235. Z zainteresowaniem obejrzałem reportaż o
życiu małych ludzi. To w brew różnym opiniom całkiem spora społeczność… Choroba
ich spowodowana jest złą budową genów, czyli ich mutacją.
Pod koniec
programu, mimowolnie powstało pytanie: Czy to można leczyć, czy można coś
zrobić by żyło się im wygodniej. A może nie pozwalać by mali ludzie się w ogóle
rodzili…
Jeśli badanie prenatalne,
ujawniło by, że ktoś urodziłby się karłem, to można by przecież temu zapobiec
poprzez aborcję…
Nie było by wstydu,
zarówno rodziców, co i samych karłów, w szkole, w pracy… Bo przecież Oni są inni,
niepełnosprawni…
Zadałem sobie
pytanie… Jak by postąpili ludzie bogaci... Jak postąpili by ludzie chorzy i
niepełnosprawni… A jak sami ludzie mali?
Ludzie zdrowi
patrzą na nich czasem z pogardą, litością, dokuczają im, nie traktują poważnie.
A to są przecież tacy sami ludzie jak my, tylko dwa razy bardziej muszą się
starać by ich zaakceptowano i doceniono. Prowadzą firmy, mają rodziny, płacą
podatki… Czy człowieka czarnego należy wybielać? Człowieka na wózku eliminować
ze społeczeństwa?
Czy w ogóle należy
zadawać takie pytania…
Owszem, jak się
da i ten ktoś wyrazi na to zgodę, to należy pomóc. Ale dyskryminować z tak
błahego powodu – że jest inny…
Punkt widzenia
jak zwykle zależy od punktu siedzenia. Od bogactwa, zdrowia, urody. Jeśli ktoś
traktuje siebie normalnie, zaakceptował siebie takiego jaki jest, jakim się
urodził. To czy na siłę musimy stwarzać instytuty, tworzyć leki, by przyznać że
to sami zdrowi ludzie nie potrafią z tym faktem sobie poradzić?
Ludzie
niepełnosprawni, mali, świetnie sobie sami z tym radzą. Tylko ludzie w pełni
sił wymyślają jakieś bariery, niedogodności. W meblu można skrócić nóżki, dodać
kółka, przedłużyć pedał. Jeśli ktoś siebie zaakceptował - mówi że takim go
stworzył Bóg, to gdzie leży problem? …
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz