Kawa była u nas o
16-. Do kawy ciastko, cukierek. Chipsy, oranżada kola na weselach. Młodzież ćwiczyła na lekcjach wf
–u. Na lekcje chodziła lub jeździła rowerem. Gotowaliśmy sami, ze zdrowych
wiejskich produktów. Nie było różowo, też był kryzys. Dzieci rodziły się w
połowie lat osiemdziesiątych. Są szczupłe, wykształcone, mądre. Nie jest i
nigdy różowo nie było. Ale myśmy myśleli i planowali.
Czyżby teraz coś
się zmieniło?
Teraz młodzieży brak
jest wzorców do naśladowania od rodziców, bo ci nie mają czasu, są zapracowani i
zestresowani..
Wymówka?
Bo winne są
geny, a nie wychowanie, zdrowa kuchnia, myślenie o przyszłości swoich dzieci?
To nie Cola, Fastfoody,
złe jedzenie i brak gimnastyki i
opieki... A co? Nie piwo, golonka i grille rozpychają nam żołądki?
Wiadomo co lubią
i często jedzą dzieci. Kuchnia zdrowa jest dosyć droga, ale czy nie warta
poświęcenia? Owoce, warzywa, zdrowe odżywianie, aktywność fizyczna, brak stresu.
Alternatywą jest
- dzieci szczupłe, pełne energii, zdrowe. Bo rodzice ćwiczą, dają im wzorce,
nie zaśmiecają swoich brzuchów i umysłów. Mają czas na wytłumaczenie, a nie lekceważenie
młodych ludzi, zagrożeń które na nich czyhają. Nie kasa jest najważniejsza, markety
i media - tylko nasza mądrość i instynkt, który jeszcze gdzieś w środku nas drzemie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz