88. Ostatnio, włączyliśmy sobie telewizor rano. Piliśmy kawę. Szedł taki jakiś weekendowy poranny program o poradnikach. Mówiono że są lepsze i gorsze, jaki mają wpływ na ludzi i czy są potrzebne?...
Wyszło na to, że na pewno nam nie zaszkodzą, jeśli nie za bardzo będziemy je traktować serio. Bo to co one mają w swojej zawartości to my już najczęściej wiemy. Czasem jedynie trzeba nam o tym przypomnieć. Poza tym jest wiele różnych sposobów na radzenie sobie z konkretnymi kłopotami. Nie można powiedzieć, że ten akurat jest najlepszy, jedyny , niezastąpiony, bo tak nie jest… ;-D
Tak samo jak te programy w komercyjnych telewizjach. Robią sieczkę z różnych przemyśleń, czasem nawet i mądrych. I podają ja w formie do strawienia dla całej przekrojowej populacji. Jako coś jedynego, na co tylko oni mogli wpaść, najmądrzejszego i etc. etc… Na kilkadziesiąt programów polskojęzycznych w naszej kablówce, nie ma co oglądać. Zostaje nam tylko czasem jakiś dobry film po 23-, albo programy na popularno-naukowych kanałach.
Ach, gdybyśmy, za naszych szkolnych czasów, mieli takich wykładowców. Tak ciekawie i wciągająco rozprawiających o swoich dyscyplinach wiedzy - jak teraz w na tych kanałach. Jak chętnie byśmy się uczyli, jacy bylibyśmy elokwentni i jakąż mielibyśmy teraz wiedzę, gdybyśmy mieli za nauczycieli takich ludzi…
Wtedy nawet, nie tylko nie byłbym przeciwko, tak jak teraz, opłatom abonamentowym, ale byłbym nawet za odpłatnością w szkołach. Wiedział bym wtedy, jaką wiedzę posiądzie moje dziecko, za co płacę i kto go tego nauczy.
Nie tak jak teraz, gdy liczy się kasa. Humanitarna służba przechodzi do lamusa, a dzieci są kształcone do testów… Ot co… -D
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz