151. Cd…
Przez cały czas
pobytu mieliśmy piękną, gorącą, słoneczną pogodę, a dzięki lekkiemu wiaterkowi,
także i komfort towarzyszący zwiedzaniu. W pierwszy dzień w stolicy Moraw -
Brnie, zadecydowaliśmy że pojedziemy do Lednicy. Do pięknego, niedawno
odnowionego kompleksu pałacowo parkowego, gdzie spotkamy się z naszymi,
ewentualnymi, przyszłymi teściami… ;-D
Mimo pewnym
obawom córki, spotkanie minęło w miłej i sympatycznej atmosferze. Pałac okazał
się budowlą większą iż Pałac Branickich w Białymstoku, a zespół parkowy nie do
obejrzenia w jeden dzień. Było pięknie, a po obejrzeniu pałacu, palmiarni,
przepłynięciu łodzią po parku i obejrzeniu tresury ptaków drapieżnych, udaliśmy
się wszyscy na obiad.
Aby stało się
zadość tradycji, zamówiliśmy z Marysią knedliki z gulaszem i sosem. Porcje okazały
się spore, więc po spróbowaniu też smakołyków od swoich sąsiadów, najedliśmy
się solidnie.
Potem
pojechaliśmy do domu rodziców Martina. Tam, mimo że my mówiliśmy po Polsku, a
Oni po Czesku, z czasem dostroiliśmy się tak, że nie mieliśmy kłopotów w
porozumiewaniu się.
Na wieczór, jako
że produkowane jest tam wspaniałe Morawskie wino, udaliśmy się do piwniczki,
gdzie także i Martin miał swoje gąsiorki ze swoim winem. Spotkało się nas tam
sporo, więc po spróbowaniu wielu win, ze szczepów winogron i tych starych tradycyjnych
i nowych, wszyscy weseli, mając już w „czubie” rozeszliśmy się do domów grubo
po północy.
Nie dziwcie się,
że opisuję wszystko po łebkach, ale tak się składa, że była to bardziej nasza
prywatna wizyta… Więc sory… ;-D
Cdn…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz