266. Jeszcze kilka
słów w tym temacie… Bo to jest tak:
Jak zachorowałem to wielu znajomych
ciągnęło mnie do bioenergoterapeutów, znachorów i tym podobnych uzdrawiaczy.
Jak widać nie uzdrowili…
Sporo
znajomych namawiało, spróbuj tego ziółka, bo mówią że pomaga, daje siły, leczy.
No i kupowałem, ziółka, maści, korzenie, różne środki homeopatyczne, witaminy.
Mówiono że na skutki trzeba czekać minimum sześć tygodni. Brałem i pół roku.
Wydawałem pieniądze i wszystko bez efektów przepływało przez mój organizm jak
woda…
Skutki, jak wyżej… ;-(
To co zauważyłem
że pomaga mi na pewno, to polopiryna S, środki na grypę jak Teraflu, pomogła na
depresję fluoksetyna… Gimnastyka wiele mi dała, a kursy i nauka języków
doprowadziła do normy mój umysł.
Tak było u mnie.
Nie rzucam się już na cudowne leki, witaminy, środki. Szkoda mi pieniędzy. Za
te pieniądze co kosztowały, mogłem kupić sporo biletów na operę, wiele razy
pójść z żoną do kina. Zawsze na takie rzeczy brakowało pieniędzy.
Teraz postanowiłem
- nie będzie brakować. Życie ma się jedno i na coś trzeba umrzeć. A dopóki koniec
nadejdzie, to przynajmniej się - odchamimy…
;-D
No cóż, to co
robię, dyktuje mi zdobyte doświadczenie. Bywa czasem że zostanę do czegoś
przychylnie przekonany, dam się namówić… Nie jestem przecież jakimś
nadczłowiekiem, też zmieniam się.
Ale często jest, że jak
koś mnie nachalnie do czegoś namawia, gdy
na coś nie zgadzam, czegoś nie lubię, nie trawię, jak na przykład mleka ;-D… To
już tak i zostaje… ;-D
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz