Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 6 listopada 2011

            30. Nie wiem co niektórzy Polacy mają przeciwko dwujęzycznym znakom drogowym. Jeśli w regionie jest wielu ludzi uważających się za mniejszość narodową, a „Unia” nakazuje stawiać znaki, nie mam nic przeciwko temu. Mało tego cieszę się z tego. W pobliżu granicy na przykład z Czechami czy Niemcami widziałem wiele takich znaków. Zarówno z jednej jak i z drugiej strony granicy. Dla mnie to jest pewien folklor, mówiący że wkraczamy w strefę gdzie ludzie porozumiewają się w dwóch językach. Zarówno w domach, rozmawiają w ojczystym języku, jak i w urzędach. Tak im jest łatwiej, zwłaszcza starszemu pokoleniu. Młodzi, mimo że są zintegrowani z państwem w którym mieszkają, też mają ułatwiony dostęp do wiedzy o swoich korzeniach.  
Polityka jest taka jaka jest, granice też nie bywają stałe, więc uważam że w naszym społeczeństwie i tych czasach, nie należy kultywować przesądów i przesiedlać ludzi. Erę Stalinizmu i wielkich przesiedleń powojennych należy odłożyć do lamusa. Czasy się zmieniają, ksenofobia już nie powinna temu towarzyszyć. Nie chciałbym, by utrzymywane były na siłę Stowarzyszenia Wypędzonych. To nie tak... Ludzi nie powinny dzielić granice. Powinny ich łączyć szacunek, wspólność historyczna, ekonomia, oraz przyjaźń i miłość.
Pamiętam gdy przekraczałem, jeszcze przed laty, granicę między NRD, a RFN… Nigdy w życiu tak się nie bałem. Nie chciałbym tego jeszcze raz przerabiać! Mówię Wam, to co kiedyś było, nie miało nic wspólnego z pojęciem - Kontakty Międzyludzkie. Za nieodpowiednie słowa szło się w najlepszym razie do więzienia. Zobaczcie jak może kilkunastu polityków, skłócić narody. Przykładem może być dawna Jugosławia… A to są nasze czasy, czasy współczesne…    
Mam taką nadzieję, a wręcz marzenie, by moje dzieci nie musiały żyć w takim społeczeństwie gdzie na co dzień są łamane prawa człowieka do szczęścia i samostanowienia o swoim losie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz