146. Pamiętam kiedyśniejsze, dziecinne - wiosenne
zabawy w kałużach. Przedwiośnie, wielkie kałuże, na ich kry, a ja w gumowcach z
zapałem pływający w wiosennym słońcu na resztkach lodu. Nie będę mówił że nikt
nie tylko nie wiedział gdzie wówczas byłem, ale i nikt się tym nie interesował.
Takie były czasy. I czy było stosunkowo więcej wówczas wypadków… Wątpię. Tylko
dzieci i rodzice byli wówczas bardziej rozgarniejsi i tolerancyjni. Urząd i
policja, nie zabierała dzieci rodzicom gdy te same oddalały się od domów. Tak
jak zwierzęta domowe, jak zgłodniały – wracały… ;-D Myślę że z niczym
przesadzać nie wolno, za dużą kontrolę oddaje się teraz różnym urzędom, by ubezwłasnowolnić rodziców. Ale
nie o tym chciałem…
Nie wiem czy
dobrze zrobiono gdy w każdym miejscu robiono meliorację i regulowano rzeki.
Teraz większość wraca do normy. Wielkie masy nieużytków się zalesia, rowy
melioracyjne zarastają, duże odcinki rzek wracają do natury. Dlaczego? Bo już
nikt się tymi obszarami nie interesuje, się po prostu nie opłaca… Chmary
komarów się nad takimi terenami unoszą i ściągają ptaki które zaczęły się tu
gnieździć i ryby które żywią się larwami komarów. Wsie się wyludniają, lub
zamieniają w wieże miejsca agroturystyczne dla mieszczuchów.
Tak było kiedyś,
koło pięćdziesiąt lat temu i podobnie dziś. Z mego punktu widzenia kółko się
zamknęło.
Owszem,
przyznaję, nie wszędzie tak jest. Są i tysiąc hektarowe fermy i ziemia warta
krocie. Taka jest cena postępu. Ale tam gdzie ja się wychowałem, jest właśnie
tak, jak opisałem. W większości… ;-D
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz