Tak się działo, czy teraz jest
inaczej? Wątpię.
Jeśli zwierzę, trzoda, padnie w
czasie transportu, to zwie się ją już padliną. Trzeba być strasznym bydlakiem,
by toto przerabiać i sprzedawać hurtowniom, sklepom, jako pełnowartościowy
towar…
Jednak w niektórych kręgach jest
na to ciche przyzwolenie. A jeżeli tak, to jeśli się taka afera wyda nie należy
mieć pretensji że Czechy, Rosja, Unia nie chce przyjmować ogólnie i w ogóle
Polskiego mięsa… Sam mając nadwyżki i czując naciski hodowców tak bym zrobił.
Jak to brzmi i wygląda: - Ukryte
pomieszczenia z padliną. Transport ledwo żywych i padłych zwierząt. Pracujące w
nocy przetwórnie…
Jeśli chce się by Polskie mięso
uważane było w świecie za bezpieczne i smaczne, to należy takie przedsiębiorstwa,
hodowców, biznesmenów eliminować w „zarodku”.
Teraz to już jest po „ptakach”.
Poszło w świat.. Ktoś na Polskiej chciwości i głupocie zarobi…
Trzeba było myśleć wcześniej. Teraz,
dobra marka, rozreklamowany towar, zarobek, szlag trafił…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz