Co innego nam
mówiono, starano się wpajać, a co innego wynikało z zachowania rodziców… Ach jak
nas to raziło? Jak się buntowaliśmy? Próbowaliśmy wytykać niekonsekwentne
postępowanie swoim starym, co tworzyło ciężką atmosferę w domu…
A Teraz (potem)
gdy sami się dorobiliśmy gradki dzieci? Zauważyliście że nic się nie zmieniło?
Jesteśmy pod stałym, bystrym, krytycznym okiem naszych pociech. Jakże chętnie też
wytykają nam błędy i niekonsekwentne zachowanie…
To tak samo jak
my kiedyś swoim rodzicom… ;-D
Owszem myślimy
że jesteśmy lepsi, wprowadzamy inne zasady, prawa dla naszych dzieci. To że jak
nauczyciel nie ma racji to też ma rację. Że każdy dureń ma swój rozum itp. Ale
to nie tak… ;-D Czy sami godzimy się jak ktoś nie ma racji? Czy nie komentujemy
głupoty innych? Czy nie śmiejemy się z innych, twierdząc że jesteśmy o niebo od
nich lepsi?...
Ranimy bliską
osobę, niesprawiedliwie osądzamy drugą, wybielamy swoje zachowanie… To nie jest
niezauważone przez nasze dzieci. To działa przecież też na ich psychikę,
wychowanie i późniejsze zachowanie…
Pośpiech,
niecierpliwość, zadufanie, niefrasobliwość, to najczęstsze nasze błędy
wychowawcze. Za mało rozmawiamy, tłumaczymy, dajemy poprawny przykład, nie
jesteśmy autorytetami dla swoich dzieci.
A jak w śród
spotkań z kolegami ze szkoły, podwórka, wioski, wspominamy nasze ówczesne
zachowanie, poglądy, wybryki - podsłuchają
nas nasze dzieci? To co one sobie o nas myślą?… A no myślą, kochani myślą…
Śmieją się z nas skrycie, tak jak i my czyniliśmy w ich wieku…
Pamiętajmy o tym
krytykując nasze dorastające pociechy. My nie jesteśmy przecież od nich lepsi.
Tak to już jest niestety, że wiek nam odbiera pamięć, tolerancję, dystans… A
oni są przecież tylko naszym wiernym odbiciem…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz