Łączna liczba wyświetleń

środa, 21 listopada 2012

           239.   Eutanazja… Jakże często takie myśli przychodzą ludziom obłożnie chorym… To łatwe. Zastrzyk na przykład z insuliny i Pa, pa…
            Sam miałem takie myśli swego czasu…
A potem, gdy się zdrowie polepszyło, spłaciło kredyty, pojechało na wycieczkę marzeń… Przyszły już inne myśli.
            Życie jest piękne, jakże fajnie jest spełniać marzenia, mieć plany…
Jak dobrze że przetrwałem, że żyję… ;-D


Rozumiem tą panią... Mimo że uważam za słuszne, prawo do godnego odejścia ze świata. Uważam że akurat ona wspomina o tym w tej chwili za wcześnie… Nie wyczerpała wszystkich dostępnych dla niej środków i leków… Twierdzę że wpadła w depresję.
Mi się udało wyjść z tego stanu i się nie daję, ćwiczę… Dla rodziny, dla siebie, dla realizacji własnych marzeń i planów. Twierdzę, że w tej chwili nie jestem dla nikogo ciężarem i mam dla kogo żyć.
Ta pani się poddała... To nic, że ma wkoło siebie wielu życzliwych ludzi. Jest po prostu samotna. Bez celu w życiu i z depresją.
"To coś" każdy człowiek ma w sobie - i zdrowy i chory.
                       
Człowiek musi być kochany, potrzebny, mieć jakiś cel w życiu, bo inaczej traci wiarę w sens życia i się wypala...
Czy to wiara w Boga, czy chęć doczekania wnuka, doczekania leku. Czy poczucie że się jest potrzebnym i kochanym... Człowiek musi mieć wiarę…
To nie pompy, to nie tabletek w tej chwili potrzebuje ta pani, ale prawdziwego przyjaciela, co wywoła w niej potrzebę życia.
Ja takiego przyjaciela miałem, dla niego się nie poddałem, zaczęłam walkę z SM-em, polepszyło mi się i psychicznie i fizycznie.
Miałem szczęście... ;-*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz