Moi
dziadkowie mówiąc o swoich przeżyciach w młodości zostawili pewien ślad w mej
świadomości. Później w rozmowach z rodzicami, dowiedziałem się o różnych
faktach dotyczących tych czasów, ale już przepuszczonych przez sito programów
szkolnych, książki, media. Ukazujące te czasy w otoczce szerszej niż
wspomnienia li tylko dziadków… Teraz ja widząc jak manipuluje się przeszłością
przez polityków, media, pseudouczonych mam do wyboru: Albo zaufać wspomnieniom
dziadków, albo zapomnieć i uwierzyć tym co widzą ją „w szerszym kontekście”,
bardzo często dobranych dla swoich prywatnych potrzeb…
Mówią
oni najczęściej podpierając się literaturą, ale pokazują tylko część historii
wyrwaną z kontekstu. Mówią o „wspaniałym zrywie patriotycznym” ale nie
wspominają że tak uważało tylko część ludności z danego terenu. Mówią o
bohaterstwie, miłości do ojczyzny, zapominając o całym paśmie krzywd przez to
wyrządzonych ludziom tej samej nacji, a myślących inaczej.
Mówi
się o walce, ale nie wspomina jakimi metodami była prowadzona. Mówi się o
sposobach zdobywania języka, ale nie wspomina o ludziach co z zawiści donosili
na Bogu ducha winnych ludzi. Mówi się o partyzantach, ale nie mówi się o
zwykłych bandytach którzy podszywając się pod nich, likwidowali ludzi li tylko dla
siebie niewygodnych, z zawiści, nietolerancji, uprzedzenia dla korzyści majątkowych…
Rozdawalibyśmy
teraz ordery tym, co sami napisali swoje fałszywe życiorysy i co dożyli
teraźniejszości - bo nie ma już świadków którzy mogli by złożyć świadectwo ich
prawdziwej działalności… Przypatrujmy się na ręce nie tylko tym którym stawia
się pomniki, ale i tym co te pomniki stawiają… Czasem porównując słowa dziadków
i patrząc na teraźniejszość chciało by się parsknąć śmiechem… Tak, gdyby nie
dotyczyły one jakże ważnych dla historii świadectw…
Wiele
razy wspominałem, że nigdy nic nie jest czarne, albo białe, ale ma wiele
odcieni szarości. Nie twórzmy czegoś na siłę, biegiem, nie wysłuchawszy wszystkich stron.
Bo to co może być dobre tu i teraz, nie koniecznie takim samym jest o 10
kilometrów dalej i kilkanaście lat później…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz