Jakoś nie widać tam kryzysu, każdy
ma zajęcie, pracę. Widzę różnorodność, konkurencję, ale też i życzliwość i
wyrozumiałość. Jak gość coś schrzani, to wypada z rynku. Jak otruje zostanie
zlinczowany. Wszystko trzyma więc poziom…
Dlaczego mam więc uważać, że jedynie
słusznym rozwiązaniem są u nas zachodnie supermarkety, galerie pełne sieciowych
europejskich sklepów pełnych światowych marek. Tych co mają swoje fabryki w
Chinach na Tajwanie, a siedziby z Londynie, Paryżu, Rzymie…
Dlaczego patrzę na to, porównuję i
czuję że coś tu nie gra?…
W Białymstoku gdy przyjeżdżali
Białorusini powstawały domy jak grzyby po deszczu. Ludzie budowali sklepy,
powstawała różna komunikacja. Hoteliki, pensjonaty, jadłodajnie. A teraz
przyjeżdżają Litwini i co? Zadowoleni są tylko Ci, co pracują w marketach bo
nie są bezrobotni. Urzędy samorządowe, bo mają podatki. Ale gdzie jest ta
prawdziwa kasa? Gdzie ci ludzie co żyli z przyjezdnych, te hurtownie, sklepy,
naszych znajomych, sąsiadów, u których pracowało wielu z nas. Oni też kupowali
działki, płacili podatki, kupowali i sprzedawali, zatrudniali ludzi…
Nawet w Stanach można na ulicy
kupić hot doga, a u nas musi być toaleta, dwa krany, i to co Sanepid sobie
wymyśli… Jak tylko coś się stanie to wymyśla się nowe prawa, paragrafy, a nie zmienia
mentalności ludzi? Bo co, łatwiej? Łatwiej stworzyć nowy urząd niż dostosować
stary do tego co jest?
Ja jestem za małymi, rodzinnymi albo
jednoosobowymi firmami. Za różnorodnością towarów. By rolnicy znowu mogli
legalnie sprzedawać swoje produkty sąsiadom, nie tworzyli tylko specjalistycznych
hektarowych molochów. By było na co dzień, tak jak jest teraz tylko na
festynach, czy okazjonalnych jarmarkach. Owszem, nie jestem przeciwko fabrykom,
supermarketom czy sieciowym europejskim firmom. Ale na Boga, zachowajmy
równowagę… Gdzie nasz lokalny koloryt, nasi wytwórcy, prywatny handel. Czy by
to zobaczyć musimy jechać do Turcji, Indii, czy Gwadelupy…
U nas wszystko co małe
bankrutuje, dlaczego? Dlaczego boimy się otwierać firmy? Przepisy wszystko
utrudniają, zamiast być dostosowane do ludzi. Dlaczego są takie wysokie opłaty?
Bo w Paryżu takie mają? A może dlatego, że nasz budżetowy moloch samorządowy,
żeby upchnąć swoich nieudaczników z ministerstwa tworzy coraz to nowe niepotrzebne
nietykalne urzędy?
Tak, nasi zachodni sąsiedzi też
tak mają. Ordnung muss zain… Ja wohl. Ale już kilka kilometrów dalej, bywa
inaczej. Są knajpki, małe browary, tanie
sklepiki. Rzeźnicy, piekarze, lokalni producenci. Są deptaki, gdzie dzieci mogą
latać gdzie chcą, kawiarenki gdzie rodzice mogą porozmawiać ze znajomym… Tak
jak kiedyś było u nas, a zabił to Hitler i Stalin wszystko wyrównując do
statystycznej średniej.
Zachłysnęliśmy się swobodą,
wolnością i tym co chcieli nam pokazać nasi sojusznicy z Zachodu. Jednak
zauważmy… Ilu w Niemczech jest już obcokrajowców? Dlaczego oni się rozmnażają a
Niemcy nie? Dlaczego we Francji i Anglii jest coraz to więcej mulatów,
czarnoskórych? Bo muszą się bronić przed
niżem demograficznym. Muszą dbać o swoje emerytury… Dlaczego obcokrajowcy nie
chcą się dostosowywać do warunków krajów do których przyjechali, tylko
narzucają swoje prawa? Czy nie zauważacie że coś tu stoi na głowie?
Że wiele spraw należy naprawić,
że coś komuś się popieprzyło?
Liza Minnelli, śpiewała w
musicalu, Many, Many… Czyżby to one, te srebrne monety, założyły wszystkim
klapki na oczy?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz