Ja
myślę że trzeba gadać, być otwartym, radosnym, pytać i samemu doradzać. Wtedy
znajomi wiedzą z kim mają do czynienia i jest jakoś luźniej, życzliwiej i lżej.
Za
mało jest otwartości, zaufania, radości, ale może to nasza narodowa cecha?
Tylko ciężko się z tym żyje i w końcu powstają w głowie myśli - wyjadę z tego
bagna bo już nie wytrzymam...
Nie
chcę patrzeć każdemu na ręce i nie chcę by i mi patrzono...
Kurde, jak
wyjeżdżam z Polski i rozmawiam tylko z "tubylcami" jest extra, można
gadać na każdy temat, nie ma wstydu, zahamowań, nie wiem czy jest w tym szczerość,
ale wygląda uczciwie.
A jak
tylko gadasz z Polakiem jest jakaś rezerwa, jakiś dziwny wzrok, reakcje, myśli –
czego on chce, i często stajesz się wykorzystywany bo - znasz język, masz
lepszy kontakt, znajomości, pewność siebie i nie kryjesz swego ja, bo naiwnie
chcesz pomóc i... Czasem obrywasz bardzo mocno po dupie...
Za
dużo w nas podejrzeń, zawiści, dystansu, a za mało przyjaźni,
bezinteresowności, wiary… Człowiek gdy wychodzi z domu zakłada maskę i z tą
maską tworzy sztuczną rzeczywistość… To takie nienaturalne i męczące… Myślę że
szkoda życia na takie coś.
Są
kraje gdzie żyje się inaczej, można w nich zamieszkać, jednak na drodze staje
przyzwyczajenie, miłość do rodziny, ojczyzny, do czegoś ulotnego do czego
tęsknimy. Na taką podróż trzeba wybrać odpowiedni moment, a gdy na taki trafimy
nie żałujemy najczęściej już naszej decyzji…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz