Co
to szkodzi, powiedzieć żonie z rana że ją się kocha, że ślicznie wygląda?
Po
pracy przywitać w drzwiach, zaprosić na ugotowany przez siebie obiad i spytać –
jak ci dziś miną dzień kochanie?
Wieczorem
powiedzieć - jakże jestem szczęśliwy że jesteś moją żoną?
Prawić
jej komplementy, czasem kupić kwiatka, sprawić prezent, wysłuchać w skupieniu nie
przerywając …
Czy
to jest niegodne mężczyzny, nie przystoi, uwłacza męskiemu EGO? To wcale nie
musi być codziennie, nie zawsze gdy mamy humor. Ot tak z potrzeby serca, że tak
się powinno, że to miłe i odniesie skutek zwany - Vice-versa.
Co
to szkodzi odnosić się do siebie z szacunkiem, ze zrozumieniem, tolerancją…
Czy
musimy naśladować zachowania znane nam z telenowel? Z sąsiedzkiego domu,
rodziny… Czy jeśli nam serce podpowiada kocham, to musimy to obwijać w bawełnę
jak to robią sąsiedzi…?
A
jeśli spytam w drugą stronę… Co ci szkodzi powiedzieć mężowi - ależ dziś masz
seksowne spojrzenie? Tęskniłam dziś w pracy za tobą… Jak miło wreszcie wrócić
do domu, do ciebie. Wiesz bardzo cię kocham… Miło usłyszeć twój głos…
Czy
jak mąż leży przed telewizorem z butelką piwa w dłoni i ogląda mecz… Nie widząc
nic dookoła siebie… Czy to czasem nie jest wina kobiety poza którą kiedyś
świata nie widział?
Te
wałki na głowie, rozciągnięte dresy, tępe spojrzenie utkwione w telenowelę, w
żelazko, zlew… I odwrotnie – Coraz większy brzuch, kanapa, kumple, alkohol,
telewizor, albo monitor komputera?
Czy
nie uważacie że coś tu nie gra, że coś trzeba zmienić, że może to nasza wina???
A
może to przyzwyczajenie, lenistwo, wygoda, każe nam olewać bliską kiedyś osobę?
Akceptować to, co kiedyś nie przyszło by nam do głowy i było by nam normalnie
wstyd tak się zachować? Pomyślmy… Jeśli nasze zachowanie prowokuje określoną
reakcję, to może by się zmienić, zaskoczyć i zamiast powiedzieć stary durny
wieloryb, wymówić słowa - moje kochanie? Zamiast w sklepie po pracy kupić piwo,
kupić kwiatka? Zjeść kolację przy świecach, nie włączać telewizora, uśmiechnąć
się i przypomnieć czasy pocałunków, kisielu w majtkach, zamglonych z
miłości spojrzeń… Czy nie chcielibyście
wrócić do tamtych czasów? A jak tak, to co stoi na przeszkodzie?
Tak, już nie te czasy, tyle lat upłynęło, zestarzeliśmy się, dzieci nam urosły,
wnukami czas się zająć… Czy to co nazywamy codziennością, rutyną,
przyzwyczajeniem, to wszystko na co nas stać? Czy na to zasługujemy i nic nas w
życiu nowego nie spotka…
Powiem
z własnej autopsji… Swoje życie, zachowanie, wygląd, myśli, można zmienić.
Trzeba mieć tylko trochę mądrości w głowie. Czyżby nam już było wszystko jedno?
Czy nasze życie jest nam obojętne? Zastanówmy się nad tym, bo jeśli nasz los
nie leży w naszych rękach, to w czyich?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz