147. W
nawiązaniu do poprzedniego tematu, opiszę dalej to co pamiętam. Napiszę że wieś
kiedyś była przeludniona. Była komuna, więc o gospodarce rynkowej nie będę
wspominać. Było ciężko, ale było o wiele lepiej jak przed wojną. Po upadku
Stalina, Bieruta i Gomułki, gdy do władzy doszła ekipa Gierka, na wsi powiało
prawdziwą odwilżą.
Nie będę
opisywał miast, bo nie wiem jak było w stoczniach, hutach i kopalniach. Ale
myślę że nie było aż tak źle jak opisują dziś „wczorajsi internowani”. ;-D
Na pewno
wszędzie powiało swobodą, normalnością i nadzieją. Wszyscy myśleli że tak ma
być… Tylko zapomniano o umowach Układu Warszawskiego i kredytach zaciąganych na
zachodzie.
Ale te dziesięć
lat mojej podstawówki i technikum wspominam z łezką w oku. Praca na wszystkich
absolwentów czekała. Moja żona zaczynała pracę po ukończeniu technikum, w
księgowości. Mój ojciec wyremontował dom, jeździł co raz nowym autem, zbudował
pieczarkarnię, a świat oglądał w kolorze. Już nie był wrogiem i kułakiem, był
szanowanym gospodarzem. Zginął w wypadku, może też zachłysną się swobodą, a
może tak miało być…
Po upadku komuny
przyszła solidarność, wolność, podróże po całej europie. To wszystko pamiętamy…
…Ale tym co
zapamiętałem i wspominam, ukrywa się gdzieś zapamiętany lecz pragnący ukrycia,
poryw dzikiego kapitalizmu, chamstwa w środkach masowego przekazu, dziczy w
samorządach, gdy byłem radnym w Gminie…
Czy to wszystko
było złe? Nie… Według teorii ewolucyjnej Darwina, wszystko opiera się na nauce
poprzez doświadczenie i błędy. Tego wszystkim, w ówczesnych czasach nie
brakowało… ;-D
Nie będę pisał o
czasach dzisiejszych, bo każdy to pamięta. Jeden się nimi cieszy, inny pluje w
brodę - jak to jest teraz mu źle. Ale jakby mu powiedzieć: - to masz to co
miałeś wtedy, to zamienić się nie chce. Nawet i do swojej młodości wrócić nie
chce.
Ja też narzekam,
ale nie tęsknię za tym co było. Narzekam i opisuję to, co widzę teraz. A nienawidzę
wszechobecnego rozpasania, chamstwa, nieliczenia się z nikim i krytykowania dla
zasady. Tęsknię za tym, co widziałem dwadzieścia kilka lat za zachodnią granicą
i myślę, czemu u nas tak nie może być?...
Kto i dlaczego,
tego wszystkiego nas nauczył?...
Zobaczcie. Jak
przystosowało się szybko rolnictwo. Jakie są teraz gospodarstwa… Gdy rolnikowi akurat
takie zmiany nie leżą, lub sobie nie radzi, zajmuje się ekologiczną, regionalną
żywnością, lub Agroturystyką. Żyje się na wsi o niebo lepiej niż kiedyś.
Inne są drogi,
maszyny, kasa i możliwości. Uważam, że na wsi też żyje się o wiele spokojniej
niż w mieście. Są problemy, owszem, ale jakby, ogólnie inne, mniejsze. Każdy
sam bez armii specjalistów może z nimi sobie poradzić.
Dlaczego w
miastach jest inaczej? Może to nie o to chodzi by „Kowalskiemu” zdechła złota
rybka… By zniszczyć, i przejąć jego majątek i samemu stanąć na zgliszczach jego
dawnego „imperium” z okrzykiem Kasa, kasa, kasa „Iber ale”…
A może dać do
zrozumienia owemu Kowalskiemu, że może też coś osiągnąć finansując zakładowy
żłobek i przedszkole przy jego firmie? Organizując uroczystości integracyjne, finansując
jakieś lokalne zawody… Zatrudniając kogoś komu się nie powiodło, albo
niepełnosprawnego chorego. Żyć wolniej, ale spokojniej, by każdy mógł za nim nadążyć. By celem była rodzinna atmosfera i wspólnota
wszystkich pracowników. By człowiek miał jakieś zaplecze, żył w poczuciu
bezpieczeństwa.
Pewnie wtedy i wzrosła
by wszystkim stopa życiowa. Może z czasem młodzi ludzie zaczęli powielać wzorce
swoich rodziców i powiększać swoje rodziny?
Kurde, jakby to
było pięknie… ;-*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz