Jak
miałem już te kilka lat i odwiedzałem dom brata mego dziadka. To widziałem że
całe weekendy męskie grono i przyjezdni grali tam w tysiąca. Stryjenka im
gotowała, a ciotka obrządzała się w gospodarstwie. To było takie rażące i
niesprawiedliwe...
To było
marnowanie czasu którego jest tak mało i można je wykorzystać w zupełnie inny,
rodzinny sposób...
Sam
próbowałem później grać w karty i gry planszowe, na zasadzie zwalczenia - klin
klinem. Ale to co zaserwowałem kiedyś, tak się zakodowało mi w głowie, że nie potrafię...
Szkoda mi czasu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz