150. Cd…
Z Łodzi, po śniadaniu, wyruszyliśmy w kierunku
granicy z Czechami. Jechaliśmy Gierkówką i dwupasmówką, prawie aż do Bielska
Białej. Tam zrobiliśmy większy postój na tankowanie, odpoczynek i obiad.
Przyzwyczaiłem
się, że uzupełniam bak na stacji BP. Jedni mówią że to sugestia i lipa, ale ja
uważam, że na paliwie z tej firmy, na litrze paliwa robię najwięcej kilometrów.
Tankowałem na innych stacjach, a i owszem, ale z tego paliwa byłem najbardziej
(oprócz ceny ;-D) zadowolony.
Przy stacji
stała nowiutka, z drewnianych bali zbudowana karczma. Serwowała ona kuchnię
Śląsko-góralską. Byliśmy na początku trochę sceptycznie do niej i tej kuchni
nastawieni. Ale nasze obawy się nie sprawdziły. Naprawdę, mogę polecić pstrąga
na którego się tam zdecydowaliśmy. A i inni jedzący tam różne posiłki ludzie,
widać byli zadowoleni.
Gdy
przekraczaliśmy granicę i kupowaliśmy winietki na Czeską autostradę, zabraliśmy
do Brna, dwójkę autostopowiczów, którzy brali udział w uczelnianych rajdach do
Wiednia, Bułgarii i Włoch. Sporo takich studentów w specjalnych strojach i z
plakietkami mijaliśmy po drodze. Nasi pasażerowie, z satysfakcją i zadowoleniem
machali do nich przez okna naszego samochodu. Oni już na dzień dzisiejszy,
limit kilometrów będą mieć zaliczony.
No i Brno…
Byliśmy tu już,
więc niczym nie zostaliśmy zaskoczeni. Zajechaliśmy pod dom „naszych
gospodarzy” i udaliśmy się z Nimi do knajpy na świeże, kuflowe, wspaniałe,
Czeskie piwo…
Cdn…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz