sami żyją w żydowskich osiedlach, i nie traktują
innych jako równych sobie… Myślę że to w pewnym sensie prawda…
Tak jak prawdą
jest nienawiść do nich Narodowościowców, Faszystów…
Jednak są w śród
nas i inni Żydzi, innej wiary, ale zasymilowani z nami od pokoleń. Których
akceptujemy, podziwiamy, szanujemy…
Myślę że tak
naprawdę to i oni nie akceptują ludzi tego pokroju, że im szkodzi taka
etykietka, nie zgadzają się z dogmatami
i ortodoksyjnymi poglądami swego duchowieństwa. Tak jak i nam swego, muzułmanom
swego itp.
Dogmaty i
ortodoksyjne poglądy czynią w obecnym świecie wiele złego. To jest teraz już
inny świat. Wszystko się zmienia… Nie umiem powiedzieć czy to źle, czy dobrze.
Bo jestem już skażony do cna cywilizacją… Jednak myślę że odwrotu już nie ma i
trzeba się przystosować… Świat staje się jedną globalną wioską czy tego chcemy
czy nie…
wtorek, 6 listopada 2012
232. Światopogląd… Mówimy i godzimy się z faktem
że…
Nie można wszystkich
wyleczyć… Nie ma na razie nadziei na lekarstwo… Godzimy się z utratą sił
świadomości, bezradnością…
Ale jak ktoś
błagalnie patrzy nam w oczy i prosi o skrócenie jego męki, to podłączamy go do respiratorów, modlimy się, opisujemy i
pokazujemy go w mediach jak małpę, czy litujemy się nad nim jak nad bezbronnym
zastrzelonym delfinem…
Samobójca, ten
prawdziwy, nie ten bezgłośnie
wołający i o ratunek…
Mający dość tego
świata, w ciszy, sam odbiera sobie życie… I z tym każdy się godzi. Mówi się że
tak mu było sądzone…
A jak morfina
nie pomaga, wyjada żyjącemu wnętrzności, zabiera rozum czekającemu na niechybną
śmierć… To nie dajemy mu nawet cienia szansy na kulę w łeb którą koniowi na
pewno byśmy nie odmówili…
Światopogląd… Ja
na to mówię: Punkt widzenia zależy od punktu widzenia…
Ja tam jestem za
eutanazją… I tak śmierć i tak śmierć, a że kilka dni, tygodni wcześniej to nic…
Ważne że nie boli, ważne że ktoś trzyma nas za rękę, ktoś nam współczuje i
pozwala godnie odejść z tego świata…
A że możliwe są
nadużycia, być może nawet morderstwa… To czy lepiej być bezradnemu w śród
wrogów, czy szczęśliwemu w śród aniołów?…
Śmierć nastąpi na pewno
i spotka wszystkich. Lepiej jak przyjdzie i zabierze nas z uśmiechem na twarzy,
niż na łóżku z siekierą nad głową trzymaną przez sadystycznego członka rodziny…
;-D
poniedziałek, 5 listopada 2012
231. Historia
wskazuje, że Rząd Amerykański myśli tylko i wyłącznie o swoim interesie… Tak
szczerze to niewiele się on nie różni od komuny w której się wychowaliśmy…
Tak było przed światowymi
wojnami… W czasie wojen gdzie mieli „gdzieś” interesy Europejczyków. Eksterminację
Żydów… Po II wojnie światowej kiedy zaczęli pracować dla nich Naziści itp.…
Wykorzystali też
wówczas słabość rządu Kanadyjskiego i przejęli podstępnie ich przemysł lotniczy…
A Wałęsa w
Polsce? Obietnice, pustosłowie i wykorzystanie jego luk w wykształceniu? Piękny
akt jakim było pokojowe przejęcie władzy od komunistów, okazało się dla narodu
niewypałem. Obiecano tak wiele, a spełniono tylko to co było ekonomicznie i
politycznie Ameryce wygodne… Pokojową Nagrodę Nobla… ? Dla ludzi zniewolonych
przez jeden system, otworzono furtkę na inny, ten też jedynie słuszny…
To co pociągnęło
za sobą zburzenie muru Berlińskiego,
spowodowało aksamitną i pomarańczową rewolucję, dało impuls do przekształceń systemowych
w europie, upadek Związku Radzieckiego i wiele, wiele innych. - Przekuto w
uzależnienie ekonomiczne tych krajów od wielkich korporacji światowych i
bankructwo rodzimych zakładów produkujących konkurencyjne im towary, opierające
się na swoich naturalnych surowcach, zatrudniających pracowników i kadrę
naukową wykształconą w tych krajach…
Uważam to za
podłość… Ale co tu wymagać od tych rządów, jeśli ludzie wykształceni w takich
systemach - nie mając wartości moralnych, promują wokół siebie właśnie takie
postępowanie…
Dobrze że jest jeszcze
sporo ludzi którzy myślą innymi kategoriami. Potępiają egoistyczne i
krótkowzroczne myślenie, oraz zachowują zdrowy rozsądek. Bez nich bylibyśmy
głusi, ślepi i niemi. To oni sprawiają, że ta planeta nadaje się jeszcze do
zamieszkania, a ludzie nie patrzą na siebie jak na następny kawałek mięsa do
zjedzenia…
środa, 31 października 2012
230. No i mamy znów kilka dni dla rodziny… Święto Zmarłych,
Zaduszki. Jedne z bardziej uroczystych świąt w naszej kulturze…
Przyszło mi akurat
do głowy, że przecież nie wszyscy mieszkają w kraju swoich przodków… Są
emigrantami, dobrowolnymi lub nie. Są daleko od grobów, bliskich im kiedyś
osób. Są daleko od pra i pra pra pra - grobów gdzie leżą pokolenia ich przodków.
Pewnie grobów
tych już dawno nie ma i będąc na miejscu to lekceważymy. Będąc jednak daleko,
zdajemy sobie sprawę, że łączy nas coś magicznego z tą odległą ziemią. To
pamięć i tęsknota za pozostawioną rodziną, tęsknota za umarłymi których
zapamiętaliśmy i tych których nosimy w sercu - znanych jedynie nam z przekazów rodzinnych,
opowiadań, legend.
Każdy z nas, ma
w swojej pamięci ten zapach świec, migotliwy płomień z knotów. Nabożeństwo,
procesję i tą najbardziej klimatyczną, niezapomnianą łunę świateł o zmroku nad
płotem cmentarnym…
Mam pytanie…
Gdzie się podział dawny klimat tego święta. Co się z nim dzieje? Kiedyś było to
święto skromne, pełne elegancji, obowiązkowe. Male świeczki, bo liczył się tylko
płomień pamięci, porządek wokoło i doniczka z chryzantemą dla ozdoby. Co jest
teraz? Więcej, lepiej, bogaciej niż ma sąsiad… Albo jeszcze lepiej, z lenistwa i
wygody darujemy sobie niewygody podróży, modlitwę i zimno. Mówimy sobie to nic
nie znaczy - umarł król niech żyje król… Lepiej posiedzieć przy stole, przy
kieliszku, patrząc jak się wysilają w pomysłach dziennikarze komentujące to
święto w telewizji.
Ale…
Zadajmy sobie
teraz sami sobie pytanie, czy chcielibyśmy żeby zapomniały i o nas nasze
dzieci, rodzina, koledzy - jak my wyrzucamy z pamięci naszych bliskich i
znajomych?… Człowiek przecież żyje, dopóki istnieje pamięć o nim. Jeśli
zapominamy, zapominamy także o mądrości pokoleń, ścieżkach i historii swojej
rodziny…
Wolimy dynię na
tarasie, festiwal przebierańców, olbrzymi rynek, zabawę i zarobki
wykorzystujące to święto. Czy o to w tym święcie chodzi?
Są inne święta radości
- chrzciny, wesela, karnawał, walentynki… Czy dążymy do tego by wszystkie były
podobne?...
Do zobaczenia, na
chwilę się zadumam… ;-*
wtorek, 30 października 2012
229. Też tak macie? Gdy się jest w swoim gronie,
czujemy się swobodnie, spokojnie, przy rozmowie język nam się nie plącze,
mówimy to co chcemy powiedzieć, nie zapominamy kontekstu, tematu, nie brakuje
nam słów…
Ale gdy jesteśmy
w śród ludzi obcych, na spotkaniu, coś musimy przedstawić, zależy nam na dobrej
prezencji, poprawnym przekazaniu tego co chcemy powiedzieć, jest zupełnie
inaczej. Stresujemy się, wysilamy, bez kartki ani rusz. ;-D
Też tak macie?
Taki stan nazywa się tremą. Artyści, petenci i decydenci też to mają… Sporo
czasu mija zanim się z tym stanem oswoją.
Więc spokojnie,
jesteśmy ludźmi i to się mam wszystkim zdarza… Opuśćmy ręce, weźmy głęboki
wdech, uśmiechnijmy się i przeprośmy. Zwalmy to na tremę, na to że bardzo nam
zależy, zażartujmy i zacznijmy od nowa. Na pewno się uda… ;-D
A może, tak jak
w reklamie, czekoladka milka, od dziecka, nam pomoże… ;-D
niedziela, 28 października 2012
228. Ciekawe jakby to było, żeby opodatkować
światopogląd… Żeby ci co potwierdzą na piśmie że kochają zwierzęta płacili na
nie i na schroniska podatek, a ci co nie, tego podatku nie płacili.
Ci co uważają że
In vitro jest słuszne, niech płacą podatek na te badania i zabiegi, a ci co
nie, niech nie płacą...
Ci co są
przeciwko aborcji, żeby płacili podatek na utrzymanie płodów, dzieci niechcianych,
chorych, niepełnosprawnych i pochodzących z gwałtu. A także łożyli na trzymanie domów dziecka i instytucji takiej właśnie pomocy społecznej...
Ci co są za
aborcją niech też płacą podatek - na rzecz instytucji wykonujących te zabiegi. A nuż kiedyś będzie potrzeba z ich skorzystać?
Płacę na to podatek, no
to bo taki jest mój światopogląd, na inne nie płacę - bo nie… ;-D
Gadanie nic nie
kosztuje. Rozchodzi się wszystkim podatnikom po kościach… A gdyby tak zaczęło kosztować
konkretne pieniądze, konkretne rodziny - za konkretny a nie anonimowy
światopogląd?
Punkt widzenia
zależy przecież od punktu siedzenia… ;-D
Ot tak sobie tylko pomyślałem... Jedni gadają głupoty przed kamerami, a ja tutaj... ;-D
sobota, 27 października 2012
227. Skąd się to wszystko w mej głowie bierze?
Piszę trójstronnego Bloga, komentuję posty na wybranych stronach. Jak to się
dzieje że łeb mnie od tego całego filozofowania nie pęka… ;-D Jaki ten człowiek ma skomplikowany umysł…
Komputer musi długo jeszcze ewoluować by za myślami ludzkimi nadążyć… ;-D
piątek, 26 października 2012
226. Już jesień. Z tarasu zniknęły doniczki z
kwiatami… Smutno i zimno. Nie pijemy już kawy na tarasie, ale w domu. Czekamy
wiosny…
Wiem, wiem,
jeszcze nie przyszła zima a ja już o wiośnie. Ale jak tak napiszę, to może wyda
mi się że przyjdzie trochę szybciej…
Tęsknię za
słońcem, ciepłem, dobrym samopoczuciem i za wolnością – czyli spacerami moim
trójkołowym rowerem… Jak pomyślę o mrozie, śniegu i zaspach, to robi mi się
smutno i tęskno za światem pozbawionym przeszkód w przemieszczaniu. Chętnie bym
zimę tak jak misie, przespał…
Wiosno!
Wiosenko! Przychodź szybko, czekamy na ciebie… ;-*
czwartek, 25 października 2012
226. Jaki jest stosunek do śmierci, dzieci,
młodzieży ludzi zdrowych, chorych i starych? Ewaluuje on w zależności od wieku
samopoczucia, to pewne.
Z wiekiem przyzwyczajamy
się z myślą że śmierć nastąpi, umrzemy tak jak wszyscy… Kiedyś…
Gdy byłem mały,
wiedziałem że ludzie umierają, że to jest normalne i nieuchronne. Jednak jako
dziecko, wiedziałem że to nie nastąpi prędko, muszę się najpierw zestarzeć, a
do tego to mam jeszcze daleko…
Nie zawracałem
więc tymi myślami sobie głowy, żyłem teraźniejszością. Gdy stałem się
młodzieńcem, zacząłem snuć plany. Wizji śmierci w niej także nie było. Była ona
tak odległa że aż nie realna.
Pojawiała się
ona, na krótko, przed urodzeniem dzieci. Aby były one zdrowe, by nic się im i
żonie się nie stało, by nie było powikłań.
Gdy okazywało
się że jest wszystko w porządku, zapominało się o niej, odpychało, usuwało z
pamięci. Wtedy żyło się czym innym. Pracą, planami, zarabianiem. Kształceniem i
wychowywaniem dzieci.
Przyszła
choroba, diagnoza, a wraz z nią niepewność. Czy umrę? Kiedy? Jak?
Zacząłem zapoznawać
się z objawami, chorobą. Zacząłem się z nią oswajać. Z czasem dotarło do mnie,
że ze mną tak szybko śmierć sobie nie poradzi. Będę najpierw pomału tracić
sprawność, siły, zmysły kontrolę nad sobą. Będę cierpiał, ale
śmierć z tego stanu tak szybko mnie nie wybawi.
Nieuchronność
śmierci, że na pewno przyjdzie, jest za rogiem już czeka… To był następny etap
który musiałem przejść i zaaprobować. Dopóki funkcjonuję, daję sobie radę,
jestem sprawny, to znaczy że się nie poddaję i walczę. Ale drzemie we mnie myśl
że ona czeka, stoi za drzwiami i wkroczy gdy nadejdzie jej moment. Bronię się
przed tym, jednak już nie tak jak kiedyś.
Mój światopogląd
się zmienił, zaaprobował przejście do innego jestestwa… Nie mogę się jednak
pogodzić z faktem, że choroba zacznie zabierać mi godność, pamięć wspomnienia.
Wtedy na pewno zacznę pragnąć by przyszła, i mnie zabrała. Już teraz
natychmiast, by mnie pamiętano takiego jakim byłem przedtem, a nie teraz. Bym
nie przysparzał więcej trosk i fatygi swoim bliskim.
Śmierć staje się
dla mnie i dla starszych osób, już czymś zaakceptowanym, nie strasznym,
nieuchronnym, wręcz wybawieniem i przyjaciółką. Została zaakceptowana i gdy
przyjdzie czas – „zaproszona na salony”.
Czy się boję, w
tej chwili – nie. Czy będę się jej bać
gdy stanie w drzwiach, nie wiem. Ale fakt jest faktem że będę musiał ją już
wtedy nieuchronnie zaakceptować, zaprosić i pójść tam gdzie mnie poprowadzi.
Będę musiał jej
zaufać…
wtorek, 23 października 2012
225. Moja Marysia,
za „friko”, dostała zaproszenia na otwarcie Festiwalu Filmowego CAMERA!TA. Był to film z
muzyką na żywo w operze. Nawet nie zastanawialiśmy się czy iść. Decyzja została
podjęta od razu.
Był to obraz z 1918
roku
- "Mania,
historia pracownicy fabryki papierosów". Grała w nim
główną rolę Pola Negri. (prawie 2 godziny!!!) Muzykę do tego filmu skomponował,
dyrygował i wykonał jej prapremierę z Orkiestrą Kameralną w Podlaskiej Operze -
Jerzy Maksymiuk.
Przed
wyświetleniem filmu wystąpił dyrektor opery. Opowiedział co widzowie za chwile
obejrzą i usłyszą. Potem zostało powiedziane jak ten film został oddany Polakom
i jak przebiegał cały proces renowacji cyfrowej, bardzo uszkodzonej kopii.
Mimo że nasza
obecność przypominała trochę uzupełnienie dziury w zębie, to byliśmy szczęśliwi
że mogliśmy w tym wydarzeniu uczestniczyć. Dla nas było to coś nowego,
ciekawego i najważniejsze że za darmo. Z naszymi funduszami, nigdy byśmy się
nie zdecydowali pójść na ten spektakl a tak… ;-D
poniedziałek, 22 października 2012
224. Mówi się że Czarni to lenie. (Mówię tu o
plemionach Afrykańskich). Że niszczą to co dostaną. Nie szanują darów, czekają
tylko na więcej. Roszczą sobie prawa, na zasadzie daj palec, a zechce rękę. W
krajach rozwiniętych, dostają punkty na uczelnie. Dyskryminuje się ich i
jednocześnie preferuje ich inny kolor skóry… ;-D
Przyjmijmy że to
prawda…
Czym się różnimy więc od domniemanych ich, gdy wyrzucamy do
śmietnika chleb, ziemniaki, warzywa, kotlety, makarony itp.? Tyle jedzenia,
dóbr się marnuje. Albo też bez krytycznie przyjmujemy pomoc jej nie potrzebując.
Czy nie wykorzystujemy nikogo? Czy nie mamy swojego zdania, czasem bardzo
bulwersującego innych?
Czym
Biali się różnią od szeroko pojętych - domniemanych
ich ? W tej chwili uważam że niczym.
I jedni i drudzy, mogli by się od siebie wzajemnie (negatywnie) uczyć i to
przecież z lubością czynią. Tego przykłady są przecież widoczne…
Na „dobre wzorce”, i tak nikt nie zwraca
uwagi, no bo i po co? To nie interesujące i nie medialne. Tak jest przecież poprawnie i ogólnie przyjęte… ;-D
czwartek, 18 października 2012
wtorek, 16 października 2012
222. Wiem
że wielu młodych ludzi po studiach, wróciło z pracy w Warszawie do
Białegostoku. Czy to brak w wykształceniu, motywacji, a może agresji? Wróciwszy
powiedzieli, że ich życie jest ważniejsze niż praca za wszelką cenę w stolicy.
Mieli tam śmieciowe umowy, pracowali po kilkanaście godzin, w soboty i niedzielę.
Czuli się wykorzystywani, przez mających nad nimi władzę, pełnymi roszczeń,
ambicji i aspiracji młodymi ludźmi. Byli tam sami śród wrogości, wyścigu
szczurów i niesprawiedliwych szefów. To nie było miłe. Znajdując pierwszą pracę
myśleli, że w przedsiębiorstwach stolicy, znajdą się nie w śród agresywnych
zwierząt, ale normalnych ludzi jak na Podlasiu.
Córka
wyprowadziła się do Czech bo raziła ją mentalność ludzi w Polsce. Syn pracuje w
małym biurze architektonicznym bo ceni spokój, dobrą atmosferę, a nie kasę. Sporo
ich znajomych przebranżowiło się, wielu żyje chwilą. Nie są pewni czy będą
dalej pracować. Czekają żyją chwilą, nie myślą o założeniu rodziny.
Myślę że chyba
coś tu nie gra. Czy o to chodzi by młodzi ambitni ludzie znajdywali pracę za
granicami kraju? Bo tu nie chodzi o pracy w zawodzie, jak mówi premier, ale o
uczciwość w stosunku szef- pracownik. Jest niezwykle trudno znaleźć pracę
satysfakcjonującą, w zespole ludzi życzliwych. Czasem się to udaje, ale
zobaczcie ilu jest bezrobotnych i ilu ludzi szczęśliwie układających sobie
życie za granicą… To znaczy co? Tam im się udaje, a w Polsce są nieudacznikami?
Mówi się – zakładajcie
swoje firmy… Ale i tu, jak opisałem w którymś wcześniejszym poście, są
niebywałe trudności, pułapki i nerwy…
To nie tak miało
być gdy nasze pokolenie rozbijało komunę. Spoglądam na parlament i pytam, komu
tam można zaufać? Oni umieją burzyć, niszczyć to ich żywioł, ale kto z nich
potrafi budować?
poniedziałek, 15 października 2012
221. Pewien bardzo
utytułowany, słusznego wieku naukowiec, powiedział – że są Regiony w Świecie, w
Unii, Stanach, w poszczególnych krajach - biedniejsze od innych. Te Regiony, Państwa, Stany bogatsze, mają
obowiązek pomagania tym biednym. Przecież nie żyjemy w próżni, ale w
systemie naczyń połączonych. Jeden kryzys pociąga za sobą drugi…
Bogate kraje
Unii, Stany, Emiraty, Chiny, a tu kryzys, głód, wojny… Jeden ciągnie w dół
drugiego, po kolei, niechybnie…
Ale mniejsza z
globalnymi strukturami. U nas w kraju, na naszym podwórku też wiele się dzieje.
Warszawa najpierw godzi się na „Janosikowie”, a potem gdy pomoc ta staje się w
kryzysie niewygodna, zmienia zdanie. Mówi radźcie sobie sami… No bo stolica to
stolica, oni mogą…
Warszawiacy
lubią jeździć na Mazury, w Góry ale już na drogi pieniędzy żałują, zabierają nawet
te obiecane. Wolą narzekać na korki, zaniedbania…
- A wsie na
Podlasiu zarastają, ludzie biednieją, a ci co mogli by pomóc jadą na wczasy na…
- „Karaiby”… ;-/
piątek, 12 października 2012
220. Dziś z rana
obudziła mnie piosenka, którą sobie akurat przypomniałem. To chyba z
Kołobrzegu, z Festiwalu Piosenki Żołnierskiej?
Później
przypomniałem też do niej zwrotkę, czyli tekst. Brzmi ona:
Rosną w mieście domy, z czerwoniutkiej cegły.
Domy wznosi murarz bo w tej pracy biegły.
Ale żeby murarz domy wznosić mógł,
Czuwać musi żołnierz, czuwać musi żołnierz,
By nie przeszkodził wróg. ;-D
Zobaczcie z
jakimi to głupotami człowiek się budzi rano… ;-D
219. Hindus nie
narzeka, on akceptuje, umie się godzić z ty co jest. Tak został wychowany, taka
jest jego wiara, mentalność i doświadczenie…
A my, Polacy jacy
jesteśmy? Jaki jest ten naród katolicki, otoczony wieloma doktrynami, wierzący
w sprawiedliwego Boga? Czy na pewno jesteśmy lepsi od innych nacji?
Czy nie słyszy
się o nas że nie szanujemy zdania innych? Że narzekamy, jesteśmy pełni
roszczeń, wymagań, żalu. Że jesteśmy bardzo nieufni i pełni arogancji…
Przesadzam? A może
tak czynię specjalnie… Lubimy słyszeć że jesteśmy gościnni, pracowici,
sympatyczni, wykształceni… Jednak czy tak odbierają nas wszyscy? Fajnie by było
żebyśmy w końcu zrozumieli, że nie jesteśmy pępkami świata, że nie mamy patentu
na mądrość, że nie zawsze dajemy dobry przykład innym.
To zrozumieli
już dawno Hindusi, Mnisi, Fakirzy – śmieszni ludzie z końca świta…
Hm… Ale czy na
pewno to właśnie oni są biedni, zacofani, głupi i żyją na końcu świata, tak jak
byśmy chcieli ich widzieć? Punkt widzenia wszak, zależy od punktu siedzenia…
;-D
Subskrybuj:
Posty (Atom)