Gdzie można
zjeść, a na czas zakupów zostawić swoich milusińskich pod czułą opieką
opiekunów na placach zabaw.
Ale
traktujmy to jako alternatywę, jeden z wielu pomysłów na spędzanie czasu…
Stajemy się wygodni - galerie nam to zapewniają. Ale to nie może być sensem
naszego życia. Oglądajmy
telenowele - ale niech one nie stają się celem, tylko jednym ze środków nieabsorbującego
spędzenia czasu.
Korzystajmy z
komputera, ale traktujmy go jako rozrywkę, źródło zdobywania wiedzy. A nie jako
obowiązkowe zajęcie po pracy, czy maszynę do gier, bo sami staniemy się
zakładnikami sprzętów i wirtualnej rzeczywistości.
Jest więcej
czynników wpływających na nasze życie, rozwój, ewolucję. Są przyjaciele,
rodzina, dzieci. One też potrzebują poświęcenia, pracy, nie zdajemy często
sprawy jak wiele… Zamykamy się w pokojach, halach gdzie zarabiamy na utrzymanie
domu, samochodu, na urlop.
A inni
wykorzystując naszą naiwność, chęć spełnienia, podlizania, zaspokojenia swoich
ambicji, potrzeb. - W gabinetach biur, w zaciszach domowych śmieją się z nas…
Oni mają
wszystko, a my służmy im tylko - swoją pracą - do zaspokojenia następnego obiektu
pożądania… A gdzie w tym wszystkim
jesteśmy my?
Czy to nie jest
znowu pewna forma niewolnictwa? Żyjemy, pracujemy dla zaspokojenia potrzeb
pana… A PAN ma mas w d…
On korzysta z
milionów, miliardów. Omija płacenie podatków, żyje na nas i z nas, nie dając
nam nic z siebie w zamian. Nosi się jak paw.
Wypłata, czy
jałmużna? Pewność zatrudnienia, czy umowy śmieciowe? Walka szczurów, czy praca
w miłym życzliwym zespole… Wykorzystanie, wyżymanie, pracownika do ostatniej
kropli i wyrzucenie z pracy, - czy ścieżka awansu od sprzątaczki do dyrektora…
Muzułmanin musi
choć raz w życiu udać się do Mekki. Musi się modlić kilka razy dziennie. Musi
ofiarować przynajmniej raz w roku jałmużnę ubogiemu bliźniemu. Nie pije, nie
pali. Umiera bez spowiedzi z całym garbem grzechów na plecach. To było by
piękne, gdyby nie fakt świętej wojny. Zburzenia „dwóch wież” przy pomocy
„samolotów” dla pokazania wyższości swojej wiary…
Czy tu czymś się
różni chrześcijanin, który dla kasy, podlizania się zwierzchnikowi, wywali z
pracy jedynego żywiciela rodziny? Czym się różni instytucja, która obala rządy
innych krajów dla zachowania władzy i utrzymania się na rynku… Czy to jest
ewolucja, czy to już jest bandytyzm… Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia.
Syty nie zrozumie głodnego, bogaty biednego, zdrowy chorego…
Pytam więc… Czy
sens naszego życia zależy w tej chwili od nas. Czy od tych co mają na nas
jakikolwiek wpływ… Czy mają rację ONI, czy to co drzemie w nas, naszych genach,
wychowaniu, naszych wartościach.
Czy w tej chwili
byłby możliwy zryw robotników, powstanie „Solidarności”? Czy teraz jesteśmy w
stanie mieć swoje zdanie, mieć wpływ na swoje życie?
Możesz
spróbować… Idź do dyrektora, menagera, właściciela i przedstaw swoje zdanie na
temat działania firmy. Będziesz miał szczęście gdy zostaniesz przyjęty,
wysłuchany i nie zwolniony… Najczęściej, jak masz swoje zdanie, to jesteś
niebezpieczny, zagrażasz komuś, bo możesz awansować i zniszczyć przełożonemu
karierę.
Ile to razy zostawałem ustawiany do
pionu, skrytykowany, w momencie gdy byłem szczęśliwy że coś się udało,
przyniosło zyski firmie, komuś pomogłem…
Nie chcę by zabrzmiało
to patetycznie, ale za moich młodzieńczych lat, liczyły się nieco inne wartości
niż teraz…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz