Nie uważacie że wówczas lepiej
się czujemy? Możemy wtedy pomóc, współczuć, swobodniej wyrazić siebie. Gdy jest
odwrotnie, czujemy się źle, jesteśmy stremowaniu, zaszczuci, zastanawiamy się nad
tym co myślą o nas- ci zdrowsi- lepiej usytuowani…
Gdy wyjeżdżamy do kraju bogatego,
staramy się nie wyróżniać z tłumu, a do biednego? Od razu widać naszą wyższość.
Zaczynamy pouczać, różnimy się strojem, wiedzą, mówimy w jakich warunkach na co
dzień mieszkamy… Chyba bardzo lubimy okazywać swoją wyższość nad innymi?
Jednak czy z punktu widzenia, na przykład
obcokrajowca, gdy zamykamy się w czterech ścianach, w pracy spędzamy po
kilkanaście godzin bez urlopów, jest nam dobrze w dystansie do innych. Czy nie
widzą nas w krzywym zwierciadle i w sumie to oni nam współczują?
Czy nie bardziej jest uczciwie
gdy rozmawiając z naszym sąsiadem wiemy co u niego słychać? Wymieniamy się
wiadomościami, kosiarkami grillami? Witamy się i pozdrawiamy na naszym osiedlu
obcych, by czuli się lepiej, by czuli że są zaakceptowani. Bo przecież są tacy
jak my… Czasem, powiem krótko, widzę że zamiast ich przytulić, wolimy ich
kopnąć, lub olać…
Jednak sami na ich miejscu
chcielibyśmy, by nas traktowało z szacunkiem, radością, zrozumieniem.
Skąd taka dysproporcja w
myśleniu? Czy dlatego czujemy się w pracy wykorzystywani, samotni i zastraszani,
bo robimy to samo z naszymi bliskimi? Czy to jest taka moda? Taki styl życia?
Przyzwyczajenie?
CDN…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz