Córka
wyprowadziła się do Czech bo raziła ją mentalność ludzi w Polsce. Syn pracuje w
małym biurze architektonicznym bo ceni spokój, dobrą atmosferę, a nie kasę. Sporo
ich znajomych przebranżowiło się, wielu żyje chwilą. Nie są pewni czy będą
dalej pracować. Czekają żyją chwilą, nie myślą o założeniu rodziny.
Myślę że chyba
coś tu nie gra. Czy o to chodzi by młodzi ambitni ludzie znajdywali pracę za
granicami kraju? Bo tu nie chodzi o pracy w zawodzie, jak mówi premier, ale o
uczciwość w stosunku szef- pracownik. Jest niezwykle trudno znaleźć pracę
satysfakcjonującą, w zespole ludzi życzliwych. Czasem się to udaje, ale
zobaczcie ilu jest bezrobotnych i ilu ludzi szczęśliwie układających sobie
życie za granicą… To znaczy co? Tam im się udaje, a w Polsce są nieudacznikami?
Mówi się – zakładajcie
swoje firmy… Ale i tu, jak opisałem w którymś wcześniejszym poście, są
niebywałe trudności, pułapki i nerwy…
To nie tak miało
być gdy nasze pokolenie rozbijało komunę. Spoglądam na parlament i pytam, komu
tam można zaufać? Oni umieją burzyć, niszczyć to ich żywioł, ale kto z nich
potrafi budować?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz