Przyszło mi akurat
do głowy, że przecież nie wszyscy mieszkają w kraju swoich przodków… Są
emigrantami, dobrowolnymi lub nie. Są daleko od grobów, bliskich im kiedyś
osób. Są daleko od pra i pra pra pra - grobów gdzie leżą pokolenia ich przodków.
Pewnie grobów
tych już dawno nie ma i będąc na miejscu to lekceważymy. Będąc jednak daleko,
zdajemy sobie sprawę, że łączy nas coś magicznego z tą odległą ziemią. To
pamięć i tęsknota za pozostawioną rodziną, tęsknota za umarłymi których
zapamiętaliśmy i tych których nosimy w sercu - znanych jedynie nam z przekazów rodzinnych,
opowiadań, legend.
Każdy z nas, ma
w swojej pamięci ten zapach świec, migotliwy płomień z knotów. Nabożeństwo,
procesję i tą najbardziej klimatyczną, niezapomnianą łunę świateł o zmroku nad
płotem cmentarnym…
Mam pytanie…
Gdzie się podział dawny klimat tego święta. Co się z nim dzieje? Kiedyś było to
święto skromne, pełne elegancji, obowiązkowe. Male świeczki, bo liczył się tylko
płomień pamięci, porządek wokoło i doniczka z chryzantemą dla ozdoby. Co jest
teraz? Więcej, lepiej, bogaciej niż ma sąsiad… Albo jeszcze lepiej, z lenistwa i
wygody darujemy sobie niewygody podróży, modlitwę i zimno. Mówimy sobie to nic
nie znaczy - umarł król niech żyje król… Lepiej posiedzieć przy stole, przy
kieliszku, patrząc jak się wysilają w pomysłach dziennikarze komentujące to
święto w telewizji.
Ale…
Zadajmy sobie
teraz sami sobie pytanie, czy chcielibyśmy żeby zapomniały i o nas nasze
dzieci, rodzina, koledzy - jak my wyrzucamy z pamięci naszych bliskich i
znajomych?… Człowiek przecież żyje, dopóki istnieje pamięć o nim. Jeśli
zapominamy, zapominamy także o mądrości pokoleń, ścieżkach i historii swojej
rodziny…
Wolimy dynię na
tarasie, festiwal przebierańców, olbrzymi rynek, zabawę i zarobki
wykorzystujące to święto. Czy o to w tym święcie chodzi?
Są inne święta radości
- chrzciny, wesela, karnawał, walentynki… Czy dążymy do tego by wszystkie były
podobne?...
Do zobaczenia, na
chwilę się zadumam… ;-*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz