Ale jakże często, ktoś ubiegający
się o stanowisko obiecuje jedno, a po latach obrósłszy z piórka znajomości i
układów, robi się już dla podwładnych nie do wytrzymania. Staje się takim
bufonem nie liczącym się opinią, zdaniem innych oraz ogólnie przyjętymi formami
grzecznościowymi. Otoczywszy się „gronem ludzi zaufanych” traci kontakt z
rzeczywistością…
A później, no cóż… Często
odchodzi z pracy w niesławie, z wilczym biletem i na kopniakach podwładnych
Ale znam też i inne przypadki, niereformowalne
niestety…
Gdy nie przyjmując krytyki stara
się iść dalej do „przodu”…
Ale to już kwalifikuje się raczej
do struktur mafijnych, lub szpitala psychiatrycznego… ;-*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz